• W swoim reportażu opowiada o tym, jak pierwsze godziny wojny zapamiętał Zełenski i co było jednym z jego pierwszych ruchów
  • Relacjonuje także utrzymywane w dużej tajemnicy wyprawy prezydenta blisko pozycji rosyjskich, gdzie na własne oczy oglądał działania zbrojne i rozmawiał z żołnierzami
  • Od momentu opuszczenia Kijowa i północnej Ukrainy przez wojska okupanta atmosfera w pałacu prezydenckim staje się coraz luźniejsza, a jeden z jego najbliższych współpracowników pracuje w swoim biurze, nie zasłaniając nawet okien
  • Informacje na temat obrony Ukrainy możesz śledzić całą dobę w naszej RELACJI NA ŻYWO
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu. Jeśli nie chcesz przegapić żadnych istotnych wiadomości — zapisz się na nasz newsletter

Zełenski o pierwszych godzinach wojny

Wojna zmieniła prezydenta — pisze Simon Shuster w artykule "W świecie Zełenskiego". Szybciej wpada w gniew i łatwiej podejmuje ryzyko, choć, jak zauważa reporter, wciąż ma takie samo poczucie humoru. — To sposób na przetrwanie — mówi prezydent, wspominając pierwsze godziny inwazji.

Zapamiętał je w sposób fragmentaryczny, jako zlepek dźwięków i obrazów. Jednym z najbardziej wyrazistych wspomnień jest chwila, kiedy 24 lutego przed wschodem słońca razem z żoną powiedzieli swoim dzieciom, że rozpoczęło się bombardowanie stolicy i przygotowali je do ewakuacji.

To także moment, gdy strzały słychać było w jego biurze. Rosyjscy spadochroniarze wylądowali w centrum Kijowa, chcąc dosięgnąć Zełenskiego i jego rodzinę. Wokół dzielnicy rządowej wybuchły potyczki. Obrońcy kompleksu wyłączyli oświetlenie, przynieśli kamizelki kuloodporne i karabiny maszynowe dla prezydenta oraz kilkunastu jego współpracowników.

Wycieczki prezydenta

Od pierwszych dni wojny gwardia prezydencka pracowała nad zabezpieczeniem i uszczelnieniem kompleksu prezydenckiego, a Zachód proponował mu ewakuację z atakowanego Kijowa. Poza stolicą czekał na niego bezpieczny bunkier, ale zamiast bezpiecznej kryjówki w drugą noc inwazji Zełenski wybrał się na spacer po ulicach miasta.

– Wszyscy jesteśmy tutaj. Tak będzie dalej. Sława Ukrainie – mówił prezydent w nagraniu, pokazując swoich najbliższych współpracowników, m.in. premiera Denysa Szmyhala.

Jak pisze Shuster, media społecznościowe stały się dla prezydenta i jego otoczenia źródłem pocieszenia podczas izolacji. Często oglądali wojnę — tak jak wszyscy — na ekranach smartfonów, ciesząc się ze skutecznych ataków ukraińskiej armii i przeklinając obrazy zniszczeń.

Reporter "Time" opisuje także jedną z wypraw prezydenta. Zełenski chciał na własne oczy zobaczyć, jak wyglądają działania wojenne. Na początku marca opuścił pałac z dwójką przyjaciół i grupą przerażonych jego pomysłem ochroniarzy. Na przedmieściach Kijowa, bardzo blisko rosyjskich pozycji, oglądał zniszczenia i rozmawiał z żołnierzami. Nie towarzyszyły im kamery, a niektórzy współpracownicy prezydenta dowiedzieli się o tej wyprawie dopiero kilka tygodni później.

Dalsza część tekstu znajduje się pod materiałem wideo.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Jak wygląda dzień prezydenta Ukrainy

Pierwsze tygodnie wojny to były serie wypowiedzi w zagranicznych parlamentach, spotkań i wywiadów prowadzonych przede wszystkim zdalnie. Przed przemówieniami do narodu Zełenski rozmawiał ze swoim sztabem.

Prezydent i jego zespół spędzali większość nocy i odbywali niektóre spotkania w bunkrach pod kompleksem rządowym. "Nieustanny natłok pilnych zadań i drobnych sytuacji kryzysowych odrętwiał zespół, zniekształcając upływ czasu w sposób, który jeden z doradców określił jako halucynogenny. Dni wydawały się godzinami, a godziny dniami" — pisze Shuster.

Od początku kwietnia prezydent i jego współpracownicy zaczęli częściej wychodzić z bunkra. 40. dnia inwazji Zełenski odbył kolejną podróż poza teren kompleksu — wybrał się do Buczy, zobaczyć masakrę, której dopuścili się tam Rosjanie.

Obecnie w Kijowie wojna wydaje się coraz bardziej odległa, a atmosfera jest bardziej swobodna. Zełenski najczęściej pracuje w sali, która nie znajduje się pod ziemią, choć nie ma okien. Z kolei jeden z jego najbliższych doradców Mychajło Podolak w ogóle nie zabarykadował okien w swoim gabinecie ani nie zasunął zasłon. To m.in. wyraz wiary w skuteczną obronę przeciwlotniczą.

Źródło: "Time"

Dziękujemy, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści.