Kup subskrypcję
Zaloguj się

"Washington Post": seria ukraińskich zamachów w Rosji. CIA na to się nie pisała

Amerykańska CIA szkoliła ukraińskie służby, żeby przekształcić je z postsowieckich w nowoczesne. Wyłożyła na to dziesiątki milionów dolarów. To, co później robili Ukraińcy nie do końca podoba się jednak Amerykanom. Mowa o zamachach na osoby cywilne, znane z rosyjskich mediów, ale z wojną bezpośrednio niezwiązane.

Ukraińskie służby dokonały dziesiątek zamachów na terenie Rosji — ujawnia "Washington Post"
Ukraińskie służby dokonały dziesiątek zamachów na terenie Rosji — ujawnia "Washington Post" | Foto: cineuno / Shutterstock

"Zagracony samochód wiozący matkę i jej 12-letnią córkę wydawał się ledwo wart uwagi rosyjskich funkcjonariuszy bezpieczeństwa, gdy zbliżał się do przejścia granicznego. Ale najmniej rzucający się w oczy element bagażu – skrzynia dla kota – był częścią skomplikowanego, śmiercionośnego planu. Według funkcjonariuszy bezpieczeństwa zaznajomionych z tą operacją ukraińscy agenci zainstalowali w transporterze dla zwierząt ukryty schowek i wykorzystali go do ukrycia elementów bomby" – pisze "The Washington Post".

Cztery tygodnie później, w sierpniu ub.r. ładunek zdetonowano pod Moskwą w SUV-ie prowadzonym przez córkę rosyjskiego nacjonalisty Aleksandra Dugina, który namawiał swój kraj do zabijania Ukraińców. Operację zorganizowała ukraińska służba bezpieczeństwa wewnętrznego SBU.

To ukraińskie służby miały też stać za atakami samobójczych dronów na Kreml, za zbombardowanie mostu łączącego Krym z Rosją, atakami dronowymi na rosyjskie okręty wojenne na Morzu Czarnym w Sewastopolu. Takie zdolności umożliwiła niemal dziesięcioletnia współpraca z CIA.

Zobacz też: Ukraina szykuje się na zimę. Polska kluczowa w najnowszym planie

Od 2015 r. amerykańska agencja wydała dziesiątki milionów dolarów na przekształcenie ukraińskich służb, zapewniając zaawansowane systemy nadzoru, przeszkolenie rekrutów w placówkach na Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych, budowę nowej siedziby dla wydziałów ukraińskiej agencji wywiadu wojskowego. CIA dzieliła się też danymi wywiadowczymi na skalę, która byłaby niewyobrażalna przed nielegalną aneksją Krymu przez Rosję.

CIA przeciwna ukraińskim zamachom

O ile jednak ataki wojskowe ukraińskich służb nie budzą kontrowersji, to CIA nie zgadzało się na zamachy na terenie Rosji. "W ciągu ostatnich 20 miesięcy SBU i jej wojskowy odpowiednik GRU przeprowadziły dziesiątki zabójstw przeciwko rosyjskim urzędnikom na terytoriach okupowanych, rzekomym ukraińskim kolaborantom, oficerom wojskowym za linią frontu i prominentnym zwolennikom wojny wgłębi Rosji. Według ukraińskich i zachodnich urzędników wśród zabitych jest były dowódca rosyjskiej łodzi podwodnej biegający w parku w mieście Krasnodar na południu Rosji oraz bojownik bloger w kawiarni w Sankt Petersburgu" — czytamy.

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

A powiązaniem z takimi akcjami CIA nie jest już zainteresowana. "Nawet ci, którzy uważają, że takie śmiercionośne misje można obronić w czasie wojny, kwestionują użyteczność niektórych uderzeń i decyzji, które doprowadziły do ​​​​obrania za cel cywilów, w tym Darii Duginy lub jej ojca, Aleksandra Dugina – co według urzędników było zamierzonym celem – a nie Rosjan bardziej bezpośrednio powiązanych z wojna" – pisze "The Washington Post".

Zobacz też: Prezydent Ukrainy zabronił dziennikarzom pisać na ten temat. Wszystko się wydało

CIA obawia się, że ukraińskie służby staną się czymś na wzór Mossadu. – Jeśli operacje wywiadowcze Ukrainy staną się jeszcze odważniejsze – na przykład wycelowane w Rosjan w krajach trzecich – można sobie wyobrazić, jak mogłoby to spowodować rozłamy z partnerami i poważne napięcie w stosunku do szerszych celów strategicznych Ukrainy – powiedział amerykańskiemu dziennikowi urzędnik wywiadu. Wśród tych celów jest członkostwo w NATO i Unii Europejskiej.

W wielu przypadkach zamachy, które przypisywano wcześniej wewnętrznemu wyrównywaniu rachunków w Rosji, w rzeczywistości były dziełem SBU. Wśród zabitych przez ukraińskie służby jeszcze przed pełnoskalową wojną był Jewgienij Żylin, przywódca prorosyjskiej grupy bojowników we wschodniej Ukrainie, zastrzelony w 2016 r. w moskiewskiej restauracji. Rok później dowódca rebeliantów znany jako Givi zginął w Doniecku w ramach operacji służb, podczas której kobieta, która oskarżyła go o gwałt, podłożyła bombę – pisze "The Washington Post".