Wagner szkoli się na opiekuna i pracuje 40 godzin tygodniowo. Nie jest jednak w stanie się z tego utrzymać i jest zależna od wsparcia rodziców. Czasami myśli o rezygnacji ze szkolenia i powrocie do otrzymywania zasiłku obywatelskiego, tak jak kiedyś. Wtedy miałaby więcej czasu dla Leyli i więcej pieniędzy na koniec miesiąca.

Około 5,5 miliona osób w Niemczech otrzymuje zasiłek, tzw. dochód obywatelski. W styczniu b.r. rząd federalny podniósł standardową stawkę. Wywołało to debatę, w której uprzedzenia odgrywają większą rolę niż fakty. W tej serii osoby, które otrzymują lub otrzymywały dochód obywatelski, opowiadają swoje historie.

Podczas gdy politycy wielokrotnie podkreślają, że praca jest rzekomo opłacalna, Wagner czuje się zawiedziona. Czasami widzi swoją córkę tylko przez kilka minut; czuje się niedoceniona za pracę, którą wykonuje w szpitalu. Jest niezadowolona z polityki w Niemczech. Mówi, że praca powinna być bardziej satysfakcjonująca.

Michelle Wagner Die Welt
Michelle Wagner

Wagner i jej córka mieszkają w bloku z czterema mieszkaniami przy stromej ulicy w Remscheid. W mieszkaniu nie wisi ani jeden obraz. Ciężkie, stare drewniane meble wyglądają przy młodej kobiecie jak ciało obce. Wagner jest wysoka i szczupła. Jej skóra jest blada, a ciemnoblond włosy opadają jej na klatkę piersiową. Z salonu słychać odgłosy. Leyla bawi się z ojcem, z którym jej matka mieszka oddzielnie.

Wagner siada przy kuchennym stole. Ławce brakuje kawałka oparcia. Młoda matka dorastała w beztroskich warunkach finansowych. Zawsze miała kieszonkowe, pieniądze od dziadków i prezenty na Boże Narodzenie i urodziny. Ojciec Wagner jest samozatrudnionym konsultantem, jej matka jest trenerem i szkoli ludzi do pracy.

"Oboje odnieśli sukces" — mówi Wagner. "W przeciwieństwie do mnie", śmieje się.

Jej starszy brat, jak mówi, pracuje w fabryce Volkswagena, jej siostra jest gospodynią domową i może sobie na to pozwolić z pensji męża. Czasami porównuje się do swojego rodzeństwa, które studiowało i nigdy nie otrzymało zasiłku obywatelskiego.

Sama Wagner uczęszczała do prywatnej szkoły biznesu i ukończyła szkołę średnią. Właściwie zawsze chciała zostać weterynarzem. Dorastała wśród zwierząt i miała nawet własnego konia. Ale to nie wystarczyło do zdania matury, mówi, ściągając kąciki ust. Zamiast tego zdobyła doświadczenie zawodowe w sektorze opieki. Szybko zdała sobie sprawę, że znalazła swoją wymarzoną pracę.

W wieku 18 lat, po ukończeniu wolontariatu federalnego w szpitalu, rozpoczęła szkolenie na pielęgniarkę geriatryczną. Zrezygnowała po roku. Z psychologicznego punktu widzenia nie była już w stanie poradzić sobie z tamtejszą pracą. Wagner została w domu przez cztery tygodnie, a następnie pracowała tymczasowo w Penny, przy kasie i w magazynie. Osiem godzin tygodniowo za 350 euro miesięcznie.

Zaszła w ciążę w wieku 19 lat. Było to "w połowie zaplanowane", ona i jej ówczesny partner chcieli dziecka, ale nie spodziewali się go — ginekolog uważał, że jest to prawie niemożliwe. Kiedy poinformowała o tym swojego szefa, ten zabronił jej pracować. Nadal otrzymywała pensję aż do porodu. Po tym czasie pracodawca nie był już do tego zobowiązany (biorąc pod uwagę jej niskie wynagrodzenie).