— 12 października bądźcie czujni — powiedział premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu z wyborcami w Stalowej Woli. Tego dnia Komisja Konstytucyjna Parlamentu Europejskiego ma głosować nad przyjęciem wstępnej wersji Raportu o Zmianie Traktatów Unii Europejskiej. Czy to głosowanie jest tak groźne, że warto nim straszyć Polaków? — Premier lubi straszyć, ale tym razem to jakiś kapiszon i to "podmoczony" — ocenia Artur Nowak-Far, profesor SGH, wiceminister spraw zagranicznych w latach 2013-2015.
- Zdaniem premiera głosowanie nad raportem o zmianach w traktatach doprowadzi do likwidacji państw narodowych
- To może być rzeczywiście początek długiej i krętej drogi do likwidacji prawa weta w Unii. Taka zmiana jest możliwa jednak jedynie za zgodą wszystkich 27 krajów Unii, co mówią też politycy PiS
- Brakuje natomiast merytorycznej dyskusji o zmianach
- Wyjaśniamy więc, jakie będą konsekwencje głosowania w czwartek 12 października
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
— Stawką w wyborach 15 października jest istnienie państw suwerennych, istnienie państw narodowych. Wybór, który stoi przed nami, nie tylko dotyczy tego, jaka będzie Polska, nie tylko czyja będzie Polska, ale to jest wybór jeszcze głębszy, jeszcze ważniejszy, czy będzie Polska — ostrzegał premier Mateusz Morawiecki w Stalowej Woli.
Zobacz także: Ryzyko polityczne kluczowe dla gospodarki. Oto czyje zwycięstwo obstawia inwestycyjny gigant
Zaapelował jednak do swoich zwolenników o czujność trzy dni wcześniej, 12 października. Tego dnia w Komisji Konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego ma się odbyć głosowanie nad przyjęciem wstępnej wersji Raportu o Zmianie Traktatów Unii Europejskiej w Komisji Konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego.
— Premier lubi straszyć, ale tym razem to jakiś kapiszon i to "podmoczony" — ocenia Artur Nowak-Far, profesor SGH, wiceminister spraw zagranicznych w latach 2013-2015. Niezależnie od wyniku głosowania droga do zmian będzie bowiem bardzo długa, bo decyzja komisji to dopiero jej formalny zaczątek.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Zobacz też: Dlaczego Ukraina ostro reaguje na polskie embargo? Nie chodzi tylko o zboże
O czym mają zdecydować 12 października europosłowie?
Wstępną wersję Raportu o Zmianie Traktatów UE zaprezentowało pod koniec września pięciu sprawozdawców. Są to belgijski europoseł Guy Verhofstadt oraz czworo eurodeputowanych z Niemiec Sven Simon, Gabriele Bischoff, Daniel Freund oraz Helmut Scholz. Dokument zawiera 267 propozycji zmian w traktatach.
Premier w Stalowej Woli odnosił się do najważniejszej z nich, do rezygnacji z zasady jednomyślności podczas głosowań w Radzie Europejskiej na rzecz podejmowania decyzji większością kwalifikowaną. I zdaniem Morawieckiego właśnie ta propozycja de facto prowadzi do likwidacji państw narodowych. — Taka jest rzeczywistość unijna — podsumował premier.
Koniec zasady weta? Co w zamian?
Sven Simon, prezentując raport, mówił, że chce otworzyć nowy rozdział w historii Unii Europejskiej. — Minęło 16 lat od podpisania Traktatu Lizbońskiego, świat zmienił się od tego czasu i wierzymy, że powinniśmy zmieniać się wraz z nim — powiedział wówczas Simon. Wyjaśnił, że chodzi o poprawienie Unii, tego, jak ona działa i jakie to ma znaczenie dla Europejczyków.
— Chcemy stworzyć unię obronną. Chcemy wzmocnić naszą współpracę w dziedzinie energii, aby osiągnąć niezależność energetyczną i doprowadzić do dekarbonizacji. Chcemy chronić nasze granice przed przestępczością międzynarodową i nielegalną migracją. Podstawy naszej Unii Europejskiej w Traktatach muszą być zmienione. Musimy zrezygnować z zasady weta i niepotrzebnej biurokracji – stwierdził Sven Simon.
W podobnym tonie wypowiadał się Helmut Scholz, który stwierdził, że w sytuacji, gdy w bezpośrednim sąsiedztwie Unii toczy się wojna, utrzymanie zasady jednomyślności przy podejmowaniu decyzji stanowi "poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa" Wspólnoty.
Jak się podejmuje decyzje w Unii?
Obecnie kluczowe decyzje w Unii Europejskiej podejmuje Rada Europejska składająca się z szefów rządów państw członkowskich. Formalnie robi to w głosowaniu, choć de facto są one negocjowane między państwami, a w najbardziej spornych sprawach kompromisu szuka się czasem miesiącami.
Traktat lizboński ograniczył zasadę jednomyślności w tym organie, dlatego większość podejmuje się większością kwalifikowaną. Obecnie zgodnie z art. 15 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) większość kwalifikowaną stanowi co najmniej 55 proc. członków Rady, jednak nie mniej niż piętnastu z 27, których łączna liczba ludności stanowi co najmniej 65 proc. ludności Unii.
Mniejszość blokująca musi obejmować co najmniej czterech członków Rady, w przeciwnym razie uznaje się, że większość kwalifikowana została osiągnięta. Część z nich musi zatwierdzić Parlament Europejski.
Jest kilka obszarów, w których obowiązuje zasada jednomyślności. Wystarczy, aby jedno państwo się nie zgodziło, by zablokować decyzję. Jednomyślność jest wymagana w konkretnych dziedzinach, m.in. budżecie UE, podatkach, zabezpieczeniu społecznym, wspólnej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa, przyjęciu nowych krajów do UE.
Zwolennicy zasady z traktatu Lizbońskiego podkreślają, że ma ona chronić mniejsze państwa, np. Austrię, Danię, Czechy, Słowację przed narzucaniem im rozwiązań korzystnych dla większych graczy jak Francja czy Niemcy. Przeciwnicy uważają, że zasada ta – w praktyce prawo weta – pozwala blokować pilne decyzje i zastraszać większość wspólnoty przez pojedyncze państwa, jak w przypadku wstrzymywania przez Węgry pomocy dla Ukrainy, co Budapeszt robił, by wymusić uwolnienie środków Krajowego Programu Odbudowy.
Polska z kolei w grudniu 2020 r. zawetowała budżet UE, gdy chciano powiązać dostęp do środków unijnych z praworządnością. Wówczas jednak tak naprawdę problem polegał na tym, że kilka miesięcy wcześniej w lipcu zgodziła się na taki mechanizm, a zdanie zmieniła na finiszu negocjacji. W skrócie w efekcie nie mamy dostępu do KPO.
Zobacz też: Bruksela planuje nową zieloną rewolucję. W tle wielkie starcie interesów
Likwidacja weta wymaga zgody wszystkich krajów UE
Czy instytucja weta może zniknąć 12 października? Na pewno nie. Nad raportem tego dnia może głosować 55 europosłów członków Komisji, w tym czterech z Polski. Są to: Włodzimierz Cimoszewicz, Zdzisław Krasnodębski, Jacek Saryusz-Wolski, Danuta Hübner. Jeśli raport zostanie przyjęty, to w listopadzie trafiłby pod obrady plenarne Parlamentu Europejskiego. Parlament rozpocząłby prace już nad konkretnymi propozycjami, które powinny być procedowane zgodnie z art. 48 Traktatu. Określa on tzw. zwykłą procedurę zmian, choć wcale taka zwykła nie jest.
Zgodnie z nią Parlament musiałby przekazać propozycje Radzie Europejskiej, a ta zwykłą większością opowiedzieć się za ich rozpatrzeniem. Wtedy rozpoczęłaby się procedura zwoływania konwentu złożonego z przedstawicieli parlamentów narodowych, szefów państw lub rządów krajów UE, Parlamentu Europejskiego i Komisji. Potem odbywa się międzynarodowa konferencja przedstawicieli rządów, na której traktat jest finalnie podpisywany, jak ten w Lizbonie. Potem jeszcze musi być ratyfikowany przez wszystkie kraje. Całość zmian zajmie więc kilka lat.
— Nie wiem, czemu ma służyć straszenie Polaków na tym etapie — podkreśla Artur Nowak-Far. I zaznacza, że traktaty są zmieniane przez państwa, a nie Parlament Europejski. W ważnych sprawach bowiem poza Polską musi się jeszcze wypowiedzieć 26 pozostałych państw.
Jest jeszcze uproszczona procedura zmiany. Rada Europejska może zdecydować, że w jakiejś dziedzinie decyduje kwalifikowaną większością, bez zwoływania konwentu. Najpierw jednak muszą się na to wszyscy zgodzić, a potem PE i przede wszystkim poszczególne państwa muszą ratyfikować zmiany. Możliwości tej nie stosuje się do decyzji mających wpływ na kwestie wojskowe lub obronne.
W obu przypadkach więc Rada Europejska stanowi jednomyślnie po uzyskaniu zgody Parlamentu. Każdy parlament narodowy ma ponadto prawo sprzeciwu i może zablokować stosowanie ogólnej klauzuli pomostowej.
Obóz władzy krytykuje zmiany
Obóz władzy jest przeciwny zmianom w traktatach. Zaraz po ogłoszeniu raportu przez Komisję jej członek związany z PiS europoseł Jacek Saryusz-Wolski ostrzegał w PAP, że proponowane zmiany wprowadziłyby "radykalną centralizację UE, przez przekształcenie jej de facto w scentralizowane oligarchiczne europejskie superpaństwo, umykające demokratycznej kontroli". Powiedział, że ewentualne przyjęcie tych zmian oznaczałoby generalną eliminację zasady jednomyślności (veta) w głosowaniu w Radzie UE w 65 obszarach, masowy transfer kompetencji z poziomu krajów członkowskich na poziom UE, w 10 kluczowych dziedzinach, m.in. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, ochrony granic, leśnictwa, zdrowia publicznego, obrony cywilnej, przemysłu i edukacji.
Szymon Szynkowski vel Sęk powiedział, że zmiany traktatowe proponowane na forum Komisji Konstytucyjnej Parlamentu Europejskiego są nieakceptowalne i przypomniał, że przyjęcie ich wymaga jednomyślności państw członkowskich. Jeśli sprawa przejdzie z poziomu Parlamentu Europejskiego na poziom międzyrządowy, rząd PiS zawetuje te propozycje.
Opozycja zachęca do dyskusji, której jednak nie słychać
Zmiany w traktatach popierają europosłowie związani z Platformą Obywatelską. Ich głos jest jednak słabo słyszalny. Włodzimierz Cimoszewicz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" jeszcze w lutym 2023 r. mówił, że opozycja, kiedy już porozumie się między sobą, o przyszłości Europy i Polski, musi porozmawiać także ze społeczeństwem.
— Bo w samej Unii narasta wewnętrzne napięcie między tymi, którzy nie chcą zmian, i tymi, co rozumieją to, że ta instytucja nie może być skostniała — tłumaczył. Jak wskazał dzięki zniesieniu jednomyślności na przykład Cypr, Węgry czy inne państwo, które nie ma tych problemów i doświadczeń z Rosją co my, nie mogłoby blokować słusznych posunięć w polityce zagranicznej Wspólnoty. Wskazał, że jeżeli Europa nie posunie się w tym kierunku, to te państwa, które odczuwają konieczność pogłębienia współpracy, zrobią to w mniejszym gronie. To zaś oznacza powrót do Unii dwóch prędkości.
Z kolei Danuta Hübner w czerwcu 2023 r., podczas debaty w PAP w ramach Konferencji w sprawie przyszłości Europy, powiedziała, że zrobiliśmy ze zmian traktatowych tabu. Przyznała, że zmiana traktatu to trudny proces, bo wymaga jednomyślności. Podkreśliła przy tym, że politycy zbudowali taką wizję, że obywatele nie chcą zmian traktatowych, choć jak się z nimi rozmawia to, dużo ludzi nie rozumie tego tabu.
Morawiecki straszy Niemcami. Ci szerzej tłumaczą, jak zreformować Unię
Teraz temat wywołał Mateusz Morawiecki, ale tylko po to, by wywołać strach przed zmianami. Premier Morawiecki ostrzegał przed centralizacją podejmowania decyzji w imieniu Polaków, gdzieś tam w Brukseli, czyli tak naprawdę w Berlinie, bo — jak przekonuje — z Berlina w dużym stopniu zarządzają Brukselą. W 2019 r. o konieczności zreformowania Unii mówił prezydent Francji Emmanuel Macron, a latem 2022 r. za likwidację weta poparł Olaf Scholz, kanclerz Niemiec. W styczniu 2023 r. Annalena Baerbock, minister spraw zagranicznych Niemiec. Pod koniec września, wiceminister spraw zagranicznych Anna Luehrman w rozmowie z "Der Spiegel", tłumaczyła, że nie da się przyjąć do Unii krajów bałkańskich, Mołdawii, a także Ukrainy bez reformy.
"UE nie może jednak po prostu zwiększyć się do 35 członków z dnia na dzień, musi się do tego przygotować za pomocą reform" — powiedziała wiceminister.
Podkreślała, że ważne reformy to m.in. zniesienie wymogu jednomyślności, ale też ostrzejsze narzędzia przeciwko osobom naruszającym praworządność, większa demokracja bezpośrednia. Zdaniem Luehrman debata nabrała już takiego rozmachu, o jakim rok temu mało kto myślałby, że jest możliwym, bo nawet sceptyczne państwa członkowskie uznają tę konieczność. Wciąż to jest jednak tylko debata, a nie decydujące głosowanie.
Niemiecka wiceminister zaznaczyła, że zmiana nie ogranicza się po prostu do zniesienia jednomyślności w polityce zagranicznej oraz bezpieczeństwa i wprowadzenia głosowania większością kwalifikowaną, bo proponuje też "siatkę bezpieczeństwa suwerenności". — Jeżeli państwo uważa, że decyzja ma wpływ na jego podstawowe interesy narodowe, może zwrócić się do Rady Europejskiej — dodała.
Pozytywnie o zmianach w Unii, w tym w traktatach, zapewne będzie mówić coraz więcej krajów.
Czego chcą jeszcze reformatorzy
Pięć frakcji, które odpowiadają za powstanie raportu (EPL, socjaldemokraci, liberałowie, Zieloni i komunistyczna Lewica), przygotowały w sumie 267 propozycji zmian w traktatach. Raport zawiera propozycje reform instytucjonalnych dotyczących wszystkich istotnych sfer działania UE w tym m.in.: polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony, jednolitego rynku, gospodarki i budżetu, polityk społecznych i rynku pracy, edukacji, klimatu i środowiska, polityki energetycznej, migracji i zdrowia. Najważniejsze propozycje to:
• przyznanie europarlamentowi prawa inicjatywy ustawodawczej i współdecydowania w sprawie wieloletnich ram finansowych;
• odwrócenie ról Rady UE i Parlamentu w nominowaniu i potwierdzaniu przewodniczącego Komisji Europejskiej;
• ustanowienie wyłącznej kompetencji Unii w zakresie środowiska i bioróżnorodności oraz negocjacji w sprawie zmian klimatu;
• utworzenie unii obronnej, w tym stałych europejskich jednostek wojskowych;
• wzmocnienie ochrony przed dyskryminacją na podstawie płci, pochodzenia społecznego, języka, poglądów politycznych i przynależności do mniejszości narodowej;
• wprowadzenie referendum UE w sprawach istotnych dla działań i polityk Unii;
• wzmocnienie i reforma procedury przewidzianej w art. 7 TUE w odniesieniu do ochrony państwa prawa poprzez zniesienie jednomyślności i uczynienie Trybunału Sprawiedliwości arbitrem naruszeń;
• stworzenie zintegrowanej europejskiej unii energetycznej opartej na efektywności energetycznej i odnawialnych źródłach energii;
• nadanie Europolowi dodatkowych kompetencji podlegających kontroli parlamentarnej oraz uznanie przemocy ze względu na płeć i przestępczości środowiskowej za przestępstwa unijne;
• opracowanie wspólnych celów i standardów dla edukacji promującej wartości demokratyczne i państwo prawa, a także umiejętności cyfrowe i gospodarcze;
• ustanowienie wspólnych minimalnych standardów dla nabycia obywatelstwa Unii przez obywateli państw trzecich oraz wspólnych standardów dla długoterminowych wiz i zezwoleń na pobyt.
Premier powiedział w Stalowej Woli, że według projektu np. kompetencja podatkowa przestanie być w gestii państw narodowych. — Przestanie być naszą polską kompetencją — mówił Morawiecki.
Zgodnie z raportem w sprawie podatków bezpośrednich i pośrednich decyzje mają być podejmowane większością kwalifikowaną lub za pomocą zwykłej procedury ustawodawczej.