Kup subskrypcję
Zaloguj się

Amerykański statek ścigał się z czasem. Musiał dotrzeć do Chin przed wybuchem wojny handlowej

Amerykański masowiec Peak Pegasus załadowany po brzegi soją specjalnie wypłynął wcześniej z portu w USA i płynął najszybciej, jak mógł do Chin, by zdążyć przed wprowadzeniem 25 proc. ceł w wojnie między Pekinem a Waszyngtonem. Rejs statku śledziły światowe media. Niestety, załoga dotarła do chińskiego portu w Dalian spóźniona.

Masowiec  Peak Pegasus miał zdążyć przed wprowadzeniem ceł USA-Chiny
Masowiec Peak Pegasus miał zdążyć przed wprowadzeniem ceł USA-Chiny | Foto: materiały prasowe

- Statek załadowany soją amerykańską, który płynął w kierunku północnych Chin, stracił szansę na przybycie, zanim zostaną nałożone cła importowe na soję z USA - donosi Bloomberg. Peak Pegasus, który przyśpieszał wcześniej w ciągu dnia, gdy ścigał się do portu Dalian, znajdował się około 25 mil od miejsca docelowego o 16:25 czasu lokalnego i zwolnił, zgodnie z danymi śledzącymi statek. 

Masowiec miał za zadanie dotrzeć do chińskiego portu przed wybuchem wojny handlowej między USA a Chinami. Jak podają media, jednak nie dotarł na czas i jego załadunek jako jeden z pierwszych w historii został oclony dodatkowymi 25 proc. opłatami, jakie nałożył na USA Pekin.

Wojna handlowa Chiny i USA. Ciekawy aspekt sprawy

Przypomnijmy, że w piątek zaczęły obowiązywać amerykańskie cła na towary z Chin o łącznej wartości 34 mld dolarów. Chińskie ministerstwo handlu od razu poinformowało, że towary z USA sprzedawane w Państwie Środka również zostają objęte 25-proc. cłami. Wyższe taryfy będą dotyczyć m.in. wspomnianej soi, wieprzowiny czy samochodów.

- Chińskie cła wymierzone są w gałęzie gospodarki skupione w regionach USA o stosunkowo wysokim poparciu dla Trumpa (produkcja żywności na środkowym zachodzie). W przypadku wprowadzenia ceł po obu stronach ograniczenia dotknęłyby ok. 15 proc. handlu dwustronnego. W reakcji na chińskie retorsje Trump zagroził poszerzeniem listy o kolejne towary o wartości 100 mld dol. (bez konkretnych kategorii), liczba ta została następnie zwiększona do 200 mld dol. - przypomina Jakub Jakóbowski, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich, który przygotowuje analizy m.in. dla polskiego rządu.

Jakóbowski zwraca uwagę na ciekawy aspekt obecnego etapu wojny handlowej pomiędzy dwoma mocarstwami. Jak przekonuje, "sytuację Trumpa komplikuje miejsce Chin w globalnych łańcuchach wartości, szczególnie w branżach zaawansowanych technologicznie (zagrożonych cłami importowymi USA)".

- W chińskich fabrykach prowadzona jest produkcja komputerów, urządzeń elektronicznych i telekomunikacyjnych wszystkich najważniejszych globalnych producentów. Według szacunków PIIE, nawet 80 proc. produktów potencjalnie objętych cłami produkowanych jest w Chinach przez firmy spoza Chin, w tym z USA (jak np. produkty firmy Apple czy nVidia), a także Japonii, Niemiec, Korei Południowej czy Tajwanu. Cła mogą uderzyć również w eksport komponentów z tych państw do Chin - tłumaczy i dodaje:

Jak argumentują środowiska w USA krytyczne wobec protekcjonistycznej agendy Trumpa, nałożenie ceł spowoduje utratę konkurencyjności przez amerykańskie firmy z branży technologicznej (tracące dostęp do bazy produkcyjnej w Chinach), a także destabilizację gospodarek sojuszników USA w Azji Wschodniej. 

W tym tonie wypowiada się część amerykańskiego biznesu zaangażowana w Chinach, m.in. prezes Apple Tim Cook. Argumenty o obosiecznym charakterze proponowanych przez Trumpa rozwiązań i groźbie destabilizacji globalnych łańcuchów wartości podnoszone są również w Chinach.

Wojna handlowa o rynki. Szykuje się pogrom?

Zauważmy także, że według części komentatorów oraz producentów z branży potencjalne straty dla gospodarki USA i amerykańskich sojuszników byłyby zbyt wysokie, a groźby Trumpa są blefem o małym prawdopodobieństwie realizacji. Na początku lipca tego roku doszło jednak do spadków na chińskich giełdach i wyjątkowo silnego osłabienia juana, co wywołało interwencję chińskich władz monetarnych.

Jak teraz zachowa się rynek? Na razie pierwsze salwy otwartego konfliktu celnego nie wywołały paniki, ale jak wyjaśniają ekonomiści ING Banku Śląskiego, ewentualna eskalacja wojen handlowych będzie szczególnie negatywna dla azjatyckich aktywów, a najprawdopodobniej wesprze obligacje rynków rozwiniętych.

- Od dziś obowiązują amerykańskie cła na chińskie produkty. Dopiero teraz zobaczymy, jaka jest rzeczywista pozycja i strategia obu stron handlowego sporu i czy będzie on eskalował do wojen handlowych. Między innymi na jaw wyjdzie to, czy Chiny zdecydują się na pozataryfowe ograniczenia i utrudnienia, np. poprzez silniejsze skierowanie się ku brazylijskim producentom soi lub przyjmą politykę preferowania europejskich dostawców (np. dostawy samolotów Airbus zamiast Boeinga). Piłka jest po stronie chińskiej, i to od niej zależy, czy konflikt będzie się nasilał - komentuje z kolei Bartosz Sawicki, analityk TMS Brokers.

Jednoznaczne negatywne konsekwencje wojny celnej ne są jednak tak oczywiste. Jakóbowski z OSW przekonuje, że wzmocniona presja na Pekin ze strony USA może być korzystna z punktu widzenia UE.

- Zmniejszanie nadwyżki handlowej Chin, ochrona przed chińskim szpiegostwem przemysłowym i inwestycjami bezpośrednimi nakierowanymi na przejmowanie technologii, a także otwieranie chińskiego rynku znajdują się obecnie w agendzie UE. Tworzy to potencjał do współdziałania z administracją USA - uważa.

Z drugiej strony, pisze analityk, instrumenty stosowane przez Trumpa wiążą się z szeregiem zagrożeń dla UE.

- Wprowadzenie ceł na produkty wysokotechnologiczne może zagrozić eksportowi do USA z europejskich fabryk ulokowanych w Chinach (m.in. niemieckich samochodów) i wpłynąć negatywnie na wykorzystanie tam komponentów produkowanych na terenie Europy. Ponadto wybrana przez Trumpa strategia bilateralnych negocjacji i nakładania ceł poza reżimem Światowej Organizacji Handlu (WTO) podważa istniejące reguły rozwiązywania napięć handlowych, co może odbić się na kondycji europejskich przedsiębiorstw na rynkach trzecich. Pogłębianie tych trendów zależne jest od dalszych kierunków działań USA - kończy ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

WARTO WIEDZIEĆ: