Atomowa niepewność. Amerykanie opierają się pomysłom przyszłego rządu
Amerykańskie spółki, które mają zbudować pierwszą elektrownię jądrową w Polsce, nie chcą angażować się kapitałowo w ten projekt. Tego chciałaby natomiast nowa sejmowa większość. Kiedy przejmie władzę, będzie musiała usiąść do stołu z Amerykanami i ustalić warunki realizacji wartej około 100 mld zł inwestycji.
- O ile można mówić o ponadpartyjnej zgodzie na budowę elektrowni jądrowych w Polsce, to na temat finansowania inwestycji wciąż toczą się dyskusje
- Obecny rząd wybrał do budowy pierwszej siłowni na Pomorzu amerykańskie spółki Westinghouse i Bechtel
- Te jednak nie palą się do tego, by objąć udziały w atomowym projekcie. Tego chciałaby natomiast nowa sejmowa większość
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
O pomysłach przyszłego rządu Donalda Tuska na energetykę jądrową opowiadał nam niedawno Grzegorz Onichimowski, współtwórca programu energetycznego Platformy Obywatelskiej. Skomentował on plany budowy elektrowni na Pomorzu, która ma kosztować około 100 mld zł.
— Jesteśmy za realizacją tej inwestycji, ale na przejrzystych zasadach. Dziś słyszymy, że w grę wchodzi kontrakt różnicowy, czyli PiS wraca do pomysłu, z którego wcześniej sam zrezygnował, a który zostawił mu "w spadku" poprzedni gabinet PO/PSL. Trzeba się temu przyjrzeć i zdecydować jak rozwijać energetykę jądrową w sposób sensowny. Kluczowa będzie decyzja o sposobie finansowania projektu i ocena ryzyka udziału w tym przedsięwzięciu partnera zagranicznego — mówił w rozmowie z Business Insiderem.
W rozmowie z agencją Bloomberga doprecyzował, że wskazane byłoby, by Westinghouse zaangażował się finansowo w projekt i objął co najmniej 30 proc. udziałów w tym przedsięwzięciu.
Z naszych źródeł zbliżonych do obu amerykańskich firm: Westinghouse i Bechtela wynika, że nie palą się one do finansowego udziału w projekcie. Co prawda w swojej ofercie przedstawionej polskiemu rządowi zawarli możliwość realizacji takiego scenariusza, ale ostatecznie woleliby pozostać w roli głównego wykonawcy inwestycji. Na taki układ zgodził się zresztą polski rząd, który w ostatnich miesiącach w nieoficjalnych rozmowach wskazywał, że nie zakłada obejmowaniu udziałów w projecie przez Amerykanów.
Wielką niewiadomą pozostaje sposób finansowania budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Rząd prowadzi już w tej sprawie rozmowy z Komisją Europejską. Wiadomo, że w grę wchodzi kontrakt różnicowy. Polega on na ustaleniu dla wytwórcy prądu ceny gwarantowanej — jeśli cena rynkowa energii będzie niższa, producent dostaje dopłatę od państwa, jeżeli zaś cena na rynku będzie wyższa, elektrownia oddaje państwu nadwyżkę. Na taką pomoc publiczną musi jednak zgodzić się Bruksela. Inwestor — Polskie Elektrownie Jądrowe — nie ujawnia jednak, jaką cenę zaproponował we wniosku do KE.
Pierwszy blok jądrowy za 10 lat
Zgodnie z planem pierwszy blok jądrowy na Pomorzu w gminie Choczewo ma ruszyć w 2033 r. Przygotowania do inwestycji w ostatnim roku mocno przyspieszyły. PEJ mają już m.in. zgodę zasadniczą, która jest potwierdzeniem politycznej woli dla projektu, decyzję środowiskową (nieprawomocną), decyzję o ustaleniu lokalizacji inwestycji i podpisały niedawno umowę z Westinghousem i Bechtelem na zaprojektowanie elektrowni. PEJ przekonują, że prace idą zgodnie z harmonogramem.
Jednocześnie PEJ pracują nad ustaleniem lokalizacji dla drugiej elektrowni jądrowej. Obecnie analizują pięć miejsc, gdzie mógłby stanąć taki obiekt, ale już w przyszłym roku — po wykonaniu szczegółowych badań — krąg potencjalnych lokalizacji ma się zawęzić do dwóch-trzech. Nie ma jeszcze decyzji co do tego, kto dostarczy technologię dla drugiej elektrowni.