USA znów walczą z ogromnymi pożarami. Widać je nawet z kosmosu
Od kilku dni południowa Kalifornia walczy z ogromnymi pożarami. Kolejny raz w 2017 roku. Są tak duże, że widać je nawet z kosmosu. Ogłoszono ewakuację, która może objąć nawet kilkaset tysięcy osób.
Prognozy pogody nie dają większych nadziei na to, że sytuacja się wkrótce uspokoi. W środę, 6 grudnia, do walki z ogniem ruszyło 1700 strażaków.
Pożar, który dotarł do miejscowości Santa Clarita sprawił, że wstrzymano produkcję dwóch kręconych tam seriali: drugiego sezonu "Westworld" HBO i S.W.A.T.
Zaledwie w październiku mieszkańcy stanu musieli uciekać przed równie potężnym ogniem, który zostawił po sobie niewyobrażalne zniszczenia.
Od kilku dni płonie południowa część Kalifornii w okolicach Los Angeles. Rozprzestrzenianiu się ognia sprzyjają silne wiatry.
Dużą część stanu, w którym szaleją pożary, ewakuowano. Silny wiatr sprawia, że strażacy są bezradni. Skupiają się na udzielaniu pomocy uciekającym mieszkańcom i zabezpieczeniu infrastruktury.
Takie zdjęcie pożarów (poniżej), zrobione przez satelitę NASA, opublikował na Twitterze kanadyjski astronauta Chris Hadfield.
Pierwsza smuga na górze to dym, ta poniżej to chmury. Zdjęcie zrobiono nad Los Angeles i hrabstwem Ventura 5 grudnia. W tym rejonie palił się teren o wielkości 24 tysięcy hektarów.
Pierwszy i największy pożar wybuchł we wspomnianym hrabstwie w poniedziałek w nocy czasu lokalnego. Do środy zdążył zniszczyć co najmniej 150 obiektów, 12 tysięcy jest zagrożonych.
Ogień dotarł już do Oceanu Spokojnego. Ogłoszono obowiązkową ewakuację terenów zamieszkiwanych przez prawie 200 tysięcy ludzi.
Media na całym świecie pokazują niesamowite wideo nakręcone przez Alexa Avlasa, który w środę, 6 grudnia, jechał do pracy do Los Angeles autostradą nr 405. Oto co zobaczył:
Ta autostrada została już zamknięta. Straż mówi, że ogień rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie.
Według prognoz wiatr nie osłabnie do piątku. Jego prędkość dochodzi do 120 km/h.