Kup subskrypcję
Zaloguj się

Wakacje kredytowe również dla posłów. Oni mają największe hipoteki

Uchwalenie przez posłów wakacji kredytowych może się również przydać... im samym. Wielu parlamentarzystów wpisało do oświadczeń majątkowych gigantyczne hipoteki, niekiedy przekraczające nawet milion złotych. Oto ci najbardziej zadłużeni.

Na sali sejmowej nietrudno znaleźć posła, który ma zaciągnięty kredyt hipoteczny.
Na sali sejmowej nietrudno znaleźć posła, który ma zaciągnięty kredyt hipoteczny. | Foto: Jakub Kaminski/East News / East News

W dzisiejszych czasach kupowanie mieszkania na kredyt to praktycznie norma, a za gotówkę nowe lokum jest w stanie nabyć niewielu. Nic więc dziwnego, że również wśród parlamentarzystów znajdziemy dziesiątki takich, którzy zdecydowali się na hipotekę.

W samym tylko klubie parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości jest takich osób 80. Podobnie sprawy wyglądają w pozostałych opcjach politycznych, gdzie średnio co trzeci poseł wpisał w oświadczenie majątkowe kredyt mieszkaniowy.

Jednocześnie już w tym roku mają wejść w życie zapisy ustawy o wsparciu kredytobiorców, która zakłada m.in. możliwość skorzystania z wakacji kredytowych. Rządowy projekt trafił do komisji, a prace nad nim trwają.

Postanowiliśmy w Business Insider Polska sprawdzić, komu w Sejmie może najbardziej zależeć na uchwaleniu nowych przepisów. Bo choć dalecy jesteśmy od sugestii, że parlamentarzyści mają takie same problemy ze spłatą zadłużenia jak "zwykli" Polacy, to z pewnością dla wielu osób, które na co dzień zasiadają w ławach poselskich, możliwość odroczenia kilku rat w ciągu roku może być kusząca.

Co istotne, pod uwagę wzięliśmy tylko kredyty hipoteczne, bo tylko w tych przypadkach będą przysługiwały rządowe wakacje od spłaty. Wielu posłów, którzy na przykład przed wejściem do polityki prowadzili działalność gospodarczą, wpisało w oświadczenia majątkowe rozliczne kredyty inwestycyjne lub konsumpcyjne.

Przykład? Andrzej Gut-Mostowy, wiceminister sportu i turystyki z PiS ma również kilka biznesów w Zakopanem. Mowa tu m.in. o hotelu, karczmie czy stacji narciarskiej. Nie powinno więc dziwić, że ma kredyt na 1,5 mln zł pod zakup działki, który nie jest hipoteką.

Jeszcze większe zadłużenie ma inny hotelowy potentat, czyli Artur Łącki z Koalicji Obywatelskiej. W oświadczeniu majątkowym znajdziemy m.in. dwa kredyty inwestycyjne na 2,7 mln zł i 650 tys. euro (prawie 3 mln zł), do tego trzy pożyczki na łączną kwotę 2,2 mln zł oraz jedną hipotekę. Ta ostatnia to jednak "drobne" w porównaniu z pozostałymi, bo wynosi zaledwie nieco ponad 140 tys. zł.

Takich parlamentarzystów jak Gut-Mostowy i Łącki pod uwagę specjalnie nie bierzemy. Skupiamy się na tych z największymi kredytami mieszkaniowymi.

Milion na hipotece

Poseł Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal to jeden najbardziej zadłużonych pod tym względem parlamentarzystów. W 2019 r. były wiceminister spraw zagranicznych sprzedał mieszkanie i postanowił wybudować dom.

W ten sposób pozbył się długu w walucie obcej (pozostawało mu do spłaty ponad 180 tys. euro), a w zamian zaciągnął kredyt na ponad 1,31 mln zł w PKO BP.

Przez dwa lata nie zdążył jednak spłacić zbyt wiele, bo na koniec 2021 r. wciąż pozostało mu 1,29 mln zł.

Co więcej, kredyt był zaciągany przy stosunkowo niskich stopach procentowych. Może nie "prawie za darmo", jak miało to miejsce w pandemii, ale przy stopie referencyjnej NBP na poziomie 1,5 proc. Dziś jest to już 5,25 proc. i według ekspertów będzie jeszcze wyżej. Kowal więc przy takiej kwocie kredytu podwyżkę raty na pewno mocno odczuje.

Około miliona złotych hipoteki ma również Michał Cieślak z PiS, zasiadający w rządzie jako minister bez teki.

Na tę kwotę składają się jednak dwa kredyty, również stosunkowo świeżo zaciągnięte. Jeden opiewa na kwotę 450 tys. zł i został zaciągnięty w mBanku, a drugi to 520 tys. zł pożyczone z banku Pekao. Razem daje to 970 tys. zł. Przypomnijmy jednak, że ewentualne wakacje kredytowe będzie on mógł zastosować tylko dla jednego z kredytów. Cieślak zdołał spłacić w sumie nieco ponad 50 tys. zł, przez co jego aktualny stan zadłużenia wynosi 911 tys. zł.

Dwa kredyty hipoteczne ma też Anna Maria Siarkowska, oba w PKO BP. Pierwszy został zaciągnięty w 2009 r. i pozostało 217 tys. zł do spłaty. Drugi natomiast jest stosunkowo nowy, bo z 2020 r., czyli w okresie z rekordowo niskimi stopami procentowymi. Kwota długu to 613 tys. zł. Łączne zadłużenie Siarkowskiej to więc 830 tys. zł.

Marcin Warchoł to kolejny z posłów PiS z dwoma hipotekami. Jedną zaciągnął w PKO BP, a drugą w Pekao. Łączna kwota zadłużenia to ponad 750 tys. zł.

Ich kolega z klubu PiS Wojciech Kossakowski również ma dług sięgający prawie miliona złotych. W oświadczeniu majątkowym wpisał hipotekę zaciągniętą na potrzeby mieszkaniowe na kwotę 948 tys. zł.

Ponad pół miliona kredytu mieszkaniowego mają również Janusz Kowalski (560 tys. zł), Sławomir Neuman (721 tys. zł), Kacper Płażyński (742 tys. zł), Mirosława Stachowiak-Różecka (503 tys. zł), Dariusz Stefaniuk (684 tys. zł), Paweł Szefernaker (713 tys. zł) oraz Maciej Wąsik (796 tys. zł).

Co z frankowiczami?

Wciąż nie wiadomo, czy wakacje kredytowe będą przysługiwały tym osobom, które zapożyczyły się w walutach obcych. Na łamach Business Insider Polska pisaliśmy, że wbrew rządowemu założeniu z pomocy dla kredytobiorców być może będą mogli skorzystać np. frankowicze.

W projekcie ustawy znalazł się bowiem zapis, który może budzić wątpliwości (art. 77 ust. 1). Mówi on, że wniosek o wakacje "zawiesza wykonanie umowy o kredyt hipoteczny (...) udzielony w walucie polskiej".

– Naszym zdaniem to nieprecyzyjny zapis. Również poprzednia propozycja była nieprecyzyjna, bo wspominano o kredycie mieszkaniowym "niebędącym kredytem walutowym". Zgłosiliśmy wtedy uwagę, bo niektórzy mogliby zinterpretować ten zapis w ten sposób, że uprawnione do skorzystania z zawieszenia rat mogłyby być osoby mające hipoteki denominowane czy indeksowane, które z punktu widzenia ściśle prawnego nie wypełniały odesłania do definicji kredytu walutowego w obecnej ustawie o kredycie hipotecznym. To byłoby wbrew celowi projektu i wbrew intencji rządu – mówił niedawno Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich.

Rząd poprawił to sformułowanie, ale nie do końca precyzyjnie. – Zapis wskazujący, że uprawniony do objęcia wakacjami kredytowymi jest kredyt "udzielony w walucie polskiej" sugeruje bowiem, że – biorąc pod uwagę kontekst prawny – mógłby dopuszczać także kredyty wyrażone w walucie polskiej, ale indeksowane do waluty obcej i tym samym spłacane w walucie obcej. Obawiamy się, że taki nieprecyzyjny zapis mógłby prowadzić do procesów sądowych, więc zamierzamy w najbliższych dniach zgłosić odpowiednią propozycję poprawki – dodawał pod koniec maja.

Jeśli rząd nie poprawi tego zapisu, to być może o wakacje kredytowe będą mogli starać się również posłowie-frankowicze. A tych w Sejmie nie brakuje.

Aż trzy kredyty w szwajcarskiej walucie ma Tomasz Siemoniak z KO. Łącznie wynoszą one ok. 159 tys. franków. Niewiele niższe kwoty zadłużenia mają jego koleżanki z klubu Izabela Leszczyna i Katarzyna Lubnauer. To odpowiednio: 117 i 129 tys. franków.

Ponadto frankowiczami są również Joanna Scheuring-Wielgus (76,9 tys. franków) i Tomasz Trela z Lewicy (110 tys. franków).

Po stronie rządowej też znajdziemy posłów, którzy przed laty zaciągnęli kredyty indeksowane w szwajcarskiej walucie. I to takich ze znanymi nazwiskami. To m.in. Jadwiga Emilewicz (133 tys.), Michał Dworczyk (216 tys.), Przemysław Czarnek (95 tys.), Marcin Ociepa (56 tys.), Jacek Sasin (30 tys.) czy Jarosław Sellin (23 tys.).