Strajk w PKO BP. Ponad 200 placówek zamkniętych
W poniedziałek ponad 200 placówek agencyjnych PKO BP w całym kraju nie zostało otwartych. To ostrzeżenie dla władz banku. Franczyzobiorcy twierdzą m.in., że dalsze prowadzenie tego biznesu jest nieopłacalne.
Placówki agencyjne stanowią niemal jedną czwartą wszystkich oddziałów banku PKO BP. Jak podaje RMF FM, zamknięte przez jeden dzień placówki to ostrzeżenie dla władz banku. Franczyzobiorcy nie mogą mówić o szczegółach rozliczania z bankiem, tego zabrania im umowa. Jednak nie są zadowoleni ze sposobu rozliczania z bankiem, czują się też ignorowani przez zarząd. Grożą nieprzedłużeniem umów.
Strajk w PKO BP
— Agenci zwracają uwagę, że obecne warunki, na których pracują, są absolutnie nierynkowe i biorąc pod uwagę koszty prowadzonej działalności, nieopłacalne jest dalsze prowadzenie tego biznesu. Dlatego dziś spotykamy się m.in. z członkiem zarządu, by porozmawiać o tym, jak ta współpraca powinna wyglądać, agenci chcą przedstawić swoje postulaty — mówi w RMF FM adwokat Dominika Pietrzak, która reprezentuje 161 agentów.
Z kolei władze PKO BP w przesłanym do RMF FM oświadczeniu podkreślają, że"w ostatnim czasie przedsiębiorcy współpracujący z bankiem otrzymali informacje o planowanych zmianach warunków współpracy, "które w naszej ocenie są korzystne dla agentów".
Jednak Dominika Pietrzak mówi, że agenci nie zgadzają się na te propozycje, w ich przekonaniu są one jeszcze bardziej krzywdzące, od tych warunków, na jakich obecnie pracują.
Zobacz też: Fart Elona Muska się skończył. "Czekamy tylko, aż da za wygraną"