Nowelizacja ustawy wiatrakowej to tylko jedna z wielu zmian w prawie, na którą czekają przedsiębiorcy. Okazuje się bowiem, że w czeluściach rządowych i sejmowych jest kilka projektów równie ważnych, bez których firmy mogą sporo tracić. A traktowane są tak, jak te absurdalne, których też nie brakuje.
- Sejm odmroził prace nad projektem nowelizacji ustawy wiatrakowej
- Okazuje się jednak, że jest znacznie więcej ustaw, które powinny być jak najszybciej uchwalone. Za brak niektórych grożą nam unijne kary
- Przedstawiamy pięć zmian w prawie, kluczowych dla przedsiębiorców
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
W 2016 r., niedługo po przejęciu władzy, PiS zaostrzył przepisy dotyczące budowy wiatraków. Wprowadził tzw. zasadę 10H, czyli zakaz budowy turbin wiatrowych w sąsiedztwie budynków mieszkalnych w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbiny. Zablokowało to rozwój farm wiatrowych. Dyskusja o złagodzeniu przepisów toczy się od lat, ale bez efektów. Dopiero wpisanie zmian jako kamieni milowych do KPO spowodowało, że w Sejmie pojawił się projekt nowelizacji i rozpoczęto nad nim prace. Co prawda od razu pojawiła się kontrowersyjna poprawka posła Marka Suskiego, ale jednak Sejm zajął się palącą kwestią. Problem w tym, że takich ważnych zmian, na które czekają przedsiębiorcy, jest więcej. Wybraliśmy pięć najważniejszych. Trzy z nich pilotuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska, pozostałe są w gestii resortu rodziny oraz sprawiedliwości.
WIĘCEJ INFORMACJI PRAWNYCH W NOWEJ SEKCJI BUSINESS INSIDER POLSKA — PRAWO
Walka z plastikiem — ustawa wciąż nie trafiła do Sejmu
20 grudnia 2022 r. rząd przyjął projekt ustawy o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej. Ma ona doprowadzić do zmniejszenia ilości odpadów, które powstają z plastikowych produktów jednorazowego użytku. Taki wymóg postawiła Unia Europejska w tzw. dyrektywie SUP (unijna dyrektywa w sprawie ograniczenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko, z ang. Single Use Plastics, SUP), która weszła w życie w lipcu 2019 r. Polska powinna ją wdrożyć w lipcu 2021 r., ale dopiero w grudniu 2021 r. projekt ujrzał światło dzienne. — Projekt, który powinien być już dawno uchwalony, wciąż nie trafił do pierwszego czytania — mówi Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności (PFPŻ).
System kaucyjny – długie konsultacje i cisza
Co najmniej od 2020 r. wiadomo, że system kaucyjny w Polsce obejmie butelki z tworzyw sztucznych, tzw. PET jednorazowego użytku o pojemności do 3 l, w tym ich plastikowe zakrętki oraz aluminiowe puszki. Ma on pomóc w spełnieniu wymogów ze wspomnianej już dyrektywy SUP. Zmusza nas ona do selektywnego zbierania opakowań na poziomie 77 proc. w 2025 r. oraz 90 proc. w 2029 r. W listopadzie wydawało się, że prace nad projektem przyspieszyły, ale potem znowu zamarły. Wciąż nie trafił nawet do Komisji Prawniczej.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
– To może nie jest projekt z typu tych, które już dawno powinien być uchwalony, ale z pewnością jest oczekiwany przez branżę. Jeśli szybko nie stanie się prawem, nie zdążymy do 2025 r. spełnić unijnych wymogów. A dotyczą one też np. 25 proc. udziału recyklatu PET w nowych opakowaniach – mówi Gantner. I podkreśla, że branża napojów pilnie potrzebuje efektywnego systemu kaucyjnego, aby spełnić unijne wymogi dotyczące poziomu zbiórki i udziału recyklatu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sygnaliści – kukułcze jajo, za które grożą już nam kary
Przez trzy lata rządowi nie udało się przyjąć projektu w sprawie ochrony sygnalistów, czyli osób zgłaszających naruszenia prawa. I nie zanosi się, by prace nagle zostały sfinalizowane, mimo że powinny być do 17 grudnia 2021 r. Taki termin na wdrożenie dyrektywy w tej sprawie dała Unia. Jak już wielokrotnie pisaliśmy w Business Insider, w rządzie trwa spór o zakres spraw, jakie można będzie zgłaszać i wybór instytucji, która będzie odpowiedzialna za przyjmowanie zgłoszeń, ich weryfikację, przekazanie do innego urzędu/jednostki. I choć grożą nam unijne kary za brak wdrożenia dyrektywy, to końca prac nad nową ustawą nie widać.
Trwają przepychanki między resortami, bo nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za realizację trudnego i kosztownego zadania. Bruksela zdążyła już skierować dwukrotne ponaglenia: w styczniu i lipcu 2022 r. Jeśli Komisja Europejska uzna, że reakcja danego państwa nie jest zadowalająca, ma prawo złożyć skargę przeciwko niemu do Trybunału Sprawiedliwości UE. A ten może nałożyć karę finansową.
Zobacz też: Rząd rzuca sygnalistom kłody pod nogi. Kto nie będzie chroniony przed odwetem?
Linie bezpośrednie – trudny temat, ale pilny
Przedsiębiorcy, zwłaszcza przemysł, walczą o możliwość budowy linii bezpośrednich. Chodzi o takie linie, które z pominięciem krajowego systemu elektroenergetycznego (KSE), łączyłyby lokalne źródło energii, np. farmę fotowoltaiczną, z miejscem odbioru, np. fabryką. — Linie bezpośrednie to ogromna szansa dla wielu polskich firm, zwłaszcza w czasach kryzysu energetycznego. Daje bowiem możliwość pozyskania taniej, zielonej energii — mówi Piotr Wołejko, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. Obowiązujące przepisy dają taką możliwość, ale tylko w teorii. Na budowę linii zgodę musi wyrazić prezes Urzędu Regulacji Energetyki, ale nie może jej wydać, gdy odbiorca może zaspokoić swoje zapotrzebowania na energię za pośrednictwem KSE. Miał to zmienić projekt nowelizacji prawa energetycznego, którego oficjalne konsultacje, ruszyły w czerwcu 2021 r.
Minął już ponad rok, a projekt wciąż nie został przyjęty przez Radę Ministrów. Co gorsze, często się zmienia i nie wiadomo, czy zmierza w dobrym kierunku. Spór idzie o to, czy będzie wymagana zgoda prezesa URE i czy przedsiębiorcy, którzy wybudują linie, będą ponosić opłaty też na utrzymanie KSE. Ireneusz Zyska, wiceminister klimatu, mówił w grudniu ubiegłego roku, że rozumie konieczność uchwalenia przepisów, ale nie może obiecać, kiedy przepisy regulujące powyższe obszary zostaną przyjęte.
Branża leasingu czeka na prawo zawierania umów przez internet
W 2021 r., czyli w czasie pandemii, polski sektor leasingowy pomógł blisko 900 tys. przedsiębiorcom w nabyciu aktywów o wartości 88 mld zł. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2022 r. firmy leasingowe udzieliły łącznego finansowania o wartości 42 mld zł. Jest to wynik niższy o 2,8 proc. niż przed rokiem. Wszystkie umowy musiały być jednak zawarte w formie pisemnej. Kodeks cywilny już od sześciu lat umożliwia zawarcie umowy w formie dokumentowej, np. przez e-mail, SMS, ale z tej możliwości nie mogą skorzystać leasingodawcy.
— To ogranicza rozwój branży, eliminuje możliwość wykorzystania nowoczesnych form składania oświadczeń woli, np. check box, w procesie zawierania nawet najprostszych umów leasingu na małe kwoty — mówi Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Światełko w tunelu zapaliło się w czerwcu 2022 r. W wykazie prac legislacyjnych rządu pojawiła się bowiem zapowiedź nowelizacji Kc, która sprawi, że umowy leasingu będą mogły być zawierane w formie dokumentowej. Rada Ministrów miała przyjąć projekt w czwartym kwartale 2022 r. Do dziś go nie widać. — Nagle został wycofany z wykazu prac, choć jest oczekiwany i przez branżę, i przez konsumentów — dodaje Pączka.