Polski przemysł w potrzasku. "Absurdalnie wysokie ceny energii" osłabiają konkurencyjność
Rekordowo wysokie koszty energii przyprawiają producentów o ból głowy. Zapowiadają nie tylko podwyżki cen, ale obawiają się nawet ograniczania produkcji. Jeśli dynamika wzrostu kosztów się utrzyma, mogą nie wytrzymać rywalizacji z zagraniczną konkurencją.
- Rosnące koszty energii sprawiają, że przemysł stanął pod ścianą. Dotychczas można było rekompensować je podnoszeniem cen, jednak wraz z wyhamowywaniem koniunktury pole manewru się zmniejsza
- Na razie dane produkcji przemysłowej są dobre. Schładzanie światowej gospodarki może jednak w dłuższej perspektywie tłumić popyt – uważa dr Maciej Bukowski, ekonomista i prezes think-tanku WiseEuropa
- W tej sytuacji trudniej będzie rywalizować z zagraniczną konkurencją. Producenci biorą pod uwagę ograniczanie produkcji
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Wysokie ceny na Towarowej Giełdzie Energii najbardziej uderzają w energochłonne branże takie jak hutnictwo. Ich przedstawiciele mówią wprost – jeśli trend wzrostowy na rynku energii się utrzyma, niewykluczone, że po prostu będą wygaszać produkcję.
– Dopóki popyt był ogromny i rosły też ceny metali na światowych giełdach, presję rosnących kosztów energii dało się wytrzymać. Teraz gdy widać jednak symptomy spowolnienia w Chinach, a notowania na globalnych rynkach się stabilizują, nie będzie możliwe dalsze podnoszenie cen. Tymczasem koszty energii w Polsce mogą być trzy-czterokrotnie wyższe niż rok temu. To oznacza, że tutejszy przemysł hutniczy stanie. W tej chwili nie podejmujemy decyzji o zakupach energii na kolejny rok właśnie z powodu absurdalnie wysokich cen – tłumaczy Tomasz Dzierżek, zastępca kierownika działu zarządzania energią w Zakładach Górniczo–Hutniczych "Bolesław".
Jak dodaje, przed podobnym dylematem stoi wiele europejskich kombinatów, których produkty okażą się znacznie mniej konkurencyjne niż te z Azji.
Kłopotów spodziewają się również inni odbiorcy. – Nasz poziom produkcji już zaczął spadać i kolejne negatywne bodźce mogą spowodować znaczne pogorszenie naszej sytuacji – przyznaje Wojciech Konecki, prezes Ogólnopolskiego Związku Producentów AGD APPLiA i wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Kłopoty z zagranicą
AGD to jedna z głównych "sprzedażowych" branż polskiej gospodarki. Na zewnątrz przeznaczone jest ok. 90 proc. produkcji, a według wyliczeń Polskiego Instytutu Ekonomicznego Polska jest drugim co do wielkości eksporterem dużego AGD zaraz po Chinach.
– Na co dzień konkurujemy z krajami, których nie dotykają w tym stopniu wzrosty cen. Nie możemy sobie pozwolić na utratę drugiej pozycji wśród światowych eksporterów. Pogorszenie rezultatów finansowych może też zniechęcić do dalszego inwestowania w naszym kraju – obawia się Konecki.
Czytaj także: Słabsze dane o polskim bilansie handlu zagranicznego. Widać skutki wojny
Pozytywów upatruje jednak w tym, że wysokie ceny energii skłonią konsumentów do większych oszczędności. W tym postawienia na nowoczesne, bardziej ekonomiczne urządzenia. – Paradoksalnie, gdyby ceny dla gospodarstw domowych po raz kolejny wzrosły, wzrósłby także popyt na efektywne energetycznie AGD i przyspieszoną wymianę przestarzałego sprzętu – wskazuje.
Za sprawą rosnących kosztów zarówno po stronie produkcji, jak i zwiększonych wydatków konsumentów z wyhamowaniem liczy się również branża odzieżowa.
"Zapowiadany wzrost kosztów energii, ale nie tylko, bo też kosztów transportu oraz produkcji, powoduje, że należy założyć dalszy wzrost cen odzieży w branży fashion. Natomiast w przypadku słabnącego popytu ze strony konsumentów, nie wykluczamy dostosowania się branży odzieżowej do sytuacji i ograniczenia podaży" – wskazuje w przesłanej nam odpowiedzi LPP, właściciel takich marek jak Reserved, Cropp czy Sinsay.
Bal jeszcze trwa, choć zbliża się do końca
Obecnie zwijania się przemysłu jeszcze nie widać, a dane makroekonomiczne są optymistyczne. I paradoksalnie wysokie ceny energii właśnie to potwierdzają. – Wciąż mamy do czynienia z bardzo silnym ożywieniem – rośnie produkcja przemysłowa i PKB. Idące w górę ceny na TGE dotyczą przyszłości, więc przedsiębiorcy, jak widać, zakładają, że koniunktura się utrzyma – mówi dr Maciej Bukowski, prezes think-tanku Wise Europa.
– Tak jednak wcale być nie musi. Wiele zależy od polityki banków centralnych, które za sprawą inflacji mogą dążyć do schładzania gospodarki. A wówczas, ktoś, kto kupił energię "na górce", licząc na koniunkturę, a okaże się, że jego produkcja nie będzie się zwiększać, może ponieść straty – przyznaje.
Zagrożeniem nie wysokie ceny energii, lecz jej brak
– Najbardziej energochłonne gałęzie polskiego przemysłu faktycznie mogą mieć problemy z konkurencyjnością, ale nie za sprawą samych wysokich cen energii. Te bowiem rosną w całej Europie, nie tylko w Polsce. U nas większym ryzykiem jest to, że pojawią się niedobory energii za sprawą zbyt wolnej transformacji energetycznej. I to faktycznie byłoby barierą blokującą dalszy rozwój firm. Muszą szybko inwestować w autogenerację – mówi Maciej Bukowski.
Biznes podziela lęk przed brakiem energii. – Pewne działania osłonowe w obliczu kryzysu będą konieczne. Bardzo obawiamy się już nie tylko o ceny, ale i dostępność gazu, ropy i elektryczności. Musimy utrzymać zatrudnienie i konkurencyjność polskiej produkcji, ponieważ utrata rynków mogłaby być trudna oraz kosztowniejsza do odbudowy – mówi wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej.
– Poprawie konkurencyjności polskiego przemysłu pomogłaby regulacja cen oraz rozłożenie ich wzrostu w czasie. Równolegle dobrym posunięciem byłoby wzmocnienie mechanizmów dotacyjnych dla inwestycji przedsiębiorstw w odnawialne źródła energii np. fotowoltaika, instalacje kogeneracji itp. – twierdzi natomiast Robert Purol, dyrektor zarządzający gnieźnieńskimi fabrykami VELUX.
Grzegorz Kowalczyk, dziennikarz Business Insider Polska