Przełom w Korei Północnej. Ale walizek jeszcze nie pakujcie
Korea Północna, która ponad trzy lata temu całkowicie zamknęła swoje granice, w końcu otwiera się na świat. Reżim wprowadza jednak tygodniową kwarantannę. Kim Dzong Un niezmiennie jednak boi się obcokrajowców z Zachodu. — Sama ich obecność w kraju naraża ich na wgląd w informacje, które reżim wolałby ukryć przed światem zewnętrznym — komentuje ekspert.
- Kim Dzong Un podjął przełomową decyzję i otwiera granice swojego kraju
- Wjechać do reżimu nie będzie jednak łatwo - obowiązywać będzie tygodniowa kwarantanna. Ale to nie koniec
- Ludzie z Zachodu do Korei Północnej powrócą jako ostatni. Sama ich obecność w kraju naraża Pjongjang na wgląd w informacje, które reżim wolałby ukryć przed światem zewnętrznym - komentuje ekspert
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Reżim Kima zamknął się wraz z wybuchem pandemii koronawirusa w 2020 r. i była to najsurowsza polityka kwarantanny na świecie. Do kraju nie można było wjeżdżać, jak i wyjeżdżać — w przypadku zwykłych obywateli jest to i tak praktycznie niemożliwe, ale ten zakaz obejmował każdego, także północnokoreańskich oficjelach czy sportowców. Skrajnie ograniczono także handel i ruch graniczny.
Kim Dzong Un paranoicznie bojąc się wirusa i jego rozprzestrzeniania, zdecydował się nawet na usunięcie z widoku swoich żołnierzy z koreańskiej strefy zdemilitaryzowanej (DMZ). Ci zamiast stać w twarzą w twarz z wojskowymi z Południa, schowali się w swoim budynku, położonym tuż obok linii demarkacyjnej.
DMZ przez ostatnie lata było to też jedyne miejsce, gdzie oficjalnie można było przekroczyć północnokoreańską granicę i choć na chwilę znaleźć się na terenie reżimu, co też zrobiłam dwa miesiące temu.
Zrobiłam kilka kroków i po chwili oficjalnie przeszłam na teren reżimu. Mój dość abstrakcyjny pobyt na terenie państwa Kima nie trwa długo, bo raptem pięć minut. Przez cały ten czas — na wszelki wypadek — drzwi prowadzących w głąb reżimu pilnuje południowokoreański żołnierz.
Podróż do koreańskiej strefy zdemilitaryzowanej to z pewnością jedno z dziwniejszych i niezwykłych doświadczeń, nie tylko turystycznych. Wycieczki do DMZ to jednak także dobrze naoliwiona biznesowa maszyna, a do niedawna także świetnie prosperująca gałąź koreańskiej gospodarki.
Więcej przeczytać możesz tutaj: Pięć minut w Korei Północnej. Pojechałam na najbardziej strzeżoną granicę świata
Przełomowa decyzja Kima
Tydzień temu sytuacja uległa jednak zmianie. Z pozoru niewiele znaczące wydarzenie w rzeczywistości jest przełomem. AirKoryo, północnokoreański przewoźnik, często nazywany "najgorszy linią lotniczą na świecie", we wtorek 22 sierpnia wykonała swój pierwszy międzynarodowy lot od czasów pandemii. Samolot wystartował ze stolicy kraju Pjongjangu i wylądował w Pekinie. Nie wiadomo jednak, kto był na jego pokładzie.
Korea Północna podjęła bowiem decyzję, że w końcu pozwoli swoim obywatelom przebywającym za granicą na powrót do domu. Trzeba tu zaznaczyć, że Koreańczcy z Północy pracujący w innych krajach to kluczowe źródło zagranicznych dochodów reżimu i to w walucie zdecydowanie więcej wartej już północnokoreańskie wony.
W krótkim oświadczeniu przekazanym przez państwowe media, Państwowa Centrala Zapobiegania Epidemiom poinformowała, że osoby powracające do Korei Północnej zostaną poddane tygodniowej kwarantannie w celu "odpowiedniej obserwacji medycznej".
Biorąc pod uwagę konieczność izolacji jest więc mało prawdopodobne, aby Korea Północna otworzyła się w pełni i natychmiast dla chińskich, jak i i innych zagranicznych turystów w najbliższym czasie.
Według Cheong Seong-Chang, analityka z Instytut Sejonga Korea Północna zezwoli obcokrajowcom na wjazd do kraju w 2024 r. Miałoby się tak — jak zaznaczył w rozmowie z NBC News, jeśli wcześniej powrót północnokoreańskich obywateli nie spowoduje żadnych nowych ognisk koronawirusa.
Reżim straszy: świat zewnętrzny jest niebezpieczny
Podobnego zdania jest ekspert tematyki koreańskiej Andrei Lankov z serwisu NK News. Zwraca on uwagę, że w ciągu ostatnich pandemicznych lat niewielka populacja emigrantów w Pjongjangu skutecznie zniknęła. Liczba funkcjonujących ambasad w Pjongjangu zmniejszyła się z regularnej liczby 23-25 do niespełna 10. Kraj opuścili też praktycznie wszyscy biznesmeni i pracownicy organizacji humanitarnych.
"Relacje w mediach państwowych mówią wiele o rzeczywistych intencjach decydentów. W ciągu ostatnich trzech lat północnokoreańskie gazety konsekwentnie przeznaczały wiele miejsca na relacje z COVID-19 i innych epidemii za granicą. I ta polityka się nie zmieniła. Przesłanie północnokoreańskich propagandystów wydaje się proste: świat zewnętrzny pozostaje niebezpieczny, nękany przez wiele śmiertelnych chorób. Uparte trzymanie się tej linii propagandowej nie idzie w parze z oczekiwanym otwarciem granic kraju" — uważa Lankov.
Jego zdaniem, co prawda proces ponownego otwierania północnokoreański granic rzeczywiście się rozpoczął, to "rozluźnienie będzie stopniowe i selektywne". Kim zapewne najpierw wpuści do siebie swoich najbliższych sojuszników, czyli Rosję i Chiny.
Bo reżim chce ukryć informacje
Nie ma wątpliwości, że ludzie z Zachodu powrócą jako ostatni. Ekspert na łamach NK News zdradził, w jaki sposób północnokoreańscy dyplomaci komentują częste zapytania o możliwy powrót emigrantów. Według "wielu dobrze poinformowanych źródeł" odpowiedź ta brzmi: "Zachodnie rządy są entuzjastycznie nastawione do wysyłania z powrotem swoich szpiegów".
Bo — jak zwraca uwagę Lankov — cudzoziemcy, zwłaszcza ci pochodzący z krajów demokratycznych stanowią wyzwanie dla bezpieczeństwa władz Korei Północnej.
"Chociaż osoby te rzadko znajdują się na liście płac CIA lub innych agencji wywiadowczych, sama ich obecność w kraju naraża Pjongjang na wgląd w informacje, które reżim wolałby ukryć przed światem zewnętrznym" — podkreśla.
Autorka: Natalia Szewczak, dziennikarka i sekretarz redakcji Business Insider Polska
Czytaj też: Politycy lekarze apelują do rządu: musimy to zrobić, żeby pokonać legionellozę