- Pierwszy i jedyny Mercedes 300 SL Gullwing w Polsce
- Max Hoffman ojcem chrzestnym Gullwinga
- Mille Miglia – najpiękniejszy wyścig klasyków
Tadeusza poznałem kilkanaście lat temu na rajdzie samochodów zabytkowych. Pojawił się Mercedesem 190 SL z lat 50. XX wieku i jak każdy nowicjusz o wszystko dopytywał. Podczas kolacji zapytał: jaki jest najbardziej prestiżowy Mercedes? Odparłem, że z powojennych 300 SL Gullwing, z przedwojennych – 540 cabrio A. Ale to bardzo rzadkie i drogie modele – dodałem. Gullwing w stanie do remontu kosztował wówczas ok. 200 tysięcy euro, a przedwojenna „540-tka" w dobrym stanie nawet milion euro.
– Ale który wybrać – spytał Tadeusz. Potraktowałem to jak żart: najlepiej kupić oba – odparłem. Nie wiedziałem wówczas, że mój rozmówca jest właścicielem dobrze prosperującej firmy z branży mleczarskiej i wkrótce stanie się właścicielem obu modeli.
Mercedesa 300 SL Gullwinga Tadeusz kupił w 2008 r. w USA. Był to egzemplarz z listopada 1954 r., czyli z pierwszego roku produkcji z numerem fabrycznym 99. Był kompletny i w stanie oryginalnym, ale po wypadku i wymagał gruntownego remontu. Podjęła się go polska firma, ale nie poradziła sobie ze wszystkimi problemami. Gullwing jeździł, skręcał i hamował, ale nie nadawał się do ostrej, sportowej jazdy (ponad 200 km/h), do jakiej został zaprojektowany.
Mille Miglia 2024. Skąd wziął się Gullwing?
Mercedes 300 SL Gullwing powstał w pierwszej połowie lat 50. trochę z przypadku. Mercedes miał od marca 1952 r. rewelacyjne auto wyścigowe – 300 SL, które wygrywało wszystkie wyścigi i zawody na torach i nie dawało szans rywalom. Silnik 6-cylindrowy dzięki wtryskowi osiągał moc 215 KM, auto rozpędzało się do 260 km/h. Zainteresował się nim Max Hoffman – diler Mercedesa i innych luksusowych marek z Nowego Jorku. Max przyjechał do Stuttgartu i złożył zarządowi firmy nietypową propozycję: zróbcie cywilną, uliczną wersję 300 SL, a ja sprzedam w Stanach tysiąc egzemplarzy. Szefowie Mercedesa podjęli wyzwanie, cywilna wersja powstała w zaledwie pół roku, a kiedy na początku 1954 r. pokazano ją na salonie w Nowym Jorku wywołała sensację i entuzjazm bogatej klienteli Maxa. Z powodów konstrukcyjnych w samochodzie nie można było zamontować drzwi otwieranych na boki, inżynierowie wprowadzili więc drzwi unoszone do góry – stąd nazwa Gullwing (skrzydła mewy). Pierwsze egzemplarze powstały jesienią 1954 r., Gullwinga produkowano do 1957 r. – w sumie powstało zaledwie 1400 egz., z czego ponad tysiąc – zgodnie z obietnicą – sprzedał Max Hoffman w USA. Auto było piekielnie drogie, kosztowało 29 tys. DM, ale bogaci klienci tym się nie przejmowali. Gullwingiem w latach 50. jeździli m.in. Zofia Loren, Zsa Zsa Gabor, książę Edynburga, szwedzki książę Bertil, a nawet… prezes General Motors.
Około roku 2010 Tadeusz wpadł na pomysł, aby Gullwingiem wziąć udział w najtrudniejszym, ale też najpiękniejszym wyścigu klasyków – Mille Miglia. Zawiózł auto do Classic Centre w Stuttgarcie, gdzie zajęli się nim specjaliści, usunęli wszystkie niedoróbki i przygotowali je do trudnego wyścigu rozgrywanego na trasie tysiąca mil (stąd nazwa Mille Miglia) z Brescii na północy Włoch do Rzymu i z powrotem do Brescii.
Mille Miglia – wyścig legenda
Mille Miglia to wyścig-legenda. Pierwotnie rozgrywany był w latach 1927-1957 na opisanej trasie, brali w nim udział najsłynniejsi ówcześni kierowcy sportowi: Tazio Nuvolari, Rudolf Caracciola, Clemente Biondetti, Stirling Moss. Ten ostatni jest rekordzistą – w 1955 roku całą trasę Brescia-Rzym-Brescia pokonał Mercedesem 300 SLR w czasie 10 godzin 7 minut i 48 sekund. Średnia z całego przejazdu wyniosła 157,62 km/h. I to w normalnym ruchu ulicznym.
W 1957 roku po serii śmiertelnych wypadków na trasie Mille Miglia organizację wyścigu wstrzymano i wznowiono dopiero po 20 latach – ale już jako Mille Miglia storica, czyli wyścig historyczny. Dopuszczone są samochody, które startowały w latach 1927-57, startować mogą także modele wyprodukowane w tych latach, których odpowiedniki brały udział w słynnym wyścigu.
Udział w Mille Miglia to marzenie wielu kolekcjonerów, ograniczeniem jest bardzo ostra selekcja, konieczność posiadania oryginalnego auta z paszportem FIA oraz tylko ok. 400 miejsc na liście startowej. Wpisowe jest wysokie, wynosi ok. 15 tys. euro, ale o pieniądzach dżentelmeni nie rozmawiają, bo je po prostu mają. Mimo tych ograniczeń, corocznie zgłasza się 3-4 razy więcej chętnych niż miejsc.
Najstarsze auta dopuszczone do Mille Miglia mają prawie 100 lat, najmłodsze – 67. Nie jadą – jak kiedyś – bez przerwy od startu do mety, trasa podzielona jest na 4 lub 5 całodniowych etapów, a na każdym z nich zawodnicy muszą wykonać kilkanaście prób jazdy na regularność – trzeba pokonać wyznaczony odcinek z zadaną prędkością lub w zadanym czasie. Na pozór łatwe, w praktyce bardzo trudne, bo wyścig odbywa się – jak dawniej – w normalnym ruchu ulicznym. Jeśli trafi się na korek lub inną przeszkodę, trzeba potem nadrabiać stracony czas i gnać z prędkością „ile fabryka dała”. W tych próbach główna rola przypada pilotowi – musi precyzyjnie i błyskawicznie obliczać z jaką prędkością kierowca ma jechać i kiedy musi zameldować się na mecie każdej próby. Tu decydują dosłownie ułamki sekund.
Pierwszy start w Mille Miglia
Po raz pierwszy w Mille Miglia Tadeusz wystartował w 2013 r. Tak to dziś wspomina: „Gullwing stał w Classic Centre, a ja złożyłem aplikację na Mille Miglia. Wiedziałem, że bardzo trudno jest się tam dostać, poza tym Włosi preferują swoje załogi. I tu z pomocą przyszli mi ludzie z Classic Centre. Skoro przygotowujemy twoje auto, to pojedziesz w teamie Mercedesa – usłyszałem. O lepszym rozwiązaniu nawet nie marzyłem. Wystąpienie w teamie Mercedesa oznaczało, że będę jechał w znakomitym towarzystwie i miał zapewnioną przez cały czas pomoc mechaników. Mercedes wystawił wtedy 17 aut, a wśród moich kolegów z teamu były takie sławy jak David Coulthard, Johen Mass, Karl Wendlinger, Bernd Maylander czy Marcel Tiemann. Przyznam, że sławy w naszym teamie trochę mnie onieśmielały, ale szybko okazało się, że ci ludzie nie mają nic z gwiazdorstwa, są serdeczni i bezpośredni”.
Brescia już na kilka dni przed startem Mille Miglia żyje tylko tym wyścigiem. Hotele, knajpy i kawiarnie są pełne. Wszystkie auta wystawione są w wielkiej hali targowej na obrzeżach miasta, to jedyna okazja aby zobaczyć bardzo rzadkie, historyczne modele. Można tam zobaczyć np. kilkanaście Gullwingów obok siebie, a nieco dalej kultowe przedwojenne Alfy Romeo, Astony Martiny czy Bugatti.
Start, zgodnie z tradycją, odbywa się z rampy na głównej ulicy Brescii – Viale Venezia. Trasa do Rzymu i z powrotem wiedzie przez urocze historyczne włoskie miasteczka. Na czas wyścigu życie tam zamiera, już od rana wszyscy mieszkańcy wylegają na ulice, którymi przejeżdżają zawodnicy, piją kawę, wino, dopingują kierowców, restauratorzy częstują lokalnymi specjałami – atmosfera jest rodzinna, typowo włoska.
Tak było w latach 20., 30., w okresie po II wojnie światowej i tak jest teraz – Włosi kochają motoryzację, zabytkowe samochody, kierowców i okazują to w niepodrabialny żywiołowy sposób. Ta atmosfera udziela się także uczestnikom. Taki wyścig jak Mille Miglia jest możliwy tylko we Włoszech.
Pierwszy start w 2013 r. okazał się udany – Tadeusz do mety w Brescii dojechał na 222. miejscu (na 400 załóg), a sensacją było to, że pokonał kolegę z teamu Mercedesa, kierowcę F1 – Davida Coultharda, który zajął 340. miejsce.
– Na mecie w Brescii byłem potwornie zmęczony – wspomina – z trudem wyszedłem z kabiny mojego Gullwinga, ale jednocześnie byłem przeszczęśliwy, że dotarłem do mety, auto nie zawiodło, że poznałem tylu wspaniałych ludzi i poczułem tę niepowtarzalną atmosferę wyścigu. Pomyślałem wtedy: muszę tu jeszcze wrócić. Taka jest magia Mille Miglia.
Mille Miglia po raz drugi, trzeci, czwarty...
Marzenie Tadeusza o powrocie na trasę Mille Miglia udało się spełnić trzy lata później, w 2016 r. Byłem wtedy we Włoszech, cywilnym autem przejechałem całą trasę z Brescii do Rzymu i z powrotem do Brescii, mając okazję z bliska przyjrzeć się wyścigowi i zawodnikom. Gullwing Tadeusza znów przeszedł gruntowne przygotowanie w Classic Centre w Suttgarcie, a przy okazji… zmienił kolor z truskawkowego na kość słoniową. Po dokładnym zbadaniu dokumentów wydania auta z grudnia 1954 r. okazało się, że taki właśnie kolor miało auto opuszczając fabrykę, a przemalowane zostało już w USA.
Do ostatniego etapu wszystko szło znakomicie, Tadeusz zajmował dobre miejsce na początku drugiej setki zawodników. Niestety, na kilkadziesiąt kilometrów przed metą w Brescii zdarzył się wypadek – na stojącego przed punktem kontroli czasu Gullwinga najechał zawodnik z USA. Uszkodzenie nie było groźne, wszystko zadziało się przy niewielkich prędkościach, Tadeusz i jego pilotka nie odnieśli obrażeń, ale mechanicy Mercedesa zdecydowali, żeby Gullwinga wycofać z wyścigu, gdyż obawiali się pożaru instalacji elektrycznej. Pech – to mało powiedzieć…
W tym dramatycznym zdarzeniu miał też miejsce zabawny epizod. Tuż po wypadku skonfundowany Amerykanin, zapewniając, że ma bardzo dobre ubezpieczenie OC, które pokryje wszelkie koszty związane z naprawą auta dodał: może potrzebne jest dodatkowe zabezpieczenie, to ja wypiszę czek. I sięgając po książeczkę czekową zapytał: czy milion dolarów wystarczy?
Gullwing znów trafił do Classic Centre, naprawa trwała wiele miesięcy, gdyż trzeba było zdjąć całą karoserię, sprawdzić ramową konstrukcję i wszystkie elementy dbając o zachowanie oryginalności auta.
Rok później, w 2017 Gallwing z polską rejestracją po raz trzeci stanął na starcie Mille Miglia na Viale Venezia w Brescii. Tym razem wszystko poszło dobrze i cztery dni późnej Tadeusz wraz z pilotką Moniką zameldowali się na mecie. Z podobnym sukcesem startowali po raz czwarty w 2019 roku i przygotowywali się do piątego Mille Miglia w roku 2020. Wtedy w marcu pojawił się Covid i cały świat przeszedł na kwarantannę. Organizacja wyścigu stanęła pod znakiem zapytania, w końcu organizatorzy zdecydowali się przełożyć imprezę na listopad. „Covidowy” Mille Miglia był nietypowy, gdyż bez bliskiego kontaktu z publicznością i innymi zawodnikami atmosfera nie była taka jak wcześniej.
Mille Miglia 2024 i 70-lecie Gullwinga
W tym roku organizatorzy Mille Miglia zmienili organizację wyścigu – trasa została wydłużona z 1600 do 2100 km, a impreza trwać będzie nie cztery tylko pięć dni. Zawodnicy nie pojadą zgodnie z ruchem wskazówek zegara tylko odwrotnie: z Brescii do Turynu, potem do Viareggio i trzeciego dnia dotrą do Rzymu. Kolejny etap to Bolonia i piątego dnia, w sobotę 15 czerwca, powrócą do Brescii.
Dla Mercedesa to rok szczególny – obchodzić będzie 70-lecie Gullwinga. Co może być lepszą okazją do świętowania niż udział w najpiękniejszym wyścigu świata, jak nazwał Mille Miglia Enzo Ferrari. Na starcie w Brescii 11 czerwca pojawi się silna reprezentacja Mercedesa w postaci 10. Gullwingów przygotowanych przez Classic Centre. W teamie Mercedesa pojedzie też zasłużony jubilat, 70-letni Gullwing Tadeusza. Tak jak w poprzednich latach przygotowywany jest do startu w Classic Centre.
To będzie już szósty start polskiej załogi. Wystartują 11 czerwca z numerem 346. Trzymamy kciuki!