Informatyk Zakładowy

Potrzebujemy pilnie nazwy na sytuację, w której międzynarodowa megakorporacja kupuje przestrzeń reklamową w social mediach należących do multimiliardera, by zaprezentować zestaw półprawd zaczynający się od słów "POZNAJ FAKTY"

Odnajduję niezwykle zabawnym, że portalozowy artykuł p.t. "Sprawdzamy, czy mObywatel jest tak bezpieczny, jak twierdzi Ministerstwo Cyfryzacji", którego lead zawiera deklarację "Postanowiliśmy zagłębić się w szczegóły", wiedzie do cząstkowej konkluzji "Bezpośrednie szczegóły na temat konkretnej implementacji szyfrowania w aplikacji mObywatel nie są i nie powinny być powszechnie dostępne". Oprócz tego w tekście mamy wypełniacz objętości prosto z ChataGPT (rodzaje szyfrowania), błędne definicje (kontenery), pomylone pojęcia ("honeypoty i techniki decepcji" w kontenerach), więcej błędnych definicji (certyfikaty bezpieczeństwa), jeszcze więcej bełkotu z Chata (symbol kłódki), więcej wypełniacza niezwiązanego z tematem tekstu (2FA i SMS), zaś wisienką na tym mało strawnym torcie jest porada bezpieczeństwa z dupy (ostrzeżenie przed korzystaniem z mObywatela przez darmowe Wi-Fi). Teksty wprawdzie mało wartościowe, ale przynajmniej jest ich dużo. Autorka opublikowała w tym portalu 1114 artykułów, czyli ponad dwa dziennie.

Sobota, sobota, dzień sportu (przyspieszenie x16)

W Monitorze SLPS (https://slps.pl) mała, ale przydatna nowość - na liście wygranych losowań każdego sędziego można teraz zobaczyć nie tylko numery losowań, lecz także sygnatury losowanych spraw

Czy udało mi się przemycić kamerkę sportową Insta360 na największy rollercoaster w PortAventura? Tak, udało mi się! Co więcej - udało mi się nie wypuścić jej z ręki! https://lnkd.in/dAq-H6XG

Gdy sprzedajesz czasowy dostęp do swojego serwisu, lepiej dodać kilka darmowych godzin do miesięcznego abonamentu, niż zastanawiać się, jaką strefę czasową przypisać klientowi z językiem norweskim w przeglądarce, australijską kartą kredytową i numerem IP z Brazylii. A co, jeśli musisz raportować dni i godziny w Excelu? Czeka cię żmudne i podatne na błędy dodawanie i odejmowanie ułamków doby. Nie pomogą w tym takie potworki, jak funkcja NR.SER.OST.DN.MIES (w wersji angielskiej: EOMONTH). Z pomocą przychodzi jednak język R i biblioteka Lubridate, która nie tylko uwzględni strefy czasowe i zmianę czasu z letniego na zimowy, ale także zrozumie określenia typu „z końcem miesiąca” albo „w ciągu dwóch tygodni”. Oto struktury danych oferowane przez Lubridate: * Duration - przedział czasu, który mierzymy stoperem. Możemy o nim myśleć, jak o konkretnej liczbie sekund, albo raczej pikosekund, bo taką precyzję oferują R i Lubridate. * Period - okres dzielący dwa wydarzenia określone względem siebie w sposób „urzędowy” czy „zdroworozsądkowy”. Jeśli do styczniowej daty określonego roku dodamy period/okres wynoszący „1 rok”, liczba dni w tym okresie będzie zależna od tego, czy okres obejmuje dzień przestępny. * Interval - definiowany zawsze jako czas między dwoma wskazanymi datami. Jesteśmy w stanie skonwertować go zarówno do obiektu duration (bo znamy dokładną liczbę sekund między datami) jak i period (bo możemy określić, ile lat, miesięcy, dni, godzin itd upływa między tymi datami). Temat cię zainteresował? Zerknij do najnowszego odcinka "Poradnika dla sponiewieranych Excelem" na blogu Informatyk Zakładowy: https://lnkd.in/dc7h7vhu

W ostatnich tygodniach i miesiącach naprawdę zbyt wiele osób publicznie mówiło, że wybory przez internet to dobry pomysł. Razem z Maciej Broniarz napisaliśmy więc artykuł, który chcielibyśmy, aby te osoby przeczytały sobie kilka razy. Może być na głos i publicznie: https://lnkd.in/dsP_J4SM A ponieważ okazało się, że ktoś nam za to zapłacił, to całe honorarium wydaliśmy na środki opatrunkowe i leki, które dostali ratownicy medyczni na wojnie w Ukrainie.

Zdradzę wam teraz tajemnicę, którą politycy chcieli przed wami ukryć za wszelką cenę. Albo - co bardziej prawdopodobne - są takimi ignorantami, że nie rozumieją absolutnie niczego z proponowanych przez siebie regulacji. Albo są idiotami. Ale raczej ignorantami. Chodzi mi o najnowszą legislację Unii Europejskiej, która będzie głosowana jutro, a której celem jest wprowadzenie przepisami europejskiego prawa obowiązku skanowania treści przesyłanych kanałami elektronicznymi. Oczywiście wszystko dla dobra dzieci. W roku 2022 nie przeszło, to teraz próbuje się inaczej - aby kontroli podlegały wszystkie URL-a i obrazki, aby można było zidentyfikować i ująć wszystkich rozpowszechniających dziecięcą p*rn*grafię. Wspominałem już, że celem inwigilacji jest ochrona dzieci? A jeśli ktoś się nie zgodzi na skanowanie i kontrolę wysyłanych zdjęć i URL-i, to ma mieć do dyspozycji jedynie komunikację tekstową. Albo głosową, bo w tzw. międzyczasie z propozycji wyleciało skanowanie plików audio. No i tu właśnie na wierz wychodzi ignoranctwo polityków i ich totalne niezrozumienie zasad działania technologii cyfrowych. Zdjęcia zapisane w komputerze możesz przedyktować. Przesłać telegrafem. Teleksem. Mrugającą żarówką. Przy pewnej dozie cierpliwości nawet znakami dymnymi. Plik graficzny możesz wysłać nawet zakodowany na pocztówce! Nie wierzysz? Zapraszam do lektury artykułu, w którym to właśnie pokazuję: https://lnkd.in/eRrk_dD Przy okazji dowiesz się, w jaki sposób działa załączanie obrazków do e-maila. Tak, bajty kodujące piksele są zamieniane na literki. Jeśli te regulacje przejdą, to po pierwsze część komunikatorów zniknie z naszego rynku (zapowiedział to np. Signal), a po drugie szybko się okaże, że technologia ma przyzerową skuteczność w zwalczaniu p*rn*grafii dziecięcej. Ale skoro możliwość inwigilacji już się pojawi, to może by ją tak użyć do zwalczania terroryzmu? Przecież jeśli ci się to nie podoba, to znaczy, że popierasz terrorystów, jak Brevik, Bin Laden czy Kaczynski (Theodor oczywiście) U nas afera Pegasusa dopiero się rozkręca, ale Pegasus kosztował miliony złotych za kilka równoległych licencji. Pomyślmy o dzieciach i oszczędźmy im świata, w którym Pegasus Light działa jednocześnie we wszystkich komunikatorach i wszystkich skrzynkach e-mailowych.

Ministerstwo Sprawiedliwości miało udostępnić mi komplet raportów systemu SLPS, jednak w przekazanych PDF-ach nie mogłem doliczyć się przeszło 469 tysięcy losowań! Gdzie się zagubiły? Więcej w nowym artykule na blogu Monitora SLPS: https://lnkd.in/dnWpqjYX Dodajmy dla porządku, że ta liczba to ok. 4.5% wszystkich raportów, jednak luki w numeracji nie dawały mi spokoju. Podczas lektury przekonacie się, że grzebanie w milionach dokumentów nie jest takie łatwe! Czy znalazłem główną przyczynę problemu? Chyba tak. Czy wszystko się wyjaśniło? Z całą pewnością nie. Zapraszam do lektury!

Nie piszę tu za często o mojej pracy etatowej, ale tym razem czuję potrzebę podzielenia się emocjami związanymi z imprezą firmową, na której załoga DeepL-a spotkała się w minionym tygodniu. To była najlepsza impreza firmowa w życiu! Po pierwsze - rozmach. 800 osób z Europy, Japonii i USA przyleciało do Hiszpanii, do nadmorskiej Tarragony, gdzie siedzieliśmy od poniedziałku do piątku. Tam czekał na nas wynajęty na wyłączność komfortowy hotel i centrum konferencyjne. Po drugie - plan dnia. Części oficjalnych było mało, ale były takie ciekawe, że chętnie posłuchałbym więcej. Prezes (skądinąd kolega z Uniwersytetu Wrocławskiego) mówił o tym, co robiliśmy, jak wychodziło, w którą stronę będziemy rozwijać produkty i tak dalej. Obejrzeliśmy live dema nowych funkcji, przygotowane specjalnie na tę okazję. Posłuchaliśmy, jak sprawuje się nasz superkomputer złożony z klastra DGX H100 i jakie sieci umiemy już na nim trenować. Serio, mógłbym na tego słuchać dużo dłużej. Innego dnia grafik zapełniła załoga, w kilkunastu równoległych sesjach prowadziliśmy lightning talki na najróżniejsze tematy, od nauki tańca, przez naukę gotowania czy pentestowania aż po (moje) wystąpienie o przygodach z tworzeniem serwisu https://slps.pl Po trzecie - atrakcje. Czy wspominałem, że nasz hotel był połączony z parkiem rozrywki PortAventura, do którego mieliśmy wolny wstęp? Aby zdążyć wypróbować wszystkie główne atrakcje, dostaliśmy kartę FastPass pozwalającą omijać dłuuuugie kolejki. Jeśli komuś było mało, to dwa wieczory spędziliśmy w Parku na fiestach i wtedy okoliczne kolejki i rollercoastery jeździły tylko dla nas. Najwięksi fani nie wysiadali nawet z foteli, tylko robili kilka kółek pod rząd. Chyba, że ktoś wolał zacząć od jedzonka ;-) Po czwarte - Morze Śródziemne oddalone o 20 minut spaceru. Tego chyba nie trzeba reklamować: plaża, woda, spacery, pływanie. Po piąte - dużo czasu do spędzenia z kolegami i koleżankami, z którymi na co dzień siedzimy na kamerkach. Możliwość pogadania, pójścia na plażę, wspólnego wypicia piwa albo innych napojów - bezcenna. Podsumowując - to był najlepszy wyjazd firmowy, na jakim byłem w życiu. Nie wiem, czy uda się go przebić za rok, ale... być może? Gdyby ktoś chciał dołączyć do DeepL i przekonać się samemu, chętnie odpowiem na pytania, uderzajcie na priv.