Kup subskrypcję
Zaloguj się

Ekspert przyjrzał się pożarom w Polsce. Zwraca uwagę na wielki problem

W ciągu ostatniego tygodnia w Polsce doszło do kilku pożarów, które mogły doprowadzić do uwolnienia toksycznych substancji chemicznych do środowiska. W rozmowie z Onetem nadbrygadier Janusz Skulich wskazuje na problem nielegalnych składowisk odpadów, które często są własnością gmin. Koszty ich utylizacji mogą wynieść nawet setki milionów złotych.

W pożarze nielegalnego składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich spłonęły tysiące ton chemicznych substancji
W pożarze nielegalnego składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich spłonęły tysiące ton chemicznych substancji | Foto: Michal Dubiel/REPORTER / East News

W piątek 10 maja w Siemianowicach Śląskich wybuchł pożar nielegalnego składowiska odpadów. Łącznie spłonęło 5 tys. ton różnych substancji chemicznych i podobne ilości plastików. Z kolei w niedzielę 12 maja w Warszawie paliła się ogromna hala handlowa Marywilska 44, gdzie sprzedawano m.in. tekstylia wykonane z tworzyw sztucznych.

Czytaj też: Putin podwyższa wydatki na armię. "Za ZSRR było więcej"

Problem składowisk i pożarów nie jest nowy

Janusz Skulich, były zastępca Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej, wskazuje, że problem składowisk odpadów nie jest nowy. "Borykamy się z tym w Polsce co najmniej od kilkunastu lat. Po prostu może teraz media poświęcają temu więcej czasu" — mówi Skulich.

Jak twierdzi, na samym początku przepisy dotyczące składowisk nie nadążały za rzeczywistością. Niejednokrotnie ktoś wykorzystał dziury w istniejących przepisach "do prowadzenia działalności przestępczej". Polega ona na tworzeniu nielegalnych składowisk i pozostawiania problemu związanego z utylizacją tych materiałów właścicielom terenu lub gminom.

Cierpią fundusze gminne i cierpi środowisko

Skulich zwraca także uwagę na zagrożenia dla środowiska, jakie niosą za sobą takie zdarzenia. "Pamiętajmy, że jeśli takie składowisko ma dużą powierzchnię i ono całe płonie, to emituje do atmosfery potężną masę substancji szkodliwych. To z kolei wywołuje określone zagrożenie dla atmosfery, ale też dla ludzi, którzy przebywają w bezpośredniej okolicy takich miejsc" — mówi ekspert, odnosząc się do pożaru składowiska w Siemianowicach.

Szczątki hali handlowej Marywilska 44
Szczątki hali handlowej Marywilska 44 | Mateusz Grochocki/East News / East News

Zwraca też uwagę, że koszty utylizacji odpadów po pożarach mogą wynieść setki milionów złotych.

"Osobiście uważam, że kosztami likwidacji należałoby obciążyć właścicieli tych składowisk" — mówi strażak, ale też zaznacza, że kluczowe jest rozróżnianie wysypisk organizowanych przez gminy i prowadzonych w sposób legalny, od dzikich, nielegalnych składowisk.

Na szczęście sytuacja zaczyna się poprawiać. Wedle ustaleń eksperta, liczba tych nierejestrowanych składowisk z roku na rok maleje. W Polsce nie dochodzi też do pożarów, które powodowałyby bezpośrednie zagrożenie dla mieszkańców. Skulich w swojej karierze nie przypomina sobie ogłaszania ewakuacji ze względu na zbyt dużą emisję gazów. Co nie znaczy, że pozostają obojętne dla środowiska. Finalnie wszystkie te toksyczne substancje trafią wraz z deszczem do gleby.

W pożarze składowiska w Siemianowicach spłonęły tysiące ton odpadów
W pożarze składowiska w Siemianowicach spłonęły tysiące ton odpadów | Michal Dubiel/REPORTER / East News

Czy ostatnie pożary w Polsce coś łączy? Ekspert odpowiada

W ciągu ostatnich kilku dni pojawiło się wiele spekulacji na temat możliwych powiązań pomiędzy pożarami. Odniósł się do nich Donald Tusk, zapewniając, że "w tej chwili nie ma powodów, żeby sądzić, że to skutek działań sił zewnętrznych". Premier dodał też, że w ciągu ostatnich miesięcy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego udaremniła wiele prób podpaleń i akcji sabotażu.

Czytaj też: Tych ogłoszeń o pracę jest najwięcej. Wyróżnia się jedna grupa

Podobnego zdania jest Janusz Skulich. "Ja bym nie upatrywał takich powodów. Uważam, że w takich kwestiach trzeba dać sobie czas i poczekać na wyniki śledztwa. Nie ma najmniejszego sensu spekulować, co za tym stoi, póki nie poznamy ustaleń śledztwa" — mówi nadbrygadier.