• Niezadowolenie z działania Zachodu i zbyt późne wsparcie Ukrainy powoduje obawy o kolejne miesiące
  • Garton Ash uważa, że historia pokazała potrzebę reakcji na agresywne działania Rosji już w przeszłości
  • — Pierwszym punktem zwrotnym była faktycznie Gruzja. Już wtedy powinniśmy byli ostrzej zareagować — przyznaje Timothy Garton Ash zapytany o moment, w którym Rosja przekroczyła pewną granicę
  • Putin już 30 lat temu mówił, że "25 mln Rosjan i Rosjanek znajduje się poza terytorium Federacji Rosyjskiej" i że Rosjanie mają obowiązek o nich pamiętać. To bardzo niepokojące zdanie w kontekście miejsc, w których jest wielu Rosjan, a które mogą w przyszłości stać się celem ataku ze strony Moskwy
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Kamil Turecki: Wygramy, czy przegramy?

Timothy Garton Ash: Byłem niedawno przez tydzień w Ukrainie. Piąty raz od początku, jak to nazywam, Wielkiej Wojny.

Czyli od początku inwazji na pełną skalę w lutym 2022 r.

I muszę powiedzieć, że sytuacja jest dramatyczna. Nigdy przed tym nie spotkałem się z takim pesymizmem wewnątrz kraju. Sytuacja na froncie, problemy z poborem. To wszystko jest widoczne.

W dalszej części wywiadu dowiesz się m.in., czy najbliższe miesiące zadecydują o losach wojny w Ukrainie i dlaczego Europa powinna wziąć sprawy w swoje ręce, nie oglądając się na Stany Zjednoczone. Timothy Garton Ash opowiada też szczegółowo o swoim spotkaniu z Putinem.