Tadeusz P., obecnie 65-letni, miał nadzieję, że podobnie jak w przypadku wypadku, sprawy zbrodni ulegną przedawnieniu i nigdy nie zostanie ukarany. Kilka tygodni temu akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Krośnie.

Oskarżenie o popełnienie dwóch morderstw i próba kolejnego jest wynikiem wielomiesięcznej pracy małopolskich śledczych. W 1985 r., P., będący wówczas zastępcą komendanta Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lesku, potrącił samochodem 37-letniego pieszego, który zginął na miejscu. P. był wówczas pod wpływem alkoholu.

Aby uniknąć odpowiedzialności, P. poprosił swojego ojca, aby przyjął na siebie winę za wypadek. Sprawa została umorzona, a mimo kilkukrotnego wznowienia śledztwa, ostatecznie zakończyła się amnestią.

Tą sprawą w 1997 r. zainteresował się młody dziennikarz "Gazety Bieszczadzkiej". Jakiś czas później jego porzucony samochód został odnaleziony przy zaporze na Solinie, co miało sprawiać wrażenie, że mógł popełnić samobójstwo. Jednak zdaniem śledczych, dziennikarz miał się spotkać z Tadeuszem P. w domku mężczyzny w Wołkowyi. Tam miało dojść do zabójstwa.

Kolejną osobą, która mogła zagrozić Tadeuszowi P., była jego żona, Ewa P. Mężczyzna próbował się jej pozbyć, dodając do kawy duże dawki leków psychotropowych i trucizn. Gdy kobieta zauważyła, że kawa zmieniła smak, P. zaczął wstrzykiwać jej do papierosów śmiertelną dawkę rtęci. Tylko dzięki jej podejrzliwości nie doszło do tragedii.

Zatrzymanie Tadeusza P. nastąpiło 22 listopada 2022 r. w Zabrzu, a dwa dni później został aresztowany przez krakowski sąd rejonowy. Mimo oskarżeń, P. do tej pory nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów.