W PiS walka na śmierć i życie. Szykują się wyborcze sensacje

— Na 99 proc. Jurgiel zostanie wyrzucony z partii – słyszymy od dobrze zorientowanego polityka PiS.

Na razie europoseł i dwukrotny minister rolnictwa został zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości, ale to dopiero początek procedury ewentualnego usunięcia go z ugrupowania. Formalnie może tego dokonać komitet polityczny PiS. W praktyce wyrok wyda Jarosław Kaczyński.

Z informacji Onetu wynika, że prezes PiS podjął decyzję o zawieszeniu Jurgiela już w czwartek rano, jeszcze przed regionalną konwencją ugrupowania w Dąbrowie Białostockiej, w trakcie której lider partii zachęcał do do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Jurgiel w Dąbrowie się nie pojawił. Inna sprawa, że sam nie dostał żadnego miejsca na liście do europarlamentu. O jego losie miała jednak zdecydować zupełnie inna rozgrywka.

Jak słyszymy, jego zawieszenie to konsekwencja wolty dwóch radnych wojewódzkich wybranych z list PiS, którzy w zamian za stanowiska w zarządzie województwa podlaskiego przeszli na stronę koalicji KO-Trzecia Droga. W efekcie przewodniczącym sejmiku województwa został Cezary Cieślukowski z Trzeciej Drogi, a marszałkiem — Łukasz Prokorym z Koalicji Obywatelskiej.

Tym samym Prawo i Sprawiedliwość po pięciu latach straciło władzę w regionie. Jak słyszymy, na Nowogrodzką miały dotrzeć informacje, że Jurgiel trzymał stronę rozłamowców.

— słyszymy w PiS.

Sytuację wykorzystał Jacek Sasin, szef wojewódzkich struktur partii w Podlaskiem, który miał namawiać Jarosława Kaczyńskiego do radykalnych kroków. Nie pomogło to, że Jurgiel jest członkiem tzw. Zakonu PC, czyli grupy działaczy, którzy blisko współpracowali z Kaczyńskim jeszcze w czasach jego pierwszej partii, czyli Porozumienia Centrum.

Zresztą jest jasne, że Nowogrodzkiej potrzebny był ktoś, kto zapłaci za kompromitację na Podlasiu. Lider PiS nie chciał publicznie oskarżać Jacka Sasina. Padło więc na Jurgiela, który od lat coraz bardziej dystansował się od swojej partii.

Jurgiel odpływa

Ten proces zaczął się już w 2018 r., kiedy został zdymisjonowany z funkcji ministra rolnictwa. Zastąpił go wtedy Jan Krzysztof Ardanowski, którego Jurgiel właściwie od razu zaczął krytykować. Wysłał nawet do centrali partyjnej donos, w którym przekonywał, że jego następca jest nieudolny.

W tym czasie Jurgiel stracił funkcję szefa PiS na Podlasiu. Wprawdzie wiosną 2019 r. dostał "dwójkę" na liście w wyborach europejskich i zdobył mandat, jednak jego relacje z Jarosławem Kaczyńskim były już bardzo chłodne.

W kampanii parlamentarnej 2019 r. wywołał burzę, pozwalając wywiesić na płocie swojego domu baner Krzysztofa Truskolaskiego z KO, syna skonfliktowanego z PiS prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego. Tłumaczył, że wywiesiłby baner każdego, kto by się zgłosił, jednak wielu jego partyjnych kolegów było oburzonych.

Mało kto rozumiał też ciepłe słowa Jurgiela na temat Marszu Miliona, który rok temu zorganizowała w Warszawie Platforma.

— Udało się opozycji czy panu przewodniczącemu Tuskowi zgromadzić wiele osób, które popierają jego kierunek działania. Ja myślę, że to jest w miarę udane przedsięwzięcie. Jak to dalej będzie, zobaczymy – mówił w TVN24.

Decyzja o jego zawieszeniu sprawia, że kontakty z nim mogą być dla polityków PiS niebezpieczne. Dlatego wydaje się, że kłopoty może mieć były szef Młodzieży Wszechpolskiej (od kilku lat związany z Prawem i Sprawiedliwością) Adam Andruszkiewicz, który w okręgu obejmującym Podlasie oraz Warmię i Mazury ma "trójkę" w wyborach europejskich.

Kilka dni temu Andruszkiewicz pojawił się na konferencji prasowej w towarzystwie Jurgiela. Dziś na jego profilach w mediach społecznościowych nie sposób znaleźć nawet krótkiej wzmianki na ten temat.

To o tyle ciekawe, że Andruszkiewicz uważany był za czarnego konia tych wyborów. Wprawdzie dostał dopiero trzecie miejsce na liście za Maciejem Wąsikiem i Karolem Karskim, ale uważany jest za tzw. skoczka, który potrafi zrobić dobre wyniki nawet z dalszych miejsc. W ostatnich wyborach parlamentarnych też miał "trójkę", a uzyskał niewiele gorszy wynik niż ówczesny lider listy Jacek Sasin.

Bezwzględna walka

Zresztą zażartych pojedynków wewnątrz PiS w innych okręgach jest więcej. Na Mazowszu "dwójkę" dostał były szef TVP Jacek Kurski. Będący na pierwszym miejscu Adam Bielan ma w zasadzie pewny mandat. Nie jest jednak pewne, że ten drugi przypadnie Kurskiemu. Z badań zamawianych przez PiS przed rejestracją list wynika, że może on mieć z tym problem.

– słyszymy od polityka PiS.

Jak słyszymy, najbardziej ma mu zagrażać obecna posłanka Prawa i Sprawiedliwości Maria Koc, która jesienią zdobyła pewny mandat w Sejmie. Poparło ją 70 tys. wyborców. Zgarnęła jedną czwartą wszystkich głosów oddanych na partię w okręgu siedleckim.

Zacięta walka toczy się również m.in. w Wielkopolsce, gdzie listę PiS otwiera prezydencki minister Wojciech Kolarski, który pochodzi z Krakowa i nie ma żadnych związków z regionem. Wspiera go za to osobiście Andrzej Duda. "Dwójkę" ma inny "spadochroniarz", czyli Ryszard Czarnecki, który już raz był europosłem z Wielkopolski. Mandaty zdobywał też z okręgu dolnośląsko-opolskiego, kujawsko-pomorskiego, a nawet z Warszawy.

Pierwszą dwójkę może jednak pogodzić była minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg, która wprawdzie ma jedynie "trójkę", ale w jesiennych wyborach parlamentarnych zgarnęła 100 tys. głosów.

Gdyby wzięła mandat, oznaczałoby to najprawdopodobniej koniec europoselskiej kariery Czarneckiego, który zasiada w PE od 2004 r.