Dziennikarz Onetu Jacek Harłukowicz ujawnił, iż wewnętrzne służby bezpieczeństwa Orlenu ostrzegały Daniela Obajtka przed współpracą z pochodzącym z Libanu Samerem A., podejrzewanym m.in. o kontakty z terrorystyczną organizacją Hezbollah.

Obajtek te ostrzeżenia jednak zlekceważył i postawił Samera A. na czele OTS, szwajcarskiej spółki Orlenu. W efekcie Orlen stracił 1,6 mld zł, co wyszło na jaw dopiero po utracie władzy przez PiS i odwołaniu Obajtka.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Były szef CBA: to skandal

Paweł Wojtunik ocenia, że w przypadku Daniela Obajtka i jego związków z kontrowersyjnym wspólnikiem powinny zadziałać dwa mechanizmy.

— Po pierwsze mechanizmy zarządcze: gdy prezes, czy rada nadzorcza uzyska informacje o podejrzanych powiązaniach jednego ze wspólników, nie powinni w ogóle kontynuować takiego projektu. Z artykułu Onetu wynika, że oni o tym wiedzieli i wydali zgodę. Dziś trzeba zbadać odpowiedzialność ludzi, którzy podjęli się współpracy z człowiekiem podejrzewanym o związki z Hezbollahem — uważa.

— Druga kwestia, dla mnie najbardziej zaskakująca, to jest brak reakcji jakichkolwiek instytucji państwa. Przecież prezes Orlenu, niezależnie od tego, czy to było dla niego piekło, czy nie, jest nadzorowany przez swoich przełożonych, a także sprawdzany przez służby. Orlen jest spółką strategiczną i o wszystkim, co tam się dzieje, muszą wiedzieć służby. Dlaczego nikt nie zareagował? — pyta były szef CBA.

Były policjant uważa, że "sam fakt, iż w tej sytuacji nie zareagowały organy państwa to prawdziwy skandal".

— Żeby była reakcja, potrzebne są mocne służby, które dbają o bezpieczeństwo państwa, a nie interes polityczny jednej grupy — komentuje.

Afera w Orlenie. Wojtunik: to kompromitacja dla ówczesnych instytucji państwa

Pytany o procedury, jakie powinny zadziałać w przypadku, gdy prezes Orlenu dowiedział się o związkach Samera A., Wojtunik ujawnia, że w takich sytuacjach "powstają raporty o potencjalnym zagrożeniu, skierowane do najwyższych osób w państwie".

— Pytanie, czy one w ogóle powstały, czy dotarły i dlaczego nie podjęto żadnej decyzji w tej sprawie. Jeżeli raporty i zalecenia w ogóle nie powstawały, to jest to kompromitujące. A jeżeli powstawały, ale były na jakimś etapie blokowane lub nie zawierały właściwych rekomendacji, to też ktoś za to odpowiada — tłumaczy.

— Niezależnie, kto i na jakim poziomie popełnił błąd, zarówno funkcjonariusze służb, jak i prezes Orlenu mają swoich przełożonych, którzy za tę całą sytuację odpowiadają. Brak jakiejkolwiek reakcji jest po prostu kompromitujący dla ówczesnych instytucji państwa — ocenia b. szef CBA.

Odnosząc się do kwestii politycznego parasola ochronnego, który najważniejsi politycy poprzedniego rządu mogli roztoczyć nad Obajtkiem, Wojtunik przyznaje, że w każdej sytuacji "upolitycznienie wyłącza myślenie".

— To zadanie dla prokuratury, by zbadać, kto zaniedbał tak ważną sprawę. Wszystkie osoby, które są odpowiedzialne za działania, łącznie z premierem, a nie podejmują działań, mogą ponosić odpowiedzialność karną z tytułu zaniechania z artykułu 231 — uważa.

— Osobiście bardzo się cieszę, że tego typu sprawy wreszcie zaczynają być wyjaśniane i że instytucje państwa interesują się prawdziwymi sprawami, a nie samymi sobą. System zapobiegania ewidentnie w tym przypadku nie zadziałał. Trzeba też zabezpieczyć system państwa przed tego typu błędami na przyszłość — zwraca uwagę nasz rozmówca.

Dlaczego służby nie reagowały?

Ekspert ds. bezpieczeństwa przyznaje także, że najnowsze doniesienia Onetu dotyczące tego, co za czasów Daniela Obajtka działo się w Orlenie, "szokują go na wielu poziomach".

— Być może mówimy o defraudacji, może o kradzieży, ale finalnie, przede wszystkim, chodzi o utratę olbrzymich środków finansowych. Mówimy też o zagrożeniach dla twardego bezpieczeństwa państwa — komentuje.

— Myślę, że w służbach specjalnych teraz trwają bardzo gorączkowe postępowania i wyjaśnianie tej kwestii. Chodzi też o to, by sprawdzić, jak głęboko obecność Samera A. w Orlenie mogła narazić bezpieczeństwo całego państwa — uważa.

— Nie chcę być złośliwy, ale to nie pierwsza podobna sprawa. Może Hezbollahu nie da się do niczego porównać, natomiast proszę przypomnieć sobie aferę respiratorową. Ten mechanizm był bardzo podobny — dodaje.

Nasz rozmówca zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt całej sytuacji.

— Proszę sobie wyobrazić, jak ta sytuacja może szokować sojuszników Polski, partnerów zagranicznych, w szczególności partnerów strategicznych, jakimi są np. Stany Zjednoczone. Taki skandal na pewno szybko rozchodzi się w świecie służb i świecie zagranicznego biznesu — ocenia.

Były szef CBA uważa także, że afera wywołana przez byłego prezesa Orlenu rzutuje także na działalność służb specjalnych.

— Ta sprawa prowokuje pytania o to, jak funkcjonowały służby przez ostatnie osiem lat. Wydaje się, że w szafach ABW i CBA znajdują się ciekawe informacje i należałoby zadać pytanie, dlaczego one nie były wykorzystywane w sposób procesowy. Widać, że służby wiedziały, że to niebezpieczne. Dziś także grozi im odpowiedzialność karna — kwituje Wojtunik.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: szymon.piegza@redakcjaonet.pl