• Lęk i fobie mogą sprawić, że życie staje się koszmarem
  • Ataki paniki objawiają się początkowo m.in. dyskomfortem w klatce piersiowej, trudnościami z oddychaniem i suchością w ustach
  • Paniczny lęk utrudniał mi codzienne funkcjonowanie i rujnował moje życie osobiste
  • Leczenie psychiatryczne było wsparciem, ale teraz wiem, że same leki nie wystarczą
  • Znalazłem źródło swojego lęku i go pokonałem, a teraz czuję się inną, lepszą osobą
  • Więcej ciekawych historii przeczytasz na stronie głównej Onetu

Zaczyna się delikatnie, od niewielkiego dyskomfortu w klatce piersiowej. Z czasem zaczynasz lekko tracić oddech. W gardle nagle zaczyna brakować śliny, czujesz suchość w ustach jak w trakcie pustynnego marszu z pustym bidonem po wodzie. Pojawia się uczucie, że coś nie jest tak. Serce zaczyna bić szybciej i coraz mocniej. Już wiesz, co się dzieje – to zawał serca. Jedziesz na SOR.

W rzeczywistości nic złego się nie dzieje. Puls, ciśnienie tętnicze i saturacja są w normie. Lekarze podają "coś na uspokojenie". Przechodzi. Potem jednak wróci ze zdwojoną siłą i to wielokrotnie. Nigdy nie zrozumiesz, że jedyne, co powstało, to błąd w twojej głowie. Ataki paniki spowodowane zaburzeniami lękowymi to zjawisko trudne do zdiagnozowania, szczególnie kiedy masz zaledwie 18 lat, a mamy rok 2010. Przekonany, że mam ukrytą wadę serca, której lekarze nie widzą, żyłem tak przez kilka lat.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Zaburzenia lękowe i samoloty to mieszanka wybuchowa

Rok później, już po wynikach matur, przyszła pora na wakacje. Nadal nieświadomy swojego zaburzenia, wybrałem się drogą lotniczą do jednego z popularnych kierunków turystycznych. Egzotyczne wakacje miały pomóc mi odetchnąć, a dokonały w mojej psychice szkód, o jakich nie byłem w stanie nawet wtedy pomyśleć.

To był początek lipca 2011 roku, godziny poranne, Lotnisko Chopina w Warszawie. Starsza część terminalu A, którego remont zaczął się rok później. Wchodzę do rękawa i zaczynam czuć dokładnie to samo, co wcześniej opisałem. Tylko tutaj nie ma już wyjścia i nie ma ratunku. Jestem w pułapce, zamknięty w klatce bez wyjścia, która zaraz rozpędzi się do prędkości kilkuset kilometrów na godzinę i uniesie w powietrze.

Ataki paniki robią swoje. Gdy samolot zaczyna unosić się w powietrze, ja wykrzykuję głośno najpopularniejsze polskie przekleństwo, a potem mdleję. Nie wiem nawet, na jak długo odleciałem, ale czuję, jakbym miał zaraz umrzeć.

Jaki był powód tego zdarzenia? Nie wiem do dziś. Mogę się tylko domyślać. Oczywiście częściowo wygrała ze mną panika. Tylko że wtedy jeszcze nie wiedziałem, czym są zaburzenia lękowe. Oprócz paniki, swoje mogły dołożyć skrzywiona przegroda nosowa i powiększone małżowiny nosowe oraz astma. Niedotlenienie nie wpływa dobrze na pracę mózgu.

W drodze powrotnej jakimś cudem nie zemdlałem, ale leciałem samolotem przez ponad cztery godziny. Tyle samo trwał mój atak paniki. Co chwilę chodziłem do WC oblewać się zimną wodą. Piłem jej też bardzo dużo, przez co jeszcze częściej odwiedzałem toaletę. Wokół mnie w samolocie wszyscy spali. Ja nie byłem w stanie usiedzieć nawet kilku minut.

Dyszałem, łapałem dłońmi fotel i mocno ściskałem, próbowałem nabrać więcej powietrza, żeby przetrwać. Po ponad czterech godzinach walki o życie w końcu wylądowaliśmy na Okęciu. Po wyjściu z samolotu upadłem i zacząłem płakać. Jakbym wygrał walkę o życie. Tak się czułem, a nie wiedziałem, że najgorsze dopiero przede mną.

Kolejne 13 lat żyję w permanentnym strachu. Przede wszystkim przed życiem

Nie wiem, jak czują się ludzie żyjący w więzieniu, szczególnie skazani na dożywocie, i nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, ale z takim stanem najbardziej kojarzą mi się kolejne lata. Mój paniczny lęk rozwinął się po tym locie tak bardzo, że wszystko, co w życiu miałem, zacząłem po kolei rujnować. Od związków przez wymarzony kierunek studiów po kontakty z rodziną i przyjaciółmi.

Bo paniczny lęk utrudniał, a wręcz blokował mi jakiekolwiek kontakty międzyludzkie. Bałem się rozmowy, spojrzeń, bycia ocenianym, przebywania zarówno w otwartej przestrzeni, jak i bycia w zamkniętym pomieszczeniu, ale przede wszystkim ciągle czułem, że za chwilę umrę, bo ciągle mocno wali moje serce. Kolejne i kolejne badania serca udowadniały mi, że wszystko jest ze mną w porządku, ale zrujnowana psychika nie dawała za wygraną.

Na długo stałem się odludkiem i nie mogłem znaleźć swojego miejsca na ziemi. Do tego stopnia, że po tych kilkunastu latach jeszcze niedawno miałem problem z tym, aby się odezwać, nawet jeśli coś dotyczyło mnie i było z mojej perspektywy ważne. Doszedłem do momentu, w którym na poważnie myślałem o samobójstwie, bo miałem dość takiego życia. Co za paradoks, bać się śmierci, a jednocześnie pogodzić się, że to jedyne wyjście.

Leczenie farmakologiczne to nie wszystko, ale jest potrzebne

Obecnie jestem w trakcie trzeciej terapii farmakologicznej. Od kilku lat pozwala mi to funkcjonować lepiej, ale wciąż nie jak "normalny człowiek". Lata leczenia nadal nie pomogły pozbyć się uogólnionego i bezpodstawnego lęku. Jeszcze niedawno na samą myśl o wsiadaniu do samolotu potrafiło zrobić mi się słabo. Myśl o kupowaniu biletu sprawiała, że nogi miałem jak z waty.

Jeszcze kilka lat temu podobny lęk miałem na myśl o podróży samochodem. To udało mi się pokonać dzięki terapii psychiatrycznej, a jednak samolot ciągle pozostawał nieosiągalny. Jakby odleciał poza zasięg radarów. Wierzyłem, że już nigdy w życiu nie polecę samolotem. I to był ogromny ciężar na moich barkach, z którego nie zdawałem sobie sprawy. W końcu jednak udało mi się przełamać mój strach.

Lot, który odmienił moje życie

Od mojego pierwszego od 13 lat lotu minęły dwa tygodnie, a moje życie odmieniło się w sposób, jakiego nigdy nie mogłem się spodziewać. Pokonując lęk przed omdleniem w samolocie, a nawet śmiercią, odzyskałem radość z życia, jaką nosiłem w swoim sercu kilkanaście lat temu. Czuję, jakbym odzyskał samego siebie.

Jeśli masz podobny problem, to wiedz, że nie jesteś sam. Wiedz, że możesz sobie pomóc i mogą pomóc ci bliscy. Nie bój się iść do lekarza i spróbować leczenia psychiatrycznego. Jeśli profesjonalista mówi ci, że to pomoże, to tak będzie. Wiem też, że z perspektywy osoby z zaburzeniami psychicznymi to brzmi abstrakcyjnie, a wręcz absurdalnie, ale byłem w tym miejscu i wiem, że wszelki lęk można pokonać tylko w jeden sposób – musisz się z nim zmierzyć i skopać mu tyłek.

*

Jeśli czujesz, że jesteś w ciężkiej sytuacji i potrzebujesz porozmawiać z psychologiem, nie czekaj i porozmawiaj ze specjalistą całodobowego Centrum Wsparcia: 800 70 2222. Numer jest bezpłatny. Możesz również wysłać maila lub porozmawiać na chacie. Jeśli jesteś dzieckiem, zadzwoń pod (również bezpłatny i anonimowy) numer przeznaczony dla nieletnich: 116 111.