Protest mediów

"Nie zabijajcie polskich mediów" - wydawcy apelują do polityków

W proteście bierze udział ok. 350 redakcji mediów ogólnopolskich i lokalnych, które uważają, że globalni giganci technologiczni "bezkarnie i nieodpłatnie" wykorzystują tworzone przez nie treści, a władze nie robią nic, by zmienić sytuację.
Podziel się
Protest to reakcja na uchwalenie przez Sejm 28 czerwca - bez proponowanych przez wydawców cyfrowych poprawek - nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, która wdraża dwie unijne dyrektywy z 2019 r., w tym o DSM - Digital Single Market, czyli jednolitym rynku cyfrowym (Polska, podobnie jak inne państwa członkowskie UE, miała na to dwa lata, ale spełnia wymóg dopiero teraz, jako ostatni kraj). Dyrektywa w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym stwierdza jedynie ogólnie, że wydawcom należy się wynagrodzenie za korzystanie z ich treści przez duże platformy technologiczne, nie mówi jednak, jak ma zostać osiągnięte porozumienie w tej sprawie, ani kto ma decydować o wysokości wynagrodzenia. Wśród postulatów zgłaszanych przez media zrzeszone w Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych znalazło się w związku z tym m.in. ustawowe wyznaczenie organu, który obiektywnie i w krótkim terminie oceniałby wysokość wynagrodzenia. Posłowie odrzucili jednak 28 czerwca poprawki, które wzmocniłyby polskich wydawców w negocjacjach z gigantami technologicznymi.
"Oczekiwaliśmy wprowadzenia instrumentów mediacji między platformami i wydawcami w przypadku sporu o należne nam tantiemy, sprawiedliwej rekompensaty za ekspozycję naszych treści w sieci oraz ochrony przed ich kopiowaniem. To były nasze główne postulaty, kompletnie zignorowane przez MKiDN i Sejm. Apelujemy do władzy, do posłów i senatorów wszystkich opcji politycznych, by wysłuchali naszych racji i poprawili szkodliwe prawo. Oddanie tych obszarów w całości globalnym graczom technologicznym nie tylko poważnie zuboży nas jako społeczeństwo, ale może też zagrozić demokracji, jaką znamy" - czytamy m.in. w apelu obublikowanym 4 lipca zarówno w ogólnopolskich i lokalnych dziennikach, jak i czołowych portalach internetowych. Apel anonsowany jest czarną planszą, na której wielką białą czcionką wybito hasło "Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów". Został też nagłośniony w stacjach radiowych, w tym Radiu Tok FM, gdzie gościem Karoliny Lewickiej w porannej audycji był prezes Grupy Agora Bartosz Hojka.
Jak podkreśla w rozmowie z Gazeta.biz Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych, dwie trzecie pieniędzy na reklamę w internecie w Polsce idzie do globalnych platform technologicznych. "Rząd idzie na rękę Big Techom i jak to się utrzyma, to za cztery, pięć lat masa firm mediowych po prostu przestanie istnieć" - alarmuje Kossowski.
Spotykamy się z zarzutami, że media ubożeją, tracą na jakości i to wszystko prawda. Nie ma miesiąca, żeby nie było słychać o zwolnieniach grupowych w tej czy innej redakcji, podczas gdy w tym samym czasie zyski osiągane przez wielkich gigantów technologicznych rosną w tempie kilkudziesięcioprocentowym rok do roku. My już nie mamy czasu! Dlatego ta dzisiejsza akcja ma taki desperacki wymiar i dlatego ten dzisiejszy apel do polityków jest tak mocny (...) Duże firmy medialne, takie jak Agora, one pewnie jeszcze kilka lat ustoją, ale wiele tych najmniejszych mediów lokalnych jak "Gazeta Radomszczańska", "Nowiny Raciborskie", "Głos Miliczan" (...) są w pierwszej kolejności zagrożone wyginięciem. (...) Zostaniemy bez dziennikarzy, będziemy mieli tylko instagramowych celebrytów i recenzje kebabów i maści na pryszcze.
Bartosz Hojka, prezes Grupy Agora w rozmowie z Karoliną Lewicką w "Poranku Radia TOK FM"

Wielkie firmy technologiczne mają góry pieniędzy i nieograniczone możliwości. Inwestują na masową skalę w sztuczną inteligencję. Problem polega na tym, że uczą swoje maszyny, używając treści, których nie stworzyli. Meta i Google korzystają z materiałów dziennikarskich. Nie chcemy tego zmieniać, ale mówimy, że te firmy powinny dzielić się zyskami, ponieważ to my zainwestowaliśmy w dziennikarzy. Większość pieniędzy z reklam dostają big techy, które płacą podatki tam, gdzie im wygodnie. Wybierają sobie miejsce, gdzie są one najniższe. Polska jest najbardziej opóźniona we wprowadzeniu dyrektywy unijnej w tej sprawie. Wiele krajów wytoczyło wojnę big techom i już ją wygrało, doprowadzając do sytuacji, że firmy muszą się dzielić pieniędzmi z wydawcami oraz autorami.
Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onet.pl, w programie "Onet Rano"
Onet.pl

MMP24 Newsletter

Bądź na bieżąco, zapisz się do bezpłatnego newslettera.
stats