30, 40-latkowie podróżują, żeby »zaliczać« modne miejsca. „To dziś ważniejsze niż zakładanie rodziny. Turystyka to nowe szlachectwo i opium dla ludu, coroczna nagroda za wyzysk”

Gdy jesteśmy w tzw. krajach Trzeciego Świata, często z poczuciem wyższości zwiedzając kraje Maghrebu, arabskie, latynoskie itp., wychodzi z nas obrzydliwa, kolonialna mentalność. To najbardziej ohydna, a jednocześnie ostatnio bardzo modna turystyka — w biedne miejsca, np. podróżowanie do brazylijskich faweli, do dzielnic nędzy. Można wtedy cukierka dzieciom rzucić, popatrzeć ze współczuciem, uronić łezkę nad nędznym „prymitywnym” tubylcem
Gdy jesteśmy w tzw. krajach Trzeciego Świata, często z poczuciem wyższości zwiedzając kraje Maghrebu, arabskie, latynoskie itp., wychodzi z nas obrzydliwa, kolonialna mentalność. To najbardziej ohydna, a jednocześnie ostatnio bardzo modna turystyka — w biedne miejsca, np. podróżowanie do brazylijskich faweli, do dzielnic nędzy. Można wtedy cukierka dzieciom rzucić, popatrzeć ze współczuciem, uronić łezkę nad nędznym „prymitywnym” tubylcem Fot.: Skreidzeleu / iStock
16 czerwca 2024 14:00,
26 min czytania

Ludzie uważają, że o wartości życia decyduje ilość przeżyć i doświadczeń, a podróże są najprostszą formą tego kolekcjonowania. Poza tym one — w odróżnieniu od udziału w kulturze wysokiej — są niewymagające. Bo żeby być tym „szlachcicem” w kulturze wysokiej, znać się na kulturze, literaturze, malarstwie itp., trzeba się jednak namęczyć. Zdobyć odpowiednie kompetencje, by móc się cieszyć awangardową poezją, muzyką czy malarstwem. Natomiast podróżowanie jest łatwe, wystarczy mieć oczy. I zaliczać modne miejsca, przywozić stamtąd magnesy - mówi dr Dominik Lewiński, medioznawca i badacz komunikacji społecznej

Pierwsza rozmowa: 21 maja 2023 r.

FORBES: Czy regularne podróże, oczywiście zagraniczne, stały się już wyznacznikiem stylu życia? Świętym Graalem dzisiejszych ludzi pracujących na etatach?

Dr Dominik Lewiński*: To bardzo trafna obserwacja, ponieważ podróżowanie jest już wręcz obowiązkiem społecznym i moralnym. Niby to się dzieje z własnej woli i każdy chce, ale dwie rzeczy są tu warte zauważenia. Zapytałem w ramach dużych badań, w trakcie których przepytałem około 1 tys. osób — studentów — jakie jest życie ludzi, którzy nie podróżują. I odpowiedź była jednoznaczna: że nudne, monotonne, że jest życiem człowieka o wąskich horyzontach, małowartościowym. Już po tym widać, że jeśli nie podróżujesz będziesz uznawany przez społeczeństwo za człowieka, który prowadzi małowartościowe życie — a nawet będziesz kimś takim we własnych oczach. To jedno, co świadczy o tym, jakim podróżowanie jest obowiązkiem i przymusem. A druga rzecz jest taka, że kiedy w tym badaniu pytałem studentki o plany życiowe i o marzenia, prawie 100 proc. odpowiedziało, że marzą i planują podróżować. Że chcą i będą podróżować, że to dla nich bardzo ważne. Niewielki procent planował i marzył o rodzinie oraz dzieciach, z czego można wysnuć wniosek, że z jakichś powodów dla współczesnego społeczeństwa podróżowanie i turystyka są ważniejsze niż zakładanie rodziny czy relacje międzyludzkie.

Biała turystka w Indiach (zdjęcie ilustracyjne)
Biała turystka w Indiach (zdjęcie ilustracyjne) Fot.: Barry Lewis / Contributor / Getty Images

Z czego to się wzięło?

To jest proces, który ma trzy wymiary: pierwszy to taki, że przymus podróżowania, nawet taki moralny, bierze się stąd, że turystyka jest rodzajem nowego szlachectwa, narzędziem społecznej dystynkcji. Dawno temu ludzie z urodzenia byli lepsi od innych, ktoś się rodził szlachcicem, hrabią, księciem itp. Potem to zginęło, jak się porządek warstwowy zawalił i przez jakiś czas, może sto lat albo i dłużej, szlachectwo było związane z gustem. Tzn. ludzie „lepsi”, prowadzący „lepsze” życie, korzystają obficie z dóbr kultury, książek, poezji, filharmonii itp. A reszta ludzi „tych gorszych” słucha disco polo, do książek w ogóle nie sięga, filmy co najwyżej ogląda itp. Więc społeczeństwo podzieliło się na lepszych i gorszych, na „szlachtę” i tych bez gustu kulturalnego. Dziś to jednak już tak nie działa albo działa bardzo słabo. W tej chwili wyznacznikiem wartości życia jest liczba i jakość podróży rozumiana jako forma destynacji. To jest tak, że im więcej podróżujesz — i w im ciekawsze miejsca — tym uchodzisz za ciekawszego człowieka, bogatszego w doświadczenia, przeżycia.

Czytaj też: Sprzedali mieszkanie w Warszawie i zamieszkali we Włoszech. „Poddałem się. Trzeba się nauczyć funkcjonowania tutaj, inaczej można zwariować”

Znam osoby, które — choć dużo jeżdżą po świecie — nie wydają się przez to być ciekawszymi rozmówcami.

podróże próżność szlachectwo turystyka millenials

Wypróbuj aplikację mobilną Forbes

alt
  • pełen dostęp do subskrypcji
  • powiadomienia o najważniejszych wydarzeniach
  • e-wydanie szybciej niż w kiosku, w czytniku PDF