Kup subskrypcję
Zaloguj się

Kto nie chce Adama Glapińskiego w fotelu prezesa NBP? Rywale się wykruszyli

Oficjalnie prezydent Andrzej Duda i obóz Zjednoczonej Prawicy popierają Adama Glapińskiego na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że w samym PiS są tacy, którzy chętnie widzieliby innego kandydata w fotelu szefa banku centralnego. Na ostatniej prostej jednak kontrkandydatów już nie ma. Prawdziwa walka o prezesurę może się zacząć, jeśli Glapiński przepadnie w sejmowym głosowaniu. Obóz rządzący przekonuje jednak, że będzie miał w nim większość.

Prezes NBP Adam Glapiński na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej
Prezes NBP Adam Glapiński na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej | Foto: Jacek Dominski/REPORTER / East News

Pięć miesięcy musiał czekać Adam Glapiński, aż złożony przez prezydenta wniosek o powołanie go na drugą kadencję w fotelu prezesa Narodowego Banku Polskiego zostanie poddany pod głosowanie w Sejmie. Planowo ma do tego dojść w najbliższy czwartek.

Przynajmniej kilka razy PiS był już bliski głosowania Glapińskiego, ale ostatecznie taki punkt nie znajdował się w porządku obrad. To zaś rozbudziło spekulacje, że obóz władzy nie ma większości, aby przeforsować kandydata na prezesa NBP. Czasu jednak na to politycy mieli i wciąż mają dużo, bo misja obecnego szefa banku centralnego wygasa dopiero w drugiej połowie czerwca.

– Coś z brakiem głosów musiało być na rzeczy, bo wniosek prezydenta przeleżał bardzo długo, a do tego rosyjska agresja na Ukrainę czy wysoka inflacja uzasadniały szybkie wskazanie prezesa NBP – mówi nam polityk obozu władzy.

Rywale z własnej drużyny

W czasie kiedy Adam Glapiński czekał, aż wnioskiem prezydenta zajmą się posłowie, w mediach trwały spekulacje, czy faktycznie obecny obóz rządzący, z głową państwa na czele, widzą go przez kolejne sześć lat na czele banku centralnego.

Pierwsze próby blokowania szans na drugą kadencję Glapińskiego zaczęły się na przełomie ubiegłego i tego roku. Wówczas nerwowo reagował na nie bank centralny w mediach społecznościowych. Sytuację na chwilę uspokoiło oficjalne wskazanie go na prezesa przez Andrzeja Dudę. Jednak z każdym kolejnym posiedzeniem, na którym wniosek nie był głosowany, przybywało głosów, że Glapiński nie może być pewny wyboru.

Ciekawe jest to, że nasza opozycja polityczna nie zwalcza tak ostro prezesa NBP, jak przedstawiciele obozu, który zagwarantował mu stanowisko sześć lat temu – zwraca uwagę polityk PiS.

Oficjalnie Glapiński nie miał żadnego kontrkandydata. W mediach przewijały się nazwiska prezesa GPW Marka Dietla, członka Rady Polityki Pieniężnej Łukasza Hardta, którego kadencja zakończyła się na początku tego roku czy prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa. Pojawiały się także nazwiska innych kandydatów, ale według naszych informatorów, żadne z nich nie wyglądało zbyt poważnie.

Kiedy Adam Glapiński oficjalnie ogłosił, że chce ubiegać się o drugą kadencję, nikt nie chciał wystąpić z otwartą przyłbicą przeciwko niemu. To byłoby jak kopanie się z koniem. Wczesna jesień ubiegłego roku to był moment, aby zacząć lansować alternatywę dla Glapińskiego i przekonywać do niej prezydenta – mówi nam osoba z kręgów rządowych.

Marek Dietl, który w kuluarowych spekulacjach pojawiał się jako potencjalny kontrkandydat, już na początku kwietnia 2021 r. w wywiadzie dla "My Company" powiedział, że gdyby po drugiej kadencji Glapińskiego pojawiła się propozycja pokierowania NBP, to poważnie by ją rozważył. Obecnie Dietl skupia się na ponownym wyborze na kolejną kadencję prezesa GPW i wszystko wskazuje, że w najbliższych dniach do tego dojdzie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Furtka do zmiany

Adam Glapiński dostał w ostatnich tygodniach wsparcie nie tylko głowy państwa, ale także prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego czy premiera Mateusza Morawieckiego. Politycy PiS przekonywali zaś, że obóz rządzący ma większość niezbędną do powołania go na prezesa.

W piątek radio RMF FM podało, że wybór Glapińskiego na drugą kadencję może być niemożliwy, bo był on już członkiem zarządu NBP, a nie może być w zarządzie banku centralnego przez trzy kadencje. Prezydencki minister Paweł Szrot szybko wydał oświadczenie, że kancelaria głowy państwa dysponuje ekspertyzami, z którym wynika, że ponowne powołanie Glapińskiego jest dopuszczalne i zgodne z prawem.

– Kwestia wątpliwości wokół tego, czy obecny prezes NBP formalnie może być wybrany na kolejną kadencję, wygląda jak przygotowanie koła ratunkowego pod ewentualne wycofanie kandydatury Adama Glapińskiego, tyle że jak widać, nic takiego się nie stanie – mówi nam polityk z kręgów rządowych.

Wóz albo przewóz

Co, jeśli prezes Glapiński nie uzyska wystarczającej liczby głosów w Sejmie? Wszystko zależy od prezydenta, który może ponowić wniosek z jego kandydaturą, a w tym czasie PiS szukać dla niej poparcia. Nawet jeśli nie udałoby się wyłonić nowego szefa NBP przed upływem kadencji obecnego, to ciągłość władzy będzie zachowana – obowiązki prezesa wykonuje dotychczasowy szef NBP.

Jeśli natomiast Andrzej Duda uzna, że musi znaleźć nowego kandydata, to w obozie władzy rozpocznie się walka, kto wylansuje na to stanowisko swojego człowieka.

– Nikt nie odmówi, jeśli dostanie propozycję bycia prezesem NBP, to duża władza i duży prestiż, pewna sześcioletnia kadencja, w której czasie właściwie nie można zostać odwołanym. Dlatego na pewno wicepremier Jacek Sasin, jak i premier Mateusz Morawiecki będą chcieli, aby był to ich zaufany człowiek. Tyle że to prezydent decyduje – uważa nasz rozmówca z rządu.

Tajemnicą poliszynela jest, że relacje Glapińskiego i Morawieckiego nie są najlepsze. Szef rządu wolałby innego kandydata, ale dopóki obecny prezes jest w grze, nie będzie z otwartą przyłbicą forsował swojego człowiek.

Problemem jest poparcie dla nowego kandydata w Sejmie. Jeśli Glapiński ma z tym problem, to każdy inny będzie miał prawdopodobnie jeszcze trudniej – podkreśla polityk PiS, z którym rozmawialiśmy.

Adam Glapiński może liczyć także na głos Pawła Kukiza oraz polityków partii ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, czyli Solidarnej Polski. Trudno sobie wyobrazić, żeby ziobryści poparli kandydata od Mateusza Morawieckiego.

Narracje przeciwko Glapińskiemu

Nieoficjalna krytyka, jakiej w obozie władzy poddawany był Glapiński, koncentrowała się na kwestii inflacji, która wymknęła się spod kontroli. Chociaż prezes NBP od kilku miesięcy przekonuje, że reakcja polityki pieniężnej była w odpowiednim momencie, to wysoka dynamika cen i gwałtowne podwyżki stóp procentowych są dla partii rządzącej politycznym problemem.

Część polityków PiS jest przekonana, że inflacja będzie problemem także w przyszłorocznej kampanii wyborczej. Przedstawiciele obozu władzy krytycznie wypowiadają się również o sposobie komunikowania się szefa banku centralnego.

W mediach pojawiły się także informacje porównujące wybór prezesa NBP do obsadzenia Mariana Banasia w fotelu prezesa NIK. Przed wyborem szefa NIK CBA prowadziło kontrolę jego oświadczeń majątkowych, która w sumie trwała prawie rok. Skończyła się zawiadomieniem do prokuratury, kiedy Banaś był już prezesem NIK i immunitet chronił go przed postawieniem zarzutów. Banaś jest też dzisiaj zaciekłym krytykiem PiS, a kontrole NIK są miażdżące dla obozu władzy.

W przypadku Glapińskiego suflowana jest narracja związana z nagraniami, które zakończyły karierę przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Marka Chrzanowskiego w tzw. aferze KNF. Dzisiaj zasiada on na ławie oskarżonych. W przypadku prezesa NBP w mediach pojawiają się informacje, że on także mógł zostać nagrany przez bankiera Leszka Czarneckiego. Upublicznienie takiego nagrania oznaczałoby zaś kolejny kryzys dla PiS i to kilka miesięcy przed wyborami.

Oficjalnie PiS stoi murem za prezesem Glapińskim, a politycy partii komentują pojawiające się w przestrzeni publicznej informacje, podkreślając, że o innym kandydacie nie ma mowy, a ten zgromadzi odpowiednią liczbę głosów w Sejmie.