Kup subskrypcję
Zaloguj się

AI zaczyna tracić blask. Firmy rezygnują, użytkownicy wyśmiewają

Funkcja AI Overview, czyli wyświetlanie treści wygenerowanych przez sztuczną inteligencję bezpośrednio w wynikach wyszukiwarki Google'a, na razie jest stopniowo wygaszana. Pojawiły się konsekwencje, jakich nie spodziewał się amerykański gigant. A to nie koniec. Coraz więcej firm deklaruje, że nie chce polegać na AI i rezygnuje z różnych narzędzi. W tle są też pozwy — setki pozwów za naruszanie praw autorskich i wykorzystywanie treści dziennikarskich do trenowania algorytmów. Czy to początek końca rewolucji AI?

AI zaczyna się coraz gorzej kojarzyć
AI zaczyna się coraz gorzej kojarzyć | Foto: Andrey Suslov / Shutterstock

W maju 2024 r. Google wprowadził funkcję AI Overview w Stanach Zjednoczonych. Generuje ona liczne podsumowania dla wielu zapytań, wyświetlając odpowiedzi i rekomendacje dla użytkownika bezpośrednio w wyszukiwarce — bez odsyłania go na strony wydawców czy usługodawców. Funkcja, zdaniem wielu ekspertów branżowych, została jednak uruchomiona w pośpiechu.

Nie brakowało przykładów, kiedy jej rekomendacje były co najmniej dziwne, np. sugerowała klej jako zamiennik jajek do ciasta, a to tylko jedna z wielu kontrowersyjnych odpowiedzi. A także powód do śmiechu, bo tysiące użytkowników wyśmiewa odpowiedzi AI i tworzy z nich memy, co wpływa negatywnie na reputację takich firm jak Google czy Meta.

Eksperci, ale też — przede wszystkim — użytkownicy nie są zadowoleni. Mieszane reakcje internautów sprawiły, że gigant stopniowo zaczął wygaszać funkcję AI Overview. Później, 30 maja, Google poinformowało na blogu, że zaproponowane rozwiązanie było nieprecyzyjne i często nieprzydatne, zwłaszcza w przypadku nietypowych zapytań.

Początkowo podsumowania AI pojawiały się nawet przy ok. 40-50 proc. zapytań, później zredukowano tę liczbę do ok. 25 proc. Obecnie, jak wynika z badania SE Ranking, to już tylko 8 proc. zapytań.

Rand Fishkin, jeden z ekspertów ds. pozycjonowania SEO, również przeprowadził analizę w swojej firmie. Ta wykazała, że po wprowadzeniu AI Overview znacząco spadła liczba wyszukiwań w Google na urządzeniach mobilnych. To sugeruje, że internauci byli mniej skłonni do wyszukiwania na smartfonach, gdy napotykali podsumowania generowane przez AI.

— Najbardziej widoczne zmiany w maju były wspólne zarówno dla UE, jak i USA. Liczba wyszukiwań mobilnych spadła znacząco i jeśli coś wystraszyło Google i skłoniło do wycofania tej funkcji, postawiłbym na to — skomentował Fishkin. I dodał: — Gdybym to ja zarządzał Google'em, ten spadek liczby wyszukiwań mobilnych — a pamiętajmy, że urządzenia mobilne stanowią prawie dwie trzecie wszystkich zapytań w Google — wystraszyłby mnie maksymalnie.

Google doszło do wniosku, że użytkownicy przez AI poczuli się zniechęcani do inicjowania wyszukiwań. Wniosek: rynek nieszczególnie chce takiej funkcji i reaguje na nią negatywnie.

Niektóre firmy nie chcą AI, inne boją się problemów prawnych

Unilever, L’Oréal, H&M, czy Lego to tylko niektóre z firm, które ogłosiły, że nie chcą wykorzystywać AI, a przynajmniej nie chcą robić tego w kreacjach reklamowych, wymagających kreatywności i prac artystów. Postrzeganie AI przez niektóre marki zaczyna się zmieniać, np. Dove ogłosiła, że AI zniekształca rzeczywistość i tworzy przesadnie wyidealizowane treści, przykładowo kobiety z nieskazitelnie gładką skórą z wręcz nierealistycznymi proporcjami ciała. W dodatku najczęściej jest to kobieta z włosami blond, o europejskich rysach i jasnej skórze, co również budzi kontrowersje.

Inne firmy nie chcą z kolei treści pisanych generowanych przez AI, wychodząc z założenia: jeśli komuś nie chciało się poświęcać czasu na to, aby to napisać, to dlaczego ja mam poświęcać czas na to, aby to przeczytać? Zresztą, teksty opracowywane przez AI są bardzo często sztampowe, pozbawione emocji. Narzędzia te są dobre, gdy trzeba np. podać definicję pralki, ale fatalne, gdy poprosimy o opracowanie trendów w sektorze pralek — wtedy zaczynają zmyślać i opierać się na niesprawdzonych źródłach.

Negatywny stosunek można mieć także do narzędzi projektowanych dla pracowników i specjalistów. Figma, spółka oferująca narzędzia m.in. do projektowania interaktywnych prototypów aplikacji online, udostępniła niedawno oprogramowanie do tworzenia projektów z użyciem AI. Miało być szybciej i łatwiej, ale okazało się, że gotowe projekty zbyt często przypominają... aplikację do prognozy pogody Apple'a. Dyrektor generalny Figmy, Dylan Field, zamieścił wątek na X, szczegółowo opisując rezygnację z funkcji AI, zrzucając na siebie winę za wywieranie presji na zespole, aby dotrzymał terminu. Figma to duża firma, a z jej usług korzysta miliony klientów.

Microsoft z kolei, udostępniając Copilota, powiedział, że komercyjni użytkownicy, gdy napotkają ewentualne problemy z prawem autorskim, mogą zgłosić się do Microsoftu, bo gigant zobowiązuje się do obrony w takiej sytuacji. Zamysł był prosty: niech użytkownicy się nie obawiają i korzystają z AI bez obaw, że nieświadomie zrobią coś nie tak.

Pytanie teraz, jak traktować takie zobowiązania, skoro Mustafa Suleyman, szef ds. AI w Microsoft, powiedział ostatnio w wywiadzie, że jego zdaniem wszystkie treści dostępne w internecie mogą być wykorzystywane do trenowania AI, chyba że ich twórca wyraźnie tego zabrania. Określił treści mianem "freeware", znanym z rynku oprogramowania, gdzie termin ten oznacza swobodne pobieranie, instalowanie i używanie oprogramowania przez użytkowników końcowych.

"W odniesieniu do treści, które są już w otwartym internecie, społecznym kontraktem tych treści od lat 90. było to, że jest to dozwolony użytek. Każdy może je kopiować, przetwarzać, reprodukować. Były one freeware, jeśli chcesz to tak nazwać. Takie było zrozumienie" — skomentował Suleyman.

Dozwolony użytek pozwala na ograniczone korzystanie z treści chronionych prawami autorskimi, ale modele AI robią zdecydowanie coś, co wykracza daleko poza "prawo cytatu". Tutaj dobrym przykładem jest start-up Perplexity, w który Amazon inwestuje setki milionów dolarów. Z jednej strony rozwija świetne narzędzia AI, z drugiej — trenuje je na treściach, do jakich nie powinien mieć dostępu.

Głośno zrobiło się w sieci po tym, jak amerykański serwis technologiczny Wired napisał, że Perplexity splagiatował jego artykuł na temat sztucznej inteligencji… Perplexity. Co więcej, Wired wprowadził techniczne ograniczenia, aby modele AI nie miały dostępu do treści z serwisu. Perplexity wykorzystał je mimo to i Amazon prowadzi obecnie dochodzenie na temat tego, jak start-up wykorzystuje dane i skąd je pozyskuje.

Jeśli tak dalej pójdzie, sztuczna inteligencja trafi na czarną listę zarówno wielu firm, jak i samych użytkowników. Straci blask i szybko stanie się tym, czym stało się metawersum — marzeniem chciwych gigantów technologicznych o nowym źródle przychodów, któremu jednak nie udało się wyjść ze sfery marzeń.

Autor: Grzegorz Kubera, dziennikarz Business Insider Polska