A dzisiaj? Czy dzisiaj mówienie o swojej seksualności, wyborach, potrzebach jest bezkarne czy może wiązać się z infamią?

Okazuje się, że mimo wielkich rewolucji przemysłowych, technologicznych, rozwoju nauki, sztuki bardzo trudno jest pewnym kulturom wyjść poza strefę komfortu, która zamyka się w nawiasie: tolerancja.

Nie potrafimy zaakceptować tego, że są trzy orientacje seksualne: heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna.

Bardzo często w gabinecie czy przy okazji rozmów kuluarowych spotykam się z etykietowaniem typu: to nie jest normalne, to jest choroba, to jest zboczenie, to trzeba koniecznie leczyć i tak dalej. Uprzedzenia, stereotypy, zabobony, niewiedza, szufladkowanie i etykietowanie. A co na to nauka?

Według stanowiska Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego dotyczącego zdrowia osób o orientacji homoseksualnej – "orientacja seksualna jest współcześnie definiowana jako pociąg erotyczny i uczuciowy wobec mężczyzn, kobiet lub obu płci.

Wszystkie trzy orientacje: heteroseksualna, homoseksualna i biseksualne traktowane są jako prawidłowe warianty rozwojowe seksualności człowieka. Orientacja seksualna nie podlega możliwości dowolnego kształtowania zgodnie z kulturowo — społecznymi oczekiwaniami, nie jest kwestią wyboru lub mody".

Z kolei Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne stoi na stanowisku, że "próby zmiany orientacji homoseksualnej stanowią istotne zagrożenie dla zdrowia, ponieważ poddawanie osoby formom terapii, które nie posiadają wystarczających podstaw naukowych, mogą znacząco wpłynąć na osłabienie samooceny pacjentów z powodu braku obiecanych zmian.

Nie istnieją wiarygodne dowody naukowe na to, że orientacja seksualna może zostać zmieniona na drodze interwencji psychiatrycznej, a próby takiej zmiany nie mają uzasadnienia z perspektywy zdrowia psychicznego".

Skoro orientacja homoseksualna nie jest chorobą, to nie wymaga leczenia czy korygowania.

Według Światowej Organizacji zdrowia – WHO "zachowania homoseksualne są szeroko rozpowszechnionym w populacji aspektem ludzkiej seksualności.

Zmiany stopniowego usuwania homoseksualności z kolejnych systemów klasyfikacji zaburzeń w tym z ICD, są odbiciem zarówno podnoszenia standardów praw człowieka, jak i braku empirycznych dowodów uzasadniających patologizację i medykalizację różnych form orientacji seksualnej".

Zastanawia mnie zatem, dlaczego ludzie tak emocjonalnie reagują na osoby o orientacji homoseksualnej? Czy kontakt homoseksualnych mężczyzn kojarzy się tylko z penetracją analną i stymulacją oralną bez udziału jakichkolwiek uczuć?

Czy miłość homoseksualna dwóch kobiet jest bardziej subtelna w odbiorze mężczyzn, bo oni sami często mają takie fantazje seksualne, jak dwie kobiety stymulują się nawzajem oralnie?

A może kochające i pieszczące się dwie kobiety, dlatego są miło kojarzone, bo kobiety częściej w relacjach seksualnych okazują uczucia i mogą mieć orgazm bez penetracji pochwy?

Dlaczego dla większości ludzi o wiele bardziej gorszący jest widok namiętnie całujących się mężczyzn niż kobiet? Czy okazywanie sympatii i artykułowanie swoich wyborów partnerskich ma większe uzasadnienie i tolerancję w przypadku kobiet niż mężczyzn?

Nie ma znaczenia, jakiej jesteśmy płci i orientacji seksualnej, bo ona nie dotyczy jedynie seksu, ale również emocji i uczuć. Najważniejsze dla każdej orientacji seksualnej jest to:

— z kim się kocham – czyli z kim chcę się kochać, mieć seks

— w kim się kocham – czyli kto pociąga mnie emocjonalnie, dla kogo mam uczucie

— kogo kocham – z kim chcę budować relację i związek partnerski.

W związkach homoseksualnych również dochodzi do zdrad i rozstań, podobnie jak u par heteroseksualnych. Orientacja homoseksualna nie umniejsza natężeniu uczuć związanych ze stratą, porażką, spełnieniem i byciem szczęśliwym – ci ludzie przeżywają i mają uczucia i emocje identyczne, jak osoby heteroseksualne.

Mają takie same pragnienia jak osoby heteroseksualne – chcą kochać, być kochanymi i cieszyć się życiem.

Będę bardzo mocno bronić tezy, że to, z kim dzielę swoje życie seksualne, erotyczne, psychiczne, jest wyłącznie moją prywatną sprawą. O tym, z kim się kocham, w kim się kocham i kogo kocham, decyduję tylko ja, a jak się komuś nie podoba, to niech to zatrzyma dla siebie, bo to jego problem.

***

Dr n. med. Monika Staruch — jest seksuologiem klinicznym. Współpracuje z wieloma klinikami, gdzie zajmuje się diagnostyką i leczeniem dysfunkcji seksualnych K i M. Jest również wykładowcą akademickim na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym oraz opiekunem Seksuologicznego Koła Naukowego. Prowadzi konsultacje seksuologiczne i psychologiczne również w j. angielskim. Jest pierwszym psychologiem w Polsce posiadającym europejski certyfikat seksuologa klinicznego EFS-ESSM.

Główny obszar jej działalności koncentruje się na diagnostyce psychologicznych przyczyn dysfunkcji seksualnych mężczyzn i kobiet oraz zaburzeniach związanych z psychologią prokreacji. Zajmuje się również diagnostyką psychologiczną par leczących się z powodu niepłodności zakwalifikowanych do in vitro i jest wsparciem dla lekarzy kwalifikujących do leczenia niepłodności metodą pozaustrojowego zapłodnienia. Przed pandemią przez ok. 2 lata współpracowała z fundacją "Obudź w sobie życie" – prowadząc wykłady/ćwiczenia w największych miastach w Polsce dla kobiet z problemem niepłodności.

Była również członkiem zespołu: "Komisja prawdy i zadość uczynienia" przygotowującego projekt ustawy sejmowej dot. powołania tejże komisji do zajęcia się pedofilią w Kościele.

Dla Netflix — na planie filmu 365 dni — pracowała jako "intimacy coordinator" – koordynator scen intymnych