Kup subskrypcję
Zaloguj się

Uber wchodzi na giełdę. CEO pisze list do pracowników: "Będziemy źle rozumiani"

To największa oferta publiczna techgiganta od 2012 r. Kontrowersyjny Uber wchodzi na amerykańską giełdę. - Zmieniliśmy już nasz świat. Przejdziemy przez okresy, w których będziemy źle rozumiani, jak również okresy, w których będziemy okrzyknięci bohaterami - pisze w specjalnym liście do pracowników CEO Ubera Dara Khosrowshahi. Debiut jednak nie zaczął się dla spółki szczęśliwie.

Uber wchodzi na ameyrkańską giełdę. CEO pisze specjaliny list do załogi firmy.
Uber wchodzi na ameyrkańską giełdę. CEO pisze specjaliny list do załogi firmy. | Foto: AP/Associated Press / East News

Uber - aplikacja, która rozwścieczyła branżę taksówkarską, od tej pory będzie musiała ujawniać swoje finansowe sekrety. Po wielu latach spekulacji i lawirowania Uber wchodzi na amerykańską giełdę. Startuje nieśmiało. Wycena jednej akcji została ustalona na poziomie 45 dol., czyli znacznie poniżej pułapu, który wcześniej zakładano (mówiło się o cenie akcji rzędu 50 dol.).

Debiut giełdowy Ubera niezbyt udany?

IPO nie przebiegło jednak tak, jak zapewne życzyliby sobie tego przedstawiciele Ubera. Pierwsze transakcje bowiem odbyły się przy cenie... 42 dolarów za akcję spółki, czyli znacznie poniżej planowanej wyceny. Łącznie kurs tuż po debiucie spadał o 6 proc., by po chwili odbić do okolic 43,3 dolarów, co daje kapitalizację na poziomie 72,8 mld dolarów.

To mniejsza wycena, niż 75,5 mld dol. planowane przy cenie 45 dol. za akcję. Obniżona wycena może mieć związek ze znaczącym spadkiem notowań rywala Ubera - firmy Lyft. Kurs akcji Lyft spadł ostatnio do ​​rekordowo niskiego poziomu. Wszystko wydarzyło się po pierwszym raporcie kwartalnym, którego wyniki nie zachwyciły inwestorów.

Mimo tego zwrotu akcji wycena spółki z San Francisco plasuje się pośród największych debiutów giełdowych w historii USA. Ubera wyprzedza jedynie IPO Alibaby z września 2014 r. (169 mld dol.) oraz Facebooka z maja 2012 r. (81 mld dol.).

- Zmieniliśmy już nasz świat. Przejdziemy przez okresy, w których będziemy źle rozumiani, jak również okresy, w których będziemy okrzyknięci bohaterami - pisze w specjalnym liście do pracowników CEO Ubera Dara Khosrowshahi. Dodaje:

Kiedy przechodzimy z firmy prywatnej na publiczną, nasza praca bez wątpienia stanie się jeszcze trudniejsza i wszystkie oczy będą na nas zwrócone. Będziemy obarczeni jeszcze większą odpowiedzialnością wobec naszych klientów, naszych udziałowców, naszych miast i siebie nawzajem.

Uber idzie na giełdę. Z czym?

W połowie kwietnia Uber wreszcie pokazał swój prospekt emisyjny. W dokumencie wskazuje, że w 2018 roku miał pozytywne przepływy finansowe, z dochodem netto na poziomie 997 mln dolarów.

Jest to spory wzrost w stosunku do 2017 r., kiedy spółka wygenerowała 4 mln dol. straty. 2018 rok był pierwszym, kiedy firma uzyskała dochód netto.

Jednak Uber stwierdza też w dokumencie wprost, że może nie być zyskowny w dającej się przewidzieć przyszłości. "Spodziewamy się, że nasze wydatki operacyjne znacząco wzrosną w przewidywalnej przyszłości i możemy nie osiągnąć rentowności" - napisano w prospekcie.

Co ciekawe, jako czynnik ryzyka wskazano m.in. reputację Ubera. Spółka przyznała, że w poprzednich latach, a szczególnie w 2017 r., media wielokrotnie pisały o niej w negatywnym świetle, a "porażka w poprawieniu reputacji marki" może powodować negatywne implikacje biznesowe. Firma ujawniła też, że akcja #DeleteUber skłoniła "setki tysięcy użytkowników" do zaprzestania używania aplikacji w ciągu kilku dni.

Protesty kierowców Ubera

Debiut giełdowy firmy poprzedziły w środę protesty kierowców w 10 amerykańskich miastach, w tym Nowym Jorku, Chicago, Los Angeles, San Francisco i Waszyngtonie. Demonstracje odbyły się też w kilku miastach w Europie. Protestujący domagają się wyższej stawki za kilometr oraz obniżenia opłat na rzecz Ubera.

Kierowcy na znak protestu przeciw niskim zarobkom wyłączali aplikacje. Gildia Niezależnych Kierowców, zrzeszająca ludzi pracujących dla Ubera i podobnych firm, zorganizowała karawanę samochodów na nowojorskim Moście Brooklińskim.

Kierowcy urządzili też 24-godzinny protest na międzynarodowym lotnisku w Los Angeles.

Firma wydała komunikat, w którym zapewnia, że pracuje nad poprawą warunków pracy oferowanej kierowcom.

WARTO WIEDZIEĆ: