Kup subskrypcję
Zaloguj się

Jeansy droższe o 120 zł, parówki za 26 zł. Oto słona cena ochrony klimatu

Eksperci i aktywiści zajmujący się ochroną klimatu przekonują, że podstawowe towary muszą podrożeć nawet o kilkadziesiąt procent. Ich zdaniem to nie wymysł, a realne koszty. Alarmują, że ceny, które widzimy na co dzień, nie uwzględniają kosztów środowiskowych. Wkrótce może się to zmienić.

Przemysłowe wytwarzanie odzieży i niektórych kategorii żywności wiąże się z dużymi kosztami klimatycznymi.
Przemysłowe wytwarzanie odzieży i niektórych kategorii żywności wiąże się z dużymi kosztami klimatycznymi. | Foto: Future Publishing / Contributor, Joy Saha / Zuma Press / Forum / East News

Benzyna powinna kosztować 100 euro za litr — ta zapowiedź prof. Gregora Bachmanna z Uniwersytetu Humboldta zelektryzowała kierowców. I choć kwota podana przez naukowca celowo miała być zaporowa, by zniechęcić do tankowania emitujących CO2 samochodów, to wielu ekspertów alarmuje od lat: ceny, które widzimy na co dzień, nie uwzględniają kosztów środowiskowych i konieczności ochrony klimatu.

Mięso pod ostrzałem

O ile deklarację niemieckiego badacza można nazwać intelektualną prowokacją, o tyle wielu naukowców prowadziło już podobne, konkretne wyliczenia. Niemieccy badacze na łamach prestiżowego czasopisma "Nature" dowodzili, że — uwzględniając obciążenie dla klimatu — znacznie droższe powinny być mięso i produkty mleczne. "Koszty społeczne i środowiskowe wynikające z emisji gazów cieplarnianych (GHG) nie są obecnie uwzględniane w strukturze kosztów" – pisali we wstępie swego artykułu.

Z ich kalkulacji wynika, że konwencjonalnie produkowane mięso powinno być droższe nawet o 146 proc., a nabiał o blisko 100 proc. niż obecnie (artykuł opublikowano w 2020 r.). Nieco mniejsze koszty generują ekologiczne produkty pochodzenia zwierzęcego, ale i tu ceny powinny być wyższe – nawet o ok. 70 proc.

Dlaczego? Eksperci nazywają takie zjawisko "zawodnością rynku". To sytuacja, w której mechanizm rynkowy prowadzi do nieefektywnego wykorzystania zasobów. Innymi słowy, interes prywatny, jakim kierują się poszczególni gracze, nie uwzględnia w wystarczający sposób dobra publicznego.

Czytaj również: Paczka kawy za złotówkę. Lidl oszalał albo się pomylił?

Parówki za 26 zł, ser za 70 zł

Niemiecka sieć marketów Penny z pomocą wyliczeń ekspertów z uniwersytetów w Norymberdze i w Greifswaldzie, w tym tygodniu rozpoczęła akcję, która ma uzmysłowić klientom, że realny środowiskowy i społeczny koszt produktów, które kupują, jest znacznie wyższy niż cena, którą widzą na sklepowych półkach. By to zilustrować, postanowiono adekwatnie zwiększyć kwoty, jakie trzeba zapłacić za dziewię�� podstawowych produktów spożywczych – przede wszystkim mięsa i nabiału.

W kampanii "rzeczywistych kosztów" prowadzonej przez dyskont Penny, zauważalnie podrożało m.in. mięso.
W kampanii "rzeczywistych kosztów" prowadzonej przez dyskont Penny, zauważalnie podrożało m.in. mięso. | Forum Polska Agencja Fotografów

Ile kosztują, uwzględniając ich pełny wpływ na planetę? Cena popularnych parówek wzrosła niemal dwukrotnie do 6,01 euro (czyli według obecnego kursu 26,60 zł). 300 g sera maasdamer kosztowało wcześniej 2,49 euro – na czas akcji podwyższono kwotę do 4,84 euro (70 zł za kilogram). Mozzarella to z kolei wydatek rzędu 3,19 euro zamiast wcześniejszych 89 eurocentów. Jednocześnie dano do zrozumienia, że bezmięsne artykuły są znacznie bardziej przyjazne środowisku — cena wegańskiego sznycla wzrosła tylko o 5 proc.

"Naukowcy obliczyli ukryte koszty sera na 85 centów z powodu szkodliwych dla klimatu emisji metanu i CO2 , doliczyli też 76 centów za szkody w glebie spowodowane intensywnymi rolnictwem i produkcją pasz dla zwierząt, 63 centy za stosowanie pestycydów, a także 10 centów za zanieczyszczenie wód podziemnych przez stosowanie nawozów" – opisywał "The Guardian".

Zarząd marketu zobowiązał się, że osiągnięte różnice w cenach przeznaczy na cele klimatyczne.

Nie tylko jedzenie

Produkty spożywcze to tylko jedna z kategorii produktów, które — uwzględniając realny koszt dla środowiska — powinny być zauważalnie droższe. Jak dowodził w 2019 r. w swojej analizie Impact Institute, "luka kosztowa" dla jednej pary jeansów to ponad 30 euro. To efekt obciążającej środowisko intensywnej produkcji bawełny, a także ogromnego zużycia wody przy produkcji materiału. Do tego dochodzą też koszty, jakie powinny się wiązać z należytym utrzymaniem pracowników w krajach Dalekiego Wschodu, skąd sprowadzanych jest większość tekstyliów.

Dalsza część artykułu pod wideo:

Z kolei holenderski think tank "True Prices" wraz ze stowarzyszeniem "Better place" wyliczał, że podrożeć powinny też znacznie koszty podróży samolotem. Zgodnie z wyliczeniami uwzględniającymi wyłącznie obciążania klimatyczne, bilety na wiele popularnych kierunków powinny pójść w górę nawet o ponad 50 proc.

Niderlandzki think tank wyliczał, że ceny lotów również powinny być znacznie wyższe.
Niderlandzki think tank wyliczał, że ceny lotów również powinny być znacznie wyższe.

"Po naszych badaniach możemy stwierdzić, że podróż pociągiem jest zawsze najlepszym wyborem dla klimatu i naszego zdrowia. Samochód jest na drugim miejscu, jeśli podróżujesz z co najmniej dwiema osobami. A co z lataniem? Nie ukrywamy, że nas również szokuje realna cena biletu lotniczego" – wskazano w materiale. I dodano, że w wyliczeniu "realnej ceny" i tak nie wzięto pod uwagę m.in. szkód zdrowotnych spowodowanych uciążliwym hałasem lub utratą różnorodności biologicznej.

Nie ma ucieczki?

Komisja Europejska systematycznie wprowadza nowe mechanizmy, które mają "urealnić" ceny – poniekąd w tym celu wprowadzono system ETS (system handlu emisjami CO2) dociążający emisyjne źródła energii, a wkrótce ma ruszyć ETS2, który obejmie też budynki i transport.

Aktywiści i część naukowców podkreśla natomiast, że nawet jeśli odrzucilibyśmy chęć "dociążania" emisyjnej gospodarki i pozostali przy cenach, jakie aktualnie wyznacza rynek, to i tak od kosztów wynikających ze zmian klimatu nie uciekniemy.

Dlaczego? W dłuższej perspektywie globalne ocieplenie zmniejszy podaż produktów, do których się przyzwyczailiśmy. Chodzi m.in. o kawę, winogrona czy ziemniaki, których uprawa w wielu miejscach na świecie może okazać się wręcz niemożliwa. A to również automatycznie oznacza wzrost kosztów, połączony z koniecznością zwiększenia wydatków społecznych dla grup, które w wyniku zmian pozostaną bez pracy bądź znajdą się w trudnej sytuacji materialnej.

Zobacz też: Realizuje się rolniczy koszmar. Na wsi mówią już o "istnej katastrofie"