— O tym, że miałam przerąbane dzieciństwo, dowiedziałam się od psychologa. — wspomina Ewa (45 lat). I nie, nie na terapii. Do gabinetu terapeutycznego przyjechałam jako przedstawiciel handlowy, przywiozłam ekspres do kawy. Załatwiliśmy transakcję, chcę się żegnać, a starszy pan, miły psycholog mówi, że też wychodzi. A ja wtedy zaczynam go instruować. "Ale powinien pan wyłączyć ekspres z kontaktu". "Jeszcze światło w gabinecie się pali. Trzeba zgasić", "A klimatyzację pan zostawia?".

Materiał archiwalny Onet
Materiał archiwalny

Facet zaczął się na mnie dziwnie gapić. Po kolejnym moim pytaniu nie wytrzymał: "Ale co to panią właściwie obchodzi? Zachowuje się pani osoba z syndromem DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika). Przecież to mój ekspres, moje światło i moja klimatyzacja" — wypalił. Przytkało mnie.

"Co za debila spotkałam" — zwierzyłam się ówczesnemu narzeczonemu. Kilka miesięcy później sama zadzwoniłam do tego "debila" i poprosiłam, żeby podał mi namiary na dobrego terapeutę albo grupę.