• – Ten obraz Marcina, kiedy przekroczył próg zakładu karnego, będę miała przed oczami do końca życia. Nie potrafiłam mu wtedy nic powiedzieć. Przytuliłam go tak mocno, jak tylko mogłam. Dopiero po chwili szepnęłam mu, żeby oddychał głęboko – mówi siostra Marcina
  • I dodaje: – Marcin odzyskał kontrolę nad swoim życiem. Decyduje sam o sobie
  • Mama Marcina: – Jak Paulinka zadzwoniła i powiedziała, że Marcin wychodzi, nie mogłam się uspokoić. Tak mną trzęsło, że w końcu ktoś zdjął z nas ten krzyż
  • Ojciec Marcina: – Nigdy nie zapomnę słów policjanta: "Brakowało nam dwóch, to sobie wzięliśmy. I co nam zrobisz? Wypie***j!"
  • Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Onetu

W Onecie opublikowaliśmy reportaż: "»Jesteś skończony, zdechniesz tu«. Wolność po prawie 26 latach". To historia Marcina Chmielewskiego, skazanego na dożywocie za zabójstwo braci Neflów w Giżycku w 1998 r., który 21 czerwca został warunkowo zwolniony i wyszedł na wolność.

Marcin nigdy nie przyznał się do winy, a za kraty trafił mimo braku dowodów. Podobnie jak Krzysztof Kaczmarczyk, także skazany na dożywocie, który zmarł w zeszłym roku w więzieniu. Analizując materiały sprawy, można dojść do wniosku, że Chmielewski i Kaczmarczyk zostali wrobieni w morderstwo, którego nie popełnili.

Odzyskał kontrolę nad swoim życiem

– Gdy sędzia powiedziała, że Marcin wyjdzie na wolność, euforia mieszała się z niedowierzaniem – mówi Paulina, siostra Marcina Chmielewskiego, która 26 lat temu była przy jego zatrzymaniu, przed tygodniem była w sądzie na ogłoszeniu decyzji o przedterminowym zwolnieniu, a potem wraz z mężem odebrała go z więzienia.

Bartek, mąż Pauliny: – Już po decyzji, gdy próbowaliśmy się dowiedzieć, kiedy Marcin zostanie zwolniony, usłyszeliśmy w sądzie: "Jedźcie pod bramę i go odbierajcie". Wsiedliśmy w samochód i pognaliśmy z Białegostoku do Olsztyna.

– Ten obraz Marcina, kiedy przekroczył próg zakładu karnego, będę miała przed oczami do końca życia. Nie potrafiłam mu wtedy nic powiedzieć. Przytuliłam go tak mocno, jak tylko mogłam. Dopiero po chwili szepnęłam mu, żeby oddychał głęboko – słyszę od Pauliny.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Na ten moment cała ich rodzina czekała długie lata. Zdają sobie sprawę, że Marcin nie został jeszcze uniewinniony, ale mają nadzieję, że kiedyś to się stanie, a teraz po wyjściu na wolność będzie mógł normalnie żyć.

– Marcin odzyskał kontrolę nad swoim życiem. Decyduje sam o sobie, czy ma ochotę spać, czy i co chce zjeść albo dokądś wyjść, może się spotykać, z kim chce, i dzwonić, do kogo chce. To są takie bardzo przyziemne rzeczy, ale widzę po nim, że one mają dla niego ogromne znaczenie, właśnie ze względu na to, że przez tyle lat żył w izolacji i był pod stałą kontrolą. Gdyby był winny, podchodziłby do tego w zupełnie inny sposób. On nie rozumie, dlaczego go to wszystko ominęło, dlaczego nie mógł żyć normalnie jak inni – mówi młodsza siostra Marcina.

Marcin Chmielewski wyszedł na wolność po prawie 26 latach Archiwum prywatne
Marcin Chmielewski wyszedł na wolność po prawie 26 latach

– Dla mnie wciąż jest niepojęte, jak mogło dojść do zatrzymania i skazania niewinnej osoby, bo my wiemy, że Marcin jest niewinny. Tego dnia, gdy to się stało, był z nami w domu. To jest straszne, co z nim zrobili – dodaje.

"To będzie ten moment, kiedy najbardziej będzie potrzebował pomocy"

Siostra Marcina chciałaby, żeby uzyskał on profesjonalną pomoc, choć zdaje sobie sprawę, jakie ma doświadczenia z rozmów z więziennymi psychologami.

– Marcin w zakładzie karnym odbierał wszystko w inny sposób. Praca tamtejszych psychologów różni się od tej wykonywanej na wolności. Tu będzie mógł wybrać sobie osobę, która będzie mu odpowiadała. Nie wiem, kiedy to nastąpi, ale dziwne by było, jakby po 26 latach odbywania niesłusznej kary nie potrzebował pomocy. Nie będziemy na niego wywierać jednak żadnego nacisku. Myślę, że gdy zda sobie sprawę, co stracił przez te lata, to będzie ten moment, kiedy najbardziej będzie potrzebował pomocy – słyszę.

– Ludzie, którzy żyją na wolności, nieraz nie radzą sobie z realiami tego świata, a Marcin w szybkim trybie musi się zaadaptować do zmian, które na przełomie tych 26 lat nastąpiły, zarówno jeśli chodzi o społeczeństwo, jak i technologię. Jest jak dziecko, któremu wszystko trzeba pokazać, musi się uczyć wszystkiego od nowa – dodaje.

Paulina: – Wydaje mi się, że dla niego to wciąż iluzja, że jest z nami, że nikomu nie musi się tłumaczyć z tego, co robi, że po godzinie nikt nie woła: "koniec widzenia". Czuje się jeszcze nieswojo, to jest dla niego nowa sytuacja. Staramy się robić wszystko, by czuł się najswobodniej na świecie. Ale na wszystko potrzeba czasu.

"W końcu ktoś zdjął z nas ten krzyż"

Przez cały swój pobyt w więzieniu Marcin mógł liczyć na wsparcie rodziny. – Gdybym wiedział, że mój syn to zrobił, to siedziałbym cicho, bo przecież tam zginęły dzieci. Ale wiem, że tego nie zrobił, dlatego nie mogę milczeć – usłyszałem od taty Marcina, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy.

– Nigdy nie zapomnę słów policjanta: "Brakowało nam dwóch, to sobie wzięliśmy. I co nam zrobisz? Wypie***j!" – przypomina, gdy siedzimy przy stole z Marcinem.

Marcin Chmielewski z mamą Tomasz Pajączek / Onet
Marcin Chmielewski z mamą

– Jak Paulinka zadzwoniła i powiedziała, że Marcin wychodzi, nie mogłam się uspokoić. Tak mną trzęsło, że w końcu ktoś zdjął z nas ten krzyż – słyszę od jego mamy. – Boże, za co? Za co przez tyle lat cierpiała cała nasza rodzina? Wierzyłam w sprawiedliwość, a oni zniszczyli dowody i wzięli dwóch niewinnych chłopaków, Marcina i Krzyśka, jako mięso armatnie i na siłę zrobili z nich winnych – dodaje.

– Teraz wszystko w rękach Sądu Najwyższego. Nie wyobrażam sobie, żeby Marcin żył cały czas z łatą mordercy. Będziemy nieustępliwi w walce, by odzyskał dobre imię, bo tylko o to może zawalczyć, ze wszystkiego innego go obdarto – słyszę na koniec od siostry Marcina.

W kwietniu historię zbrodni w Giżycku opisaliśmy w reportażu: "Zamknięcie ust".

Kontakt z autorem: tomasz.pajaczek@redakcjaonet.pl