Nowa większość obawia się zwycięstwa w PiS w wiosennych wyborach samorządowych. Dlatego, jak wynika z informacji Onetu, Lewica chce wystartować w bloku z Koalicją Obywatelską lub w ramach wspólnej listy wszystkich ugrupowań nowej większości. Na taki wariant jednak nie chcą się zgodzić ludowcy.
Filip Naumienko / East News
(od lewej) Donald Tusk, (tyłem) Adam Szłapka i Włodzimierz Czarzasty w Sejmie. 13.11.2023 r.
— Powiedzmy to wprost. Jeśli po kilku miesiącach naszych rządów PiS wygra procentowo wybory do sejmików, to będzie to nasza wpadka. Byłby to fatalny sygnał — słyszymy od polityka Lewicy
Startując samodzielnie, Lewica może nie uzyskać mandatów w większości województw
PSL i Polska 2050 chcą startować ponownie w ramach Trzeciej Drogi i nie chcą słyszeć o jednej wielkiej liście nowej władzy
To będzie jedna z kluczowych decyzji nowego premiera na początku urzędowania. W styczniu Donald Tusk, który zapewne stanie na czele rządu już w przyszłym tygodniu, wyznaczy datę wyborów samorządowych. Odbędą się one 7, 14 lub 21 kwietnia 2024 r. Kadencja samorządów upływa 30 kwietnia.
Dla PiS te wybory to być albo nie być. Po utracie kontroli nad parlamentem i rządem partia Jarosława Kaczyńskiego musi walczyć o utrzymanie przyczółków w regionach. Nowogrodzka wyznaczyła już pełnomocników regionalnych, co jest jasnym sygnałem, że ustępujący obóz władzy rozpoczął już przygotowania do samorządowej kampanii.
Pięć lat temu Prawo i Sprawiedliwość zdobyło władzę w połowie sejmików. Aktualne sondaże i analizy nie dają szans temu ugrupowaniu na utrzymanie tych zdobyczy. W najczarniejszym scenariuszu PiS może utracić władzę w swoich bastionach na wschodzie Polski — nawet na Podkarpaciu, które jest od dawna regionem zdominowanym przez wyborców prawicy.
— Powiedzmy to wprost. Jeśli po kilku miesiącach naszych rządów PiS wygra procentowo wybory do sejmików, to będzie to nasza wpadka. Byłby to fatalny sygnał i to niezależnie od tego, czy tamci ostatecznie straciliby stan posiadania w porównaniu do wyborów sprzed pięciu lat. My to po prostu musimy wygrać – mówi nam jeden z polityków Lewicy.
Leszek Szymański / PAP
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, lider ugrupowania Polska 2050 Szymon Hołownia i współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty
To właśnie Lewica wydaje się największym zwolennikiem startu z jednej dużej listy opozycji. Albo w dwóch większych blokach. Z punktu widzenia ugrupowania Włodzimierza Czarzastego byłoby to logiczne, bo w wyborach parlamentarnych uzyskali oni tylko 8,6 proc. To o cztery punkty procentowe mniej niż w poprzednich.
Sondaże, które zostały opublikowane w ostatnich dwóch miesiącach, nie pozwalają Lewicy na optymizm. A partia chce się budować. Pierwszym krokiem ma być udział w rządzie, czyli objęcie funkcji ministrów, wiceministrów, a nawet wicewojewodów. Drugi krok to wybory samorządowe. Lewica współrządzi obecnie w połowie województw razem z KO i PSL.
Samodzielny start dla tego ugrupowania jest ryzykowny, bo realny próg wyborczy w sejmikach szacuje się na ok. 10 proc. Lewica może mieć problem z osiągnięciem takiego pułapu poparcia w większości województw. A to może oznaczać brak mandatów w sejmikach, a w konsekwencji utratę wpływu na władzę w regionach.
Nasi rozmówcy z Lewicy przekonują, że obecnie każdy wariant startu jest możliwy, a kluczowe decyzje zapadną na początku roku. Inne głosy płyną jednak z Trzeciej Drogi. Ludowcy, z którymi rozmawialiśmy, nie wyobrażają sobie budowania jednej, dużej listy.
— Wariant startu w ramach Trzeciej Drogi okazał się najbardziej efektywny i jego powtórzenie jest prawdopodobne, choć zaznaczam, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły — mówi Onetowi Miłosz Motyka, rzecznik PSL.
Paweł Supernak / PAP
Szymon Hołownia (z prawej) i prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz
— Chcemy przejąć władzę w jak największej liczbie sejmików. Nie wydaje mi się, by wspólna lista była odpowiedzią na to wyzwanie. Wybory parlamentarne udowodniły, że więcej bloków opozycji to przepis na sukces — twierdzi.
I dodaje: — To jest coś, co odpowiada na potrzeby obywateli. Widać wyraźnie, że taki twardy spór pomiędzy różnymi formacjami na scenie politycznej drażni obywateli. To, co jest dla nas istotne, to wprowadzanie na poziomie samorządu takich rozwiązań, które znowu będą upodmiotawiać obywateli.
Jak słyszymy, Donald Tusk nie pali się do startu w dwupartyjnym bloku z Lewicą. Z wewnętrznych analiz zamawianych przez ugrupowanie przyszłego premiera ma wynikać, że KO ma szansę nawet na samodzielne pokonanie PiS w wyborach sejmikowych. Zwłaszcza że Prawo i Sprawiedliwość zwykle w wyborach samorządowych wypada słabiej.
Zresztą jeszcze przed wyborami parlamentarnymi Tusk wykluczał takie rozwiązanie. — Dopiero w styczniu podejmiemy tę decyzję. Na razie na głowie mamy tworzenie rządu, powoływanie komisji śledczych. Jedna lista? Mało prawdopodobne – słyszymy od polityka Platformy.
Politycy Platformy w nieoficjalnych rozmowach przekonują, że realne jest przejęcie władzy w 15 na 16 sejmików. Tak było w samorządowej kadencji 2014-2018.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.