— Fu! Jak tutaj brzydko pachnie — powiedziała moja 5-letnia córka, gdy pod koniec czerwca w środku nocy zatrzymaliśmy się na przerwę w podróży na parkingu przy stacji paliw Orlen działającej na węgierskiej autostradzie M7 tuż przy obwodnicy Budapesztu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Faktycznie, choć o godz. 1 w nocy temperatura oscylowała "tylko" w okolicach 22 st. C, to na całym parkingu unosił się fetor. — Pewnie mają jakąś awarię — powiedziałem i wraz z rodziną ruszyłem w stronę stacyjnego pawilonu. Chcieliśmy skorzystać z toalety. Po chwili wiedziałem już, w czym tkwi problem.

Okazuje się, że ubikacje na węgierskich stacjach paliw są płatne. Wstępu do nich broni bramka z kołowrotkiem. By, go odblokować, trzeba wrzucić do środka monetę o nominale 100 forintów. W przeliczeniu na złotówki to około 1 zł.

Bramka, w której trzeba dokonać płatności za toaletę. Urządzenie stoi na stacji paliw Orlen przy węgierskiej autostradzie M7 Tomasz Mateusiak / Onet
Bramka, w której trzeba dokonać płatności za toaletę. Urządzenie stoi na stacji paliw Orlen przy węgierskiej autostradzie M7

— Niewiele, ale kto, jadąc z Polski do Chorwacji ma przy sobie węgierskie monety — kręci głową pani Wanda, 50-latka z Krakowa, którą spotykamy na stacji (polskich samochodów jest tu w tej samej chwili jeszcze pięć). — Wraz z mężem zatrzymujemy się już na trzeciej kolejnej stacji benzynowej z rzędu, by móc skorzystać z toalety. Na wszystkich historia jest ta sama. Dla mnie to jest swego rodzaju kulturowy szok. W naszym kraju toalety na stacjach są za darmo.

Fakt, że nie posiadała ona węgierskich monet, był naprawdę kłopotliwy. — Myślałam, że jak zrobię tu zakupy, to może dadzą mi wejść do tej toalety za darmo. Okazało się, że tak nie jest. Wówczas pytałam, czy nie sprzedadzą mi jakiegoś żetonu do tej bramki-kołowrotka, jak zapłacę za to kartą. Też tak się nie dało. Sprzedawczyni, widząc moją zrozpaczoną minę, pokazała mi na migi, że mogę się pod tą bramką przeczołgać, a ona udaje, że nie widzi. Jestem jej bardzo wdzięczna, ale zarazem bardzo zażenowana.

Pani Wanda i tak miała sporo szczęścia. Inni podróżni muszą w podobnej sytuacji radzić sobie inaczej. My sami szukając jakiejś alternatywy dla toalety na monety, odeszliśmy trochę w bok aż do pobliskich krzaków. W ten sposób odkryliśmy źródło przykrego zapachu unoszącego się nad autostradowym parkingiem. Ludzie właśnie tam masowo, pod chmurką odchodzą na bok, by skorzystać, zostawiając w rowie dziesiątki chusteczek.

Podobna historia była na każdym z pięciu kolejnych parkingów, jakie z konieczności odwiedziliśmy na autostradowym odcinku pomiędzy Budapesztem a Balatonem. Wszędzie toalety były płatne, możliwości opłacenia ich kartą nie było, więc ludzie z konieczności uciekali w krzaki. Ostatecznie na ostatnim postoju obsługa stacji również i nam pokazała, że możemy przejść na czworaka pod bramką.

Polska ma standard od którego inni muszą się uczyć?

Okazuje się, że płatność za publiczne toalety jest na Węgrzech standardem. Ubikacje są tu płatne nie tylko w restauracjach, na dworcach, ale też właśnie na stacjach paliw. Podobnie jest zresztą w Chorwacji. Tu także WC na stacjach paliw zlokalizowanych na przy autostradowych MOP-ach (Miejscach Obsługi Podróżnych) są w dużej liczbie przypadków płatne.

Stacja paliw przy węgierskiej autostradzie Menno van der Haven / Shutterstock
Stacja paliw przy węgierskiej autostradzie

Także i tu strzegą ich bramki z kołowrotkami. Różnica polega jednak na tym, że w tym kraju automaty te są o wiele bardziej przyjazne podróżnym. W większości opłatę można wnieść nie tylko monetą (50 eurocentów), ale też za pomocą karty. Co więcej, my sami kupując na stacji paliw kawę, dostaliśmy paragon, na końcu którego był specjalny kod QR. Po jego zeskanowaniu bramka otwierała się za darmo. Kod był wielorazowy, więc mogła z niego skorzystać cała rodzina.

— Ogólnie jednak muszę przyznać, że jeśli chodzi o standard obsługi podróżnych, to Polska jest na naprawdę wysokim poziomie — mówi Andrzej, mieszkaniec Warszawy, którego spotykamy na stacji paliw pod Zagrzebiem już podczas drogi powrotnej do Polski. — Zawodowo jestem kierowcą TiR-a i zjeździłem już całą Europę. Kibelki przy autostradach są w większości krajów brudne i zaniedbane. U nas niemal zawsze pachnące i czyste. Gorąca woda, mydło, papier to u nas standard. W innych krajach niekoniecznie. Zauważyłem też, że w Polsce większość stacji paliw ma miejsca, aby przewinąć niemowlęta. W innych krajach nie jest to oczywiste, że takie zastaniemy — dodaje.

Na kucanego, czyli witamy na południu Europy

Podczas podróży na południe Europy wiele osób przejeżdża "niepisaną" granicę, za którą wizyta w WC mocno różni się od tego, co czego my, Polacy przywykliśmy.

Jadąc do Grecji, czy Bułgarii przez Serbię, mniej więcej za Belgradem zaczyna się obszar w którym zużytego papieru toaletowego nie wolno wrzucać do muszli klozetowej. Papier ten trzeba wyrzucić do stojącego obok kosza na śmieci. Wiele osób zastanawia się, dlaczego tak jest. Okazuje się, że na południu Europu hydraulicy budujący sieci kanalizacyjne do podłączenia toalet używają cienkich rur. Wrzucenie do takiej instalacji papieru powoduje, że z czasem rura niechybnie się zatka.

Ubikacje w stylu "tureckim" podróżni spotkają już w Serbii. Czym dalej na południe tym jest ich więcej chettarin / Shutterstock
Ubikacje w stylu "tureckim" podróżni spotkają już w Serbii. Czym dalej na południe tym jest ich więcej

— I o tym wiedziałam, bo byłam już kilka razy w Grecji samolotem. Tam informacja o tym, by nie wrzucać papieru do muszli klozetowej, jest w każdym pokoju — mówi Weronika, mieszkanka Krakowa. — Ostatnio wraz z mężem i dziećmi pojechaliśmy pierwszy raz samochodem do Bułgarii. Jechaliśmy przez Serbię i tam na stacji paliw koło Niszu przeżyłam szok kulturowy. Wchodzę do damskiej toalety na stacji paliw, a tam trzy kabiny i tylko do jednej stoi kolejka. Pozostałe były wolne. Myślę sobie, nie będę czekać. Otwieram więc wolną kabinę a tam... nie ma muszli! Była tylko taka porcelanowa dziura w podłodze z zaznaczonymi miejscami na stopy. Pierwszy raz w życiu coś takiego widziałam. Wyszłam z tej kabiny i wróciłam do kolejki — dodaje ze śmiechem krakowianka.