Premier obiecuje gonienie Wielkiej Brytanii. Jakie są na to szanse? Ekspert komentuje
"Na 25. rocznicę Polacy będą zamożniejsi od Brytyjczyków" — obiecuje premier Donald Tusk. Dane Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazują, że prędzej wyprzedzimy Hiszpanię i Włochy. — Owszem, dogonienie Wielkiej Brytanii jest wyobrażalne, ale na miejscu pana premiera byłbym ostrożny ze składaniem takich deklaracji — mówi Business Insiderowi ekonomista prof. Witold Orłowski.
- Premier Donald Tusk na 20-lecie Polski w Unii Europejskiej obiecał Polakom, że za pięć lat będą bogatsi od Brytyjczyków
- Nie on pierwszy składa jednak takie deklaracje. Gonienie krajów Zachodu zapowiadał już rok temu prezes PiS Jarosław Kaczyński
- O zmniejszających się różnicach mówią też na Wyspach. Tamtejsza opozycja wykorzystywała temat Polski i jej rozwoju w trwającej kampanii wyborczej
- Sprawdziliśmy, co na ten temat mówią przewidywania niezależnych instytucji oraz twarde dane. — Prognozy pokazują, że dogonienie Wielkiej Brytanii jest wyobrażalne, ale one nie zawsze się sprawdzają. Na miejscu premiera byłbym ostrożny z takimi deklaracjami — mówi nam ekonomista prof. Witold Orłowski
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Polska od kilku dekad wiecznie goni. Za pierwszej kadencji premiera Donalda Tuska mieliśmy być "drugą Irlandią". Potem prezes Jarosław Kaczyński zapowiadał w Polsce drugi Budapeszt, a kilka lat później — drugą Ankarę.
W ostatnich latach oczy polityków skierowały się na Zachód. Szef PiS mówił o gonieniu kolejnych krajów. — Najbogatsze są Dania i Holandia. Kilka kolejnych lat i możemy do nich dojść. Do Niemców też — takie wizje przed uczestnikami pikniku wojskowego w Zawichoście snuł w sierpniu 2023 r. Jarosław Kaczyński.
I wreszcie teraz, wiosna 2024 r. Polska ma nie tylko gonić, ale i przegonić Wielką Brytanię. Taką obietnicę złożył premier Donald Tusk, który chce Londynu w Warszawie. Z tą różnicą, że bez wychodzenia z UE. Chodzi mu tylko o poziom zamożności.
Zobacz także: "Życie w Londynie po trzydziestce nie ma już sensu". Polacy opowiadają o skutkach brexitu
"Kiedy my świętujemy 20 lat w Unii, w Wielkiej Brytanii toczy się ostra debata wywołana prognozą Banku Światowego, zgodnie z którą dochód na głowę będzie w 2025 wyższy w Polsce niż w UK. I to obiecuję: na 25. rocznicę Polacy będą zamożniejsi od Brytyjczyków. Lepiej być w Unii!" — napisał 1 maja szef rządu.
O co chodzi premierowi?
Co dokładnie na myśli ma szef rządu? Rzeczywiście, w Wielkiej Brytanii w ostatnich miesiącach sporo mówi się o tym, że dystans dzielący ten kraj od Polski pod względem ekonomicznym znacznie się zmniejsza.
— Jeśli obecna polityka gospodarcza się nie zmieni, Wielkiej Brytanii grozi to, że do 2030 r. pod względem PKB na osobę zostanie wyprzedzona przez Polskę — ostrzegał wiosną ubiegłego roku lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer. Wypowiedź tę można łatwo znaleźć w mediach społecznościowych, o czym pisaliśmy w Business Insider Polska.
Przywołując dane Banku Światowego, wskazał, że w latach 2010-21 średni roczny wzrost gospodarczy Wielkiej Brytanii wynosił 0,5 proc., podczas gdy Polski — 3,6 proc. W efekcie zmniejszył się dystans dzielący oba kraje pod względem PKB per capita.
W uproszczeniu: chodzi o wartość produkcji gospodarczej w danym kraju w przeliczeniu na głowę jednego mieszkańca. Dodatkowo jest on przeliczany według parytetu siły nabywczej, czyli odzwierciedla nie tylko nominalne kwoty, ale też niejako "urealnia" je, dostosowując choćby do kosztów życia w danym miejscu.
— To dobry wskaźnik, który pokazuje pewne tendencje. Za nim bardzo często idą też wynagrodzenia. Ale nie zapominajmy, że to niejedyny miernik bogactwa danego narodu — przestrzega w rozmowie z Business Insiderem prof. Witold Orłowski, ekonomista z Akademii Finansów i Biznesu Vistula oraz główny doradca ekonomiczny PwC.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że "bogactwo to przecież również zgromadzony majątek, a nie tylko dochody". — Pod tym względem to my Brytyjczyków nie dogonimy nawet i za 100 lat — przypomina.
Polska goni i wyprzedza
Wróćmy jednak do tego, jak w ostatnich latach wyglądał rozwój polskiej gospodarki. Jest on nierozerwalnie związany ze wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej w 2004 r.
To, co udało się Polsce przez te 20 lat wypracować, pokazywaliśmy w osobnym materiale w Business Insider Polska.
Zobacz także: Te wykresy otwierają oczy. Tak Polska zmieniła się przez 20 lat w UE
Przez ostatnie lata Polska była jednym z liderów wzrostu PKB w całej Europie. Odczyty na poziomie 4-5, a czasami nawet ponad 6 proc. były w naszym kraju czymś zupełnie normalnym, podczas gdy w innych krajach o takim wyniku mogli tylko pomarzyć.
Ostatnie kwartały pokazują jednak pewne wyhamowanie naszej gospodarki. Pisaliśmy niedawno w materiale Jacka Frączyka, że w czwartym kwartale ub.r. co prawda nastąpiło odbicie polskiej gospodarki, ale było "niemrawe". Trudno inaczej mówić o wzroście o 1 proc. Jak na standardy z ostatnich lat nie jest to dla nas powód do zadowolenia.
Jednak powodem do dumy jest już porównanie naszego wzrostu gospodarczego na tle innych krajów Europy. Mimo niewielkiego wzrostu gospodarczego dogoniliśmy w wartościach nominalnych Szwajcarię i poważnie zbliżyliśmy do Holandii.
Brytyjczycy na horyzoncie, ale najpierw Włochy i Hiszpania
Z kolei w danych przeliczonych na jednego mieszkańca Polska jest jednym z prymusów w UE. Gdy wstępowaliśmy do niej w 2004 r., PKB na osobę według parytetu siły nabywczej był dwukrotnie niższy niż średnia unijna. Wówczas tylko cztery kraje były mniej zamożne od Polski: Bułgaria, Litwa, Łotwa i Rumunia.
Przez blisko 20 lat Polska mocno nadgoniła zaległości i z uwagi na szybki wzrost gospodarczy przegoniła pod względem PKB per capita m.in. Grecję, Chorwację, Węgry, Portugalię i Słowację.
Teraz przed nami pojawiają się największe kraje "starej" Unii Europejskiej. Według kwietniowych prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego Polska już w 2029 r. powinna doszlusować do Włoch, pozostawiając w tym samym czasie w tyle Hiszpanię.
Ekonomiści Credit Agricole już w ubiegłym roku podkreślali, że różnice będą się zmniejszać. W swoich analizach wyliczyli wówczas, że Polska może dogonić Włochy pod względem PKB na głowę w 2033 r. Są one oparte na wieloletnich prognozach Komisji Europejskiej, sięgających 2035 r., które sugerują, że dynamika PKB będzie kształtowała się w przedziale 2,5-3 proc. w przypadku Polski.
Gdzie zatem Wielka Brytania? Z danych Banku Światowego wynika, że w ostatnich latach znacząco nadrobiliśmy stratę, którą jeszcze kilka lat temu mieliśmy do Zjednoczonego Królestwa.
W 2019 r. PKB per capita według parytetu siły nabywczej w Polsce wynosił 35 tys. dol., podczas gdy w Wielkiej Brytanii było to blisko 50 tys. dol. Dziś ta różnica jest znacznie mniejsza, bo wynosi nieco ponad 10 tys. dol. (dane na koniec 2022 r.)
— Dogonienie Wielkiej Brytanii jest wyobrażalne, natomiast w żadnym razie nie składałbym obietnic, że to się stanie na pewno — twierdzi prof. Witold Orłowski.
Jak dodaje, dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią o tym, że do 2029 r. Warszawa pod tym względem zbliży się do Londynu na niewielką odległość, ale to wciąż tylko prognozy.
— Te mają to do siebie, że nie muszą się sprawdzić. Na miejscu premiera Tuska skupiłbym się na tym, żeby zapewnić Polsce jak najlepsze warunki do rozwoju, a nie na składaniu tego typu deklaracji — mówi ekonomista.
Jego zdaniem dużym uproszczeniem jest też mówienie na podstawie PKB per capita, że Polacy będą zamożniejsi od Brytyjczyków. — Pamiętajmy, że w PKB uczestniczą też właściciele kapitału. Polski wzrost nie oznacza więc zawsze, że te pieniądze wytworzone w naszym kraju zostają nad Wisłą — mówi prof. Orłowski.
Jakość życia i bogactwo to przecież nie tylko wartość PKB per capita. — Podam tu przykład. Irlandia od jakiegoś czasu ma ten miernik spektakularnie wyższy niż w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. Jednak czy aby na pewno żyje się tam lepiej niż w Londynie, czy Berlinie? Śmiem wątpić — puentuje rozmówca Business Insider Polska.