Łukasz Kmita, odnosząc się do wczorajszej wizyty Donalda Tuska w Krakowie, stwierdził, że były premier przyjechał do miasta, aby "ratować" Miszalskiego". Kandydat PiS wyraził przekonanie, że Miszalski nie przejdzie do drugiej tury wyborów. Następnie doszło do stracie między kandydatami.

Kmita pokazał na tablecie zdjęcie Miszalskiego z wypisanymi na czole ośmioma gwiazdkami, które ujawnił w ub. r. Samuel Pereira. Kandydat PiS zwrócił uwagę na postawę Miszalskiego, sugerując, że ten nie jest odpowiednim kandydatem na prezydenta Krakowa.

"Sam sobie na czole tego nie narysowałem"

Miszalski odpowiedział na zarzuty, tłumacząc, że zdjęcie zostało wykonane dawno temu podczas imprezy. Przyznał, że zdjęcie było niefortunne, ale wielokrotnie za nie przeprosił. — Też sam sobie tego na czole nie narysowałem — podkreślał.

Na pytanie prowadzącego, kto wykonał mu taki napis, kandydat KO wyjaśniał, że na wspomnianej imprezie było dużo młodych ludzi. — Wypili parę piw, robili sobie takie instalacje na twarzy z cekinów, no i mi też ktoś coś takiego zrobił. Później ktoś zrobił zdjęcie i ono niechcący zostało wrzucone do sieci — wyjaśnił,

Aleksander Miszalski odparł również na stwierdzenie Kmity o braku szans na przejście do drugiej tury wyborów, wskazując na sondaże, które dają mu taką możliwość. Dodał, że otrzymał wsparcie od innego kandydata, rektora prof. Stanisława Mazura.

Przypomnijmy, że wcześniej tego dnia, Donald Tusk, podczas wiecu w Krakowie, podkreślił, że wycofanie się ze startu w wyborach prof. Stanisława Mazura i wsparcie dla Miszalskiego jest poważnym znakiem, że Kraków oczekuje pozytywnych zmian.