"Rura Putina" będzie teraz niszczyć Bałtyk? Pytamy o przyszłość Nord Stream
Choć ciągle nie wiemy, kto tak naprawdę stoi za wybuchami w Nord Stream, coraz głośniej zadawane jest inne pytanie – co teraz stanie się z rurociągami? Niestety, dobrych scenariuszy na horyzoncie nie widać, a gazociąg, który jest nazywany "rurą Putina", może stać się "ekologiczną bombą Putina".
- W sprawie wybuchów w Nord Stream ciągle jest więcej pytań niż odpowiedzi. Kraje zachodnie wydają się być jednak coraz bardziej przekonane, że za atakiem stały rosyjskie służby
- Zasadnicze pytanie brzmi jednak teraz, co powinno się stać z rurami, które leżą na dnie Bałtyku
- Czy rury powinniśmy zostawić i czekać, aż na Kremlu pojawi się nowy władca? To może oznaczać katastrofę klimatyczną
- A może Nord Stream trzeba raczej rozebrać? – Spodziewam się tłumu chętnych, którzy zechcą to sfinansować – kpi ekspert
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Czy przez Nord Stream jeszcze kiedykolwiek popłynie gaz z Rosji do Niemiec? To pytanie jest zadawane teraz we wszystkich stolicach Europy. Niektóre media – na przykład berliński "Tagesspiegel" – sugerują, że Nord Stream jest już pogrzebany na zawsze.
To jednak problemów nie rozwiązuje. Bo cóż oznacza koniec Nord Stream 1 oraz 2? Że rury pozostaną na dnie Bałtyku? A może ktoś je zacznie wyciągać?
– Przy tak dużych inwestycjach rur się nie usuwa. Nie ma do tego ekonomicznych przesłanek – mówi Business Insiderowi Krzysztof Kobyłka, starszy analityk w WISE Europa. Inny z naszych rozmówców z sektora energetycznego kpi natomiast, że spodziewa się "tłumu chętnych" do takiej operacji.
Teoretycznie Nord Stream to inwestycja Gazpromu, ale raczej wątpliwe, by Kreml chciał sfinansować rozbiórkę gigantycznej infrastruktury. – Warszawa by chciała to zrobić? Wątpię. Berlin? Nie sądzę. Kraje skandynawskie? Prędzej, głównie z przyczyn ekologicznych. Ale i tak to mocno wątpliwy scenariusz – opowiada jeden z naszych rozmówców.
Do kwestii ekonomicznych dochodzą też prawne i polityczne. Jeśliby kraje NATO chciały "rozbierać" rosyjską własność, można by się spodziewać niezwykle ostrej reakcji Kremla. A Zachód przecież jednak nie chce eskalować konfliktu z Rosją.
Zobacz także: "Rura Putina". Pojechaliśmy tam, gdzie kończy się Nord Stream
Co dalej z Nord Stream? Może naprawa?
Jeśli rury Putina nie da się zdemontować, to może lepiej warto ją naprawić? Ten scenariusz ma jedną zasadniczą zaletę – szybka interwencja pomogłaby uniknąć ekologicznej katastrofy. Można również hipotetycznie założyć, że "naprawiony" Nord Stream czekałby na zmianę władzy na Kremlu i na normalizację stosunków Zachodu z Rosją. Wtedy gaz teoretycznie mógłby znów popłynąć.
Krzysztof Kobyłka zwraca jednak uwagę, że odbudowę Nord Stream utrudniają sankcje na Rosję. Inna sprawa, że jeśli Kreml naprawdę stoi za tym atakiem, to czemu miałby chcieć odbudowywać gazociąg?
Nie ma zresztą nawet pewności, czy skala zniszczeń pozwoliłaby w ogóle na naprawę. – Zagrożeniem może być tu słona woda. Jeśli dostanie się jej zbyt dużo, rura może korodować, a przy więcej niż jednym przecieku woda może się wdzierać jeszcze szybciej. Być może zatem Nord Stream już nie jest do uratowania – mówi ekspert z WISE Europa, zaznaczając, że mamy wciąż bardzo mało informacji na temat awarii rur.
Niemniej, jeśli naprawiać gazociąg, to czas gra tu ogromną rolę. Tymczasem mało kto o tym scenariuszu obecnie nawet mówi. Nawet jeśli rurociąg byłby zatem do uratowania, to "okienko" może się tu niebawem zamknąć.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Zobacz także: Możemy mieć poważne kłopoty. Ekspert o wybuchach w Nord Stream
"Tykająca bomba" na dnie Bałtyku
Nasi rozmówcy konkludują więc, że pewnie rurociąg po prostu zostanie tam, gdzie teraz jest – czyli na dnie morza.
Diana Maciąga, Koordynatorka ds. klimatu i energii w stowarzyszeniu Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, nie ma wątpliwości, że oznacza to "bombę klimatyczną".
Takie skutki będzie miał wyciek metanu z rurociągu. Ekspertka podkreśla, że na razie jeszcze nie wiadomo, ile go wyciekło.
– Metan jest czasem określany jako "CO2 na sterydach", gdyż jego wpływ na klimat jest w 20-letnim horyzoncie czasowym ok. 86 razy silniejszy niż wpływ emisji takiej samej ilości dwutlenku węgla – opowiada Business Insiderowi Diana Maciąga.
Jak szacuje duński think-tank Contico, przez wybuch wyemitowany został metan w ilości 300 kiloton. Dla porównania – odpowiada to emisjom wszystkich aut pasażerskich w Danii przez 1,5 roku.
Z analizy prof. Christophe Duwiga z Royal Institute of Technology w Sztokholmie wynika z kolei, że wyciek może odpowiadać aż 40 proc. rocznej emisji metanu całej Szwecji.
Skala katastrofy klimatycznej jest ciągle nieznana, jednak można założyć, że będzie ona gigantyczna, nieporównywalnie większa do zakażenia Odry z lata tego roku. Nie mówiąc już o tym, że – jak podkreśla Maciąga – katastrofa długo będzie sabotować europejskie wysiłki klimatyczne.
Znowu – straty można by ograniczyć przez szybkie działanie. Jednak na razie nie mówi się o szybkim zabezpieczeniu wyciekających rur.
Krzysztof Kobyłka jest zadania, że jednak gazociąg będzie jakoś zabezpieczony. Pytanie, kto to zrobi, pozostaje jednak otwarte.
– Jesteśmy świadkami sytuacji bez precedensu, która dobitnie pokazuje, że szczegółowe odpowiedzi na te pytania powinny padać już na etapie podejmowania decyzji inwestycyjnych – uważa Diana Maciąga.
Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider PolskaF