- Analizuję sześć przeszkód, które mogą stanąć na drodze ekspansji chińskich aut w Polsce. Tylko czy to naprawdę są przeszkody?
- MG powróciło na nasz rynek w grudniu 2023 r. Pod względem liczby pierwszych rejestracji w styczniu 2024 r. było 30. marką aut w Polsce, a w czerwcu 2024 r. zajmowało już 16. pozycję
- Zachęcamy do oddawania głosów w specjalnej ankiecie, która znajduje się pod artykułem
Wszystko, co nieznane, budzi zazwyczaj dwa skrajne uczucia: zaciekawienie i obawę. Tak było z naszymi jaskiniowymi przodkami, obserwującymi wyładowania atmosferyczne, tak jest dziś z nami, patrzącymi na kolejne chińskie samochody debiutujące w Polsce. Choć z pewnością teraz zaciekawienie jest większe, a obawy mniejsze. Zresztą, czy w ogóle jest się czego bać?
Chińskie samochody w Polsce. Czy braki w rozpoznawalności to naprawdę problem?
Co może powstrzymać chińskich graczy przed podbiciem polskiego rynku? Kilka rzeczy. A może żadna z nich? Przeanalizujmy możliwe punkty zapalne.
Przeczytaj także: Demaskujemy mity o MG. Czy to naprawdę chińska marka?
Przeszkoda nr 1: niedobór rozpoznawalności. Co tu kryć, nawet bodajże najlepiej kojarzona u nas chińska marka (a raczej brytyjsko-chińska), czyli MG, nie zapuściła w ogólnopolskiej świadomości takich korzeni jak Toyota lub Volkswagen — a co dopiero mówić o reszcie. Na dodatek w ciągu niecałego roku pojawiło się u nas tylu nowych graczy z Chin, że trudno się już w tym orientować — zupełnie jak w wersjach Porsche 911. Przebodźcowanie przegrzewa system.
Tyle że — na co zwraca uwagę większość znawców rynku moto — polski klient jest fenomenalnie poinformowany. Bez problemu dotrze do danych o każdym modelu, i to nawet nie dzwoniąc do dealera. To, że dziś w ogóle nie słyszał o Omodzie 5, nie oznacza, że za tydzień nie będzie gotowy jej kupić. Przeciętna rozpoznawalność nie powinna być więc przeszkodą dla chińskich marek.
Przeczytaj także: Zapytałem szefową Cupry w Polsce, co dalej z cenami nowych aut. "No niestety..."
Przeszkoda nr 2: lekki deficyt prestiżu. Co tu kryć, żadna chińska marka aut nie cieszy się w Polsce takim prestiżem, jak BMW lub Lexus. Część osób może rzeczywiście powstrzymać to przed zakupem samochodu z Państwa Środka. Tyle że nasz rynek nie składa się wyłącznie z klientów BMW i Lexusa. Dla ogromnej grupy nabywców od prestiżu ważniejsza jest relacja wartości do ceny. A w tym Chińczycy są mistrzami.
Przeszkoda nr 3: uprzedzenia. Nieufność wobec chińskich samochodów jest częściowo uzasadniona. W końcu jeszcze kilkanaście lat temu większość z nich nie wznosiła się na wyżyny designu, jakości i techniki. No a ile da się zmienić w tak krótkim czasie? Okazuje się, że da i to więcej, niż myślisz. Chińczycy zrobili nieprawdopodobny postęp, a od przekonania się o tym, dzieli cię tylko jazda próbna w salonie.
Przeczytaj także: Chińskie auta: od kiczu do piękna w kilkanaście lat. Oto 9 szokujących metamorfoz
Przeszkoda nr 4: utrata wartości. Niestety, na odpowiedź, jak bardzo stracą na wartości chińskie auta za trzy, cztery lub pięć lat, trzeba będzie poczekać te trzy, cztery lub pięć lat. Przecież pierwsi klienci odebrali zamówione samochody pod koniec 2023 r.
Nie da się też nic wiążącego powiedzieć o niezawodności bądź trwałości aut z Państwa Środka — na rynku są zwyczajnie za krótko.
Z drugiej strony warunki gwarancji są wyjątkowo hojne, więc po pierwsze, ewentualne usterki nie będą tak boleć, a po drugie, powinno to korzystnie wpłynąć na utratę wartości.
Zostają więc jeszcze dwie wątpliwości.
Drakońskie cła na elektryki z Chin
Część osób zastanawia się, jak będzie z serwisem i dostępnością części. Trzeba jednak pamiętać, że zdecydowana większość polskich dealerów chińskich producentów to firmy działające od wielu, wielu lat, które doskonale wiedzą, jak podejść do tego tematu. A cła?
Przeczytaj także: Szok na rynku nowych aut w Polsce. Najlepszy czerwiec od 25 lat, chińskie firmy z najwyższym udziałem w swoich dziejach, Tesla pisze historię
5 lipca 2024 r. w Unii Europejskiej zaczęły obowiązywać drakońskie cła na samochody wyprodukowane w Chinach i stamtąd do nas importowane. Co ważne, nowe cło nie zastępuje starego, a jest doliczane do wcześniej obowiązującej 10-procentowej stawki.
Tym samym np. modele BYD-a objęto łącznym cłem w wysokości 27,4 proc., auta Geely 29,9 proc., a MG — aż 47,6 proc.! Dlaczego?
Ponieważ Unia Europejska uważa, że chińscy producenci są dotowani przez chiński rząd, a to zaburza konkurencję. UE prowadzi w tej sprawie dochodzenie, które ma się zakończyć w listopadzie 2024 r. Wówczas zostaną ustalone docelowe stawki ceł, które mogą obowiązywać nawet przez następne pięć lat, chyba że strony znajdą inne rozwiązanie lub przepisy zostaną zablokowane przez państwa członkowskie UE.
Co ważne, podwyższone cła dotyczą wyłącznie aut elektrycznych. W przypadku "nie-elektryków" nic się nie zmieni: po 5 lipca 2024 r. na wszystkie spalinowe auta z Chin nadal obowiązuje 10-procentowe cło. Tym samym nowe, wysokie cła nie będą miały większego znaczenia dla polskiego klienta.
Przecież gros kupowanych u nas aut chińskich producentów ma silniki spalinowe. Poza tym w czerwcu 2024 r. elektryki stanowiły zaledwie 4,3 proc. wszystkich pierwszych rejestracji (a nie tylko graczy z Państwa Środka).
Na dodatek zdania ekspertów są podzielone. Analitycy firmy Morgan Stanley (cytowani przez "Automotive News Europe"), uważają, że przez nowe cła ceny elektryków z Chin mogą wzrosnąć w Europie nawet o 15-30 proc. Zresztą będzie to i tak raczej tymczasowe: część chińskich koncernów ruszy z produkcją w Europie i wówczas wszystkie cła w ogóle znikną. Z kolei Rhodium Group uważa, że znaczący wpływ na ceny miałyby cła dopiero na poziomie 50 proc.
To jak to będzie z chińskimi autami? Staną się w Polsce powszechne?
Czy MG powtórzy sukces Kii?
Nie wszyscy w Polsce potrafią dziś z marszu wymienić nazwy wszystkich modeli obecnych u nas chińskich producentów. Ale czy w latach 70. nie było tak samo z japońskimi, a w latach 90. - z koreańskimi firmami?
Dziś Toyota jest liderem polskiego rynku nowych aut, a w pierwszej połowie 2024 r. łączny udział Hondy, Lexusa, Mazdy, Mitsubishi, Nissana, Subaru, Suzuki i Toyoty w pierwszych rejestracjach wyniósł aż 29,19 proc. (wszystkie dane o naszym rynku: IBRM Samar). Jeśli dodamy do tego udział Hyundaia i Kię, wychodzi razem 40,54 proc. To niesamowity sukces.
Imponująco wygląda zwłaszcza droga Kii. W latach 90. ta koreańska marka nie cieszyła się nadmiernym uznaniem klientów. W pierwszej dekadzie XXI w. Kia radykalnie poprawiła jednak stylistykę, jakość i technikę, okrasiła to znakomitymi warunkami gwarancji i poszło. Między 1997 a 2023 r. roczna liczba pierwszych rejestracji Kii w Polsce wzrosła aż 19 razy, a w zeszłym roku koreański gracz był u nas 3. najczęściej rejestrowaną marką nowych aut.
Ile czasu minie, nim pierwsza chińska firma trafi do Top 10 polskiego rynku?
MG powróciło do naszego kraju w grudniu 2023 r. Pod względem liczby pierwszych rejestracji w styczniu 2024 r. było 30. marką aut, a już w czerwcu 2024 r. zajmowało 16. pozycję. Czołowa dziesiątką na Gwiazdkę?