Intelektualista, którego elokwencja przeraża "zaściankowych" działaczy małopolskiej prawicy czy zwykły karierowicz z brakiem podejścia do ludzi? Kim jest Łukasz Kmita, człowiek wobec którego Jarosław Kaczyński upiera się, że musi zostać marszałkiem Małopolski. Po szczeblach politycznej kariery zaczął się piąć, dopiero gdy znalazł mocnych patronów. Tymi byli kolejno posłowie Jacek Osuch, marszałek Ryszard Terlecki i prezes Kaczyński.
Jarosław Kaczyński pytany o Łukasza Kmitę, stwierdził w maju, że w partii nie ma przewrotu, tylko jest "niezgoda na tego kandydata". — To nie bunt, to jest kwestia tam pewnych różnic zdań — mówił
Dopytywany, czy poseł Kmita nie podoba się lokalnym działaczom, odparł wówczas: — Czasem nowi ludzie, tacy, którzy cokolwiek, no, powiedzmy sobie, z wyższej półki w sensie intelektualnym, niektórym się nie podobają
Zdaniem lokalnych działaczy PiS w Małopolsce, elokwencja Kmity nie jest jednak powodem tego, że partia w regionie go nie lubi.
Kmita, gdy w 2020 r. został wojewodą małopolskim, miał zrobić w podległym sobie urzędzie "czystki" i zwolnić wiele osób. —Wiem, że są ludzie, którzy rozpowiadają, że jestem ciężki we współpracy i mogę wycinać swoich. To jest jednak nie prawda — mówi Łukasz Kmita w rozmowie z Onetem
— Czy Jarosław Kaczyński naprawdę chce rozwalić swoją partię dla jednego człowieka? — takie retoryczne pytanie usłyszałem w ostatnich dniach wiele razy. Zadawali je małopolscy działacze prawicy, z którymi rozmawiałem o tym, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość wystawia siebie na pośmiewisko, organizując kolejne, z góry skazane na niepowodzenie, głosowanie w sprawie wyboru nowych samorządowych władz regionu.
Z pozoru wszystko powinno bowiem pójść jak z płatka. PiS po wyborach z 7 kwietnia wprowadził do nowego sejmiku wojewódzkiego w Krakowie 21 z 39 radnych. Ludzie Kaczyńskiego mają samodzielną większość i to wygodną, bo odporną na sytuację, gdy któregoś radnego zabraknie na sesji np. z powodu choroby. 20 radnych też wystarczy do wyboru marszałka i przepchnięcia przez sejmik każdej korzystnej dla partii decyzji. Mimo to radni z PiS-u już od blisko trzech miesięcy nie potrafią wybrać szefa województwa. Bezproduktywnych okazało się aż pięć kolejnych głosowań, w tym trzy z tego tygodnia.
Powód jest jeden. Ogólnopolskie szefostwo PiS każe swoim małopolskim radnym wystawiać jako kandydata na marszałka posła Łukasza Kmitę. I choć tak faktycznie się dzieje, ten nie może zebrać dla siebie poparcia nawet od własnego środowiska politycznego. Każde kolejne głosowanie pokazuje, że Kmita jest dla przynajmniej czterech radnych z PiS całkowicie nieakceptowalny. Tyle osób zawsze w głosowaniach oddaje głosy nieważne, co de facto jest głosem przeciwko Kmicie. Co więcej, w niektórych przypadkach liczba takich radnych rośnie nawet do siedmiu. To oznacza, że trzy kolejne osoby w sejmiku Małopolski też nie są przekonane do kandydatury Kmity.
To pokazuje, że niezależnie od frakcji, do których należą poszczególni radni PiS czy ambicji ich liderów (mówi się, że Małopolska jest obszarem wojny Beaty Szydło i Ryszarda Terleckiego — red.) tak naprawdę problemem, przez który radni serwują wyborcom polityczny kabaret, jest sam Łukasz Kmita.
Jarosław Kaczyński uznał, że będzie trwał przy jego boku do samego końca. Dla szefa PiS marszałkiem może być tylko on i nikt inny. Wielokrotnie usłyszeli to sami radni. Jak opisywaliśmy to w tekście "Konsternacja w PiS. Prezes chce czystek. »Kaczyński zadzwonił i straszył«", w trakcie poniedziałkowej sesji sejmiku Kaczyński nawet dzwonił do radnych i wielu z nich nie tylko zrugał, ale też po prostu straszył konsekwencjami, jeśli się nie "opamiętają" i nie zagłosują za Kmitą.
Osuch, Terlecki, Kaczyński... Lista patronów rośnie
Kim jest Łukasz Kmita, że może liczyć aż na tak wielkie poparcie Kaczyńskiego, że ten dla niego ryzykuje jednością partii? Kandydat na marszałka skończy w tym roku 39 lat. Pochodzi z małopolskiego Olkusza. Jest człowiekiem bardzo gruntownie wyedukowanym. Skończył politologię ze specjalnością administracja europejska i marketing polityczny na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Później kontynuował naukę na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach oraz uczelni w czeskim Brnie. Ma też dyplom MBA z Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Warszawie. Łącznie to aż cztery dyplomy uczelni wyższych.
Lukasz Gagulski / PAP
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyńskii poseł PiS Łukasz Kmita
Z takimi "papierami" Łukasz Kmita nie poszedł jednak do prywatnego biznesu, ale zaczął robić karierę w polityce. Jak pokazuje historia, wspinał się w górę, bo umiejętnie znajdywał sobie patronów. Pierwszym z nich był Jacek Osuch. To również pochodzący z Olkusza poseł PiS ostatnich pięciu kadencji (wliczając w to obecną).
Osuch był także wiceministrem sportu i turystyki. Kmita przez kilka lat był szefem jego biura poselskiego. W tym samym czasie był radnym miejskim w Olkuszu przez dwie kadencje i kolejną kadencję radnym powiatowym. Kmita dwa razy (w 2014 i 2018 r.) próbował też zostać burmistrzem Olkusza, ale obie wyborcze walki przegrał w II turze.
Lukasz Gagulski / PAP
Łukasz Kmita i poseł PiS Jacek Osuch
Obecny poseł chwali się tym, że w przeszłości był dziennikarzem. Miał pisać korespondencje z wizyty papieża Benedykta XVI w Polsce. W sieci trudno jednak znaleźć teksty jego autorstwa. Nie wiadomo więc, dla kogo dokładnie pisał.
Wiadomo natomiast, że poparcie Jacka Osucha sprawiło, że podczas drugiej kadencji Mateusza Morawieckiego jako prezesa Rady Ministrów Kmita zaczął piąć się ku szczytom politycznej kariery. Od 2015 do 2016 kierował Związkiem Komunalnym Gmin "Komunikacja Międzygminna" w Olkuszu. Osiem lat temu zmienił pracę i został dyrektorem krakowskiego oddziału KRUS. Po kolejnych kilkudziesięciu miesiącach partia rządząca Małopolską rekomendowała go na funkcję dyrektora Departamentu Generalnego Urzędu Marszałkowskiego. W połowie wakacji 2020 r. Kmita niespodziewanie został wojewodą małopolskim. Było to zaskoczenie, bo dla wielu był wówczas działaczem "drugoligowym".
— Szybko zrozumieliśmy, że Łukasz Kmita nie ma już poparcia wyłącznie Jacka Osucha, ale kogoś o wiele, wiele ważniejszego w partii. Tym kimś jest Ryszard Terlecki. Kmita jest jego "złotym dzieckiem". A że Rysiek jest zausznikiem samego Kaczyńskiego, to Kmita znalazł pośrednio dojście do samego prezesa — mówi jeden z działaczy PiS z południa regionu.
Gdy Kmita został wojewodą, początkowo partyjne doły nie miały z tym problemu. Zastąpił Piotra Ćwika, wokół którego był (niepotwierdzony do dziś) skandal obyczajowy.
— Myśleliśmy, że partia chce po prostu odciąć się od takich insynuacji. Ale wówczas okazało się, że z Kmitą większość z nas się nie dogada. Jak został wojewodą, to zachowywał się jak pan i władca. Z urzędu wojewódzkiego wyciął bardzo wiele osób, które były tam z partyjnego nadania. Ludzie, którzy byli tam w nagrodę za wierność partii, potracili pracę. W małopolskim PiS odebrano to jako czerwoną flagę, że z tym człowiekiem nie można być niczego pewnym. Z Kmitą nie było też rozmowy. On wiele osób traktuje na zasadzie "ja jestem mądry, a wy to głupki". To są powody jego obecnych problemów. Ludzie mu nie ufają, bo boją się, że wbije im za chwilę przysłowiowy nóż w plecy — mówi nasz rozmówca.
Zapytaliśmy o te oskarżenia samego Łukasza Kmitę. — Wiem, że są ludzie, którzy rozpowiadają, że jestem ciężki we współpracy i mogę wycinać swoich — odpowiada na pytania Onetu. — To jest jednak nie prawda. Ja jestem człowiekiem, który zawsze do drugiego wyciąga rękę. Próbuję łączyć, a nie dzielić środowiska. Dlatego ja się nie obrażam na tych, co głosują przeciwko mnie, tylko zapraszam ich do współpracy. Proszę jednak, by mnie nie pomawiali, że ja "komuś ręki nie podaje". To jest nieprawda i nie w moim stylu — dodaje Łukasz Kmita.
Przegrał wybory, więc musi dostać... nagrodę
Kmita pracę w fotelu wojewody skończył w październiku 2023 r. Został wówczas posłem. Kilka miesięcy później partia wystawiła go jako kandydata na prezydenta Krakowa. PiS ma generalnie problemy z lokalnymi wyborami w dużych miastach, ale fakt, że ostatecznie pochodzący z Olkusza działacz nie wszedł do II tury wyborów wiele osób na "dole partii" uznaje za porażkę — nawet jeśli miał on mocnych kontrkandydatów, czyli reprezentanta PO Aleksandra Miszalskiego i znanego od lat w regionie społecznika Łukasza Gibałę. Na "górze" najwidoczniej jednak dochodzi się do innych wniosków. Kmita został bowiem kandydatem partii na marszałka. To precedens. Zazwyczaj bowiem zawsze w Małopolsce szefem sejmiku zostawał, któryś z zasiadających w nim radnych.
Partia od samego początku wie, że z poparciem dla Kmity będzie problem. Dowód? Radni PiS na pierwszej sesji sejmiku po wyborach nawet nie podjęli próby wyboru nowego zarządu. Przyjęli nominacje, złożyli ślubowanie, wybrali Jana Dudę (prywatnie ojca prezydenta Dudy) na przewodniczącego sejmiku i zamknęli obrady. Oficjalnie chcieli dać sobie czas do namysłu. Nieoficjalnie: chcieli uniknąć skandalu, jakim będzie fakt, że kandydata PiS nie popiera część radnych z jego własnego zaplecza. To wyszło na jaw już oficjalnie dopiero miesiąc później.
Czterech plus trzech?
Żaden z radnych nigdy nie potwierdził dotychczas, że to on stoi w opozycji do Kmity. Echa z sejmikowych kuluarów mówią jednak, że obecny poseł i szef małopolskich struktur PiS (Kaczyński zrobił nim Kmitę w maju br.) jest persona non grata dla: Piotra Ćwika, Witolda Kozłowskiego, Łukasza Smółki i Józefa Gawrona. Dla kolejnych trzech radnych wskazywany przez Jarosława Kaczyńskiego kandydat też nie jest "wymarzony", ale są skłonni go oni poprzeć w ostateczności.