• Orłowski ma nadzieję, że jeśli Sąd Najwyższy wznowi postępowanie, to będzie szansa na uniewinnienie Marcina Chmielewskiego i schwytanie faktycznych sprawców makabrycznej zbrodni w Giżycku
  • Wniosek do Sądu Najwyższego jest oparty na kwestii Grażyny Zielińskiej, która była prokuratorem i sędzią w jednym postępowaniu, choć prawo tego zabrania
  • – Marcin Chmielewski i Krzysztof Kaczmarczyk toczyli nierówną walkę z wymiarem sprawiedliwości. Byli przegrani już na starcie – słyszę
  • Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Onetu

W Onecie opublikowaliśmy reportaż: "»Jesteś skończony, zdechniesz tu«. Wolność po prawie 26 latach". To historia Marcina Chmielewskiego, skazanego na dożywocie za zabójstwo braci Neflów w Giżycku w 1998 r., który 21 czerwca został warunkowo zwolniony i wyszedł na wolność.

Marcin nigdy nie przyznał się do winy, a za kraty trafił mimo braku dowodów. Podobnie jak Krzysztof Kaczmarczyk, także skazany na dożywocie, który zmarł w zeszłym roku w więzieniu. Analizując materiały sprawy, można dojść do wniosku, że Chmielewski i Kaczmarczyk zostali wrobieni w morderstwo, którego nie popełnili.

Warunki zwolnienia

– Sąd warunkowo zwalniając Marcina Chmielewskiego z odbycia reszty kary dożywocia, wyznaczył mu 10-letni okres próby – mówi Onetowi adw. Jakub Orłowski, obrońca Marcina Chmielewskiego.

Zgodnie z warunkami przedterminowego zwolnienia Marcin Chmielewski musi być w stałym kontakcie z kuratorem sądowym, informować go o wszystkich zmianach m.in. miejsca zamieszkania, musi też podjąć pracę i unikać kontaktów ze środowiskiem przestępczym. Generalnie ma przestrzegać porządku prawnego. Inaczej wróci za kraty.

– Sąd podkreślił, że mimo prawomocnego wyroku dożywocia za zabójstwo dwójki nieletnich Marcin przeszedł proces resocjalizacji – jeśli w ogóle był potrzebny – który daje podstawy, żeby opuścił zakład karny. Jak wskazał sąd, Marcin był 93 razy regulaminowo nagradzany i tylko dwukrotnie był karany za drobne przewinienia, przekazanie ładowarki do innej celi i posiadanie ubrania niewpisanego do ewidencji – zaznacza obrońca Chmielewskiego.

– Wypuszczając go na wolność, sąd wziął także pod uwagę fakt, że Marcin pracował i nie należał do subkultury więziennej, czyli nie grypsował – dodaje.

Prokurator i sędzia w jednej osobie

– To dopiero początek. Wierzę, że Marcin i zmarły przed rokiem w więzieniu Krzysztof Kaczmarczyk odzyskają dobre imię, że Sąd Najwyższy uwzględni nasze argumenty – mówi adw. Orłowski.

Przypomnijmy, w kwietniu Orłowski złożył w Sądzie Najwyższym wniosek o wznowienie postępowania, uchylenie wyroków i zwolnienie Marcina Chmielewskiego z więzienia. Przesłanką do tego ma być kwestia Grażyny Zielińskiej, która była prokuratorem i sędzią w jednym postępowaniu, choć prawo tego zabrania. Nikt przez lata nie zwrócił na to uwagi. Wytknęliśmy to dopiero w reportażu: "Zamknięcie ust", w którym opisaliśmy historię zbrodni w Giżycku.

Po naszej publikacji sędzia Grażyna Zielińska skierowała do Okręgowej Rady Adwokackiej we Wrocławiu skargę na Orłowskiego, twierdząc, że jego wypowiedzi to pomówienia, które godzą nie tylko w nią, ale też w dobro całego wymiaru sprawiedliwości. Chciała, by wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Jej skargę uznano za niezasadną.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Milczenie sędzi

Na nasze pytania Grażyna Zielińska nie odpowiedziała. Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego w sprawie zabójstwa braci Neflów, w której jako prokurator skierowała akt oskarżenia, występowała później jako sędzia, uczestniczyła w przedłużaniu aresztów i decydowała w sprawie dowodów rzeczowych, choć zgodnie z art. 40 kpk nie mogła tego robić.

Pytaliśmy też m.in. o to, dlaczego w czasie prowadzonego śledztwa, jeszcze jako prokurator, nie przesłuchała giżyckiego gangstera, którego nazwisko kilkanaście razy przewijało się w aktach sprawy, m.in. w kontekście podłożenia ładunku wybuchowego pod kawiarnią Dalba, którą było widać z okna Neflów. Zdarzenie to (doszło do niego osiem dni przed zbrodnią) mogło mieć związek z późniejszym zabójstwem braci, ponieważ starszy z chłopców chwalił się, że wie, kto stoi za wybuchem.

Nie dowiedzieliśmy się również, dlaczego Grażyna Zielińska, jako prokurator, nie próbowała ustalić, w jaki sposób na miejscu zbrodni znalazły się trzy kartki papieru, m.in. opłata rejestracyjna za samochód. Dlaczego odpuściła ten wątek i nie przesłuchała ówczesnego właściciela auta? Dlaczego nie przesłuchała mężczyzn o pseudonimach "Chmiel" i "Oczko", których nazwiska również pojawiały się w sprawie?

Od Marcina Walczuka, rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Suwałkach, gdzie pracuje Grażyna Zielińska, dowiedzieliśmy się, że nie będzie ona odpowiadała na nasze pytania, ponieważ "uznaje, że od kontaktów z mediami jest rzecznik".

On sam nie był w stanie odpowiedzieć na zadane sędzi pytania. Odniósł się jedynie do kwestii występowania Grażyny Zielińskiej w tej samej sprawie w roli prokuratora i sędziego, podkreślając, że "orzekała w sprawie jedynie w kwestiach incydentalnych niedotyczących głównego przedmiotu procesu, to jest winy i kary".

Szansa na uniewinnienie

– Czekamy teraz na ruch Prokuratury Krajowej, która będzie opiniować nasz wniosek o wznowienie postępowania – mówi adw. Orłowski. Wierzy, że jeśli SN wznowi postępowanie, to będzie szansa na uniewinnienie Marcina i schwytanie faktycznych sprawców makabrycznej zbrodni sprzed lat. – To jest nasz cel – słyszę.

Termin posiedzenia w Sądzie Najwyższym nie został jeszcze wyznaczony.

– Skierowałem też pismo do prokuratora generalnego Adama Bodnara z wnioskiem, aby mając na uwadze ustalenia, które wynikają z dziennikarskiego śledztwa, jeszcze raz przyjrzeć się decyzji prokuratury w Suwałkach, która odmówiła odtajnienia tajemnicy umożliwiającej ujawnienie tożsamości świadka incognito – słyszę.

Z akt sprawy wynika, że świadkiem incognito był Robert T., jeden z wytypowanych przez policję sprawców, który później został skazany na 25 lat.

– Po piśmie do prokuratora generalnego prokuratura w Suwałkach ponownie odmówiła zdjęcia tajemnicy w sprawie świadka incognito, ale wyłączyła do osobnego zbadania wątek, który może dotyczyć przekroczenia uprawnień przez urzędnika państwowego – słyszę.

– Niedawno otrzymałem telefon z prokuratury w Białymstoku, że ze względu na moje pismo dotyczące świadka incognito mam być przesłuchany w tej sprawie jako świadek. Szczegółów nie znam – dodaje.

Na koniec rzuca: – Marcin Chmielewski i Krzysztof Kaczmarczyk toczyli nierówną walkę z wymiarem sprawiedliwości. Byli przegrani już na starcie.

Uważa, że w sprawie zbrodni w Giżycku śledczy nie wytypowali prawdziwych sprawców, a Marcin i Krzysztof zostali wrobieni w morderstwo przez policjantów.

Kontakt z autorem: tomasz.pajaczek@redakcjaonet.pl